Rozdział 3

5.5K 317 6
                                    

Mika

Stałam opierając się o framugę okna. Skandowałam całe otoczenie swoim zmęczonym wzrokiem. Po szybkim prysznicu chciałam jeszcze raz przekonać się, że to prawda.

Na zewnątrz pomimo tak późnej pory nadal kręciło się kilku mężczyzn. Latarnie rozmieszczone na dworze nie dawały wielkiego pola do popisu więc nie wiedziałam za bardzo czy wśród nich byli mężczyźni z baru, ale to mało ważne.

Ważniejsze było to, że chyba zwariowałam chcąc tu zostać. Jak miałoby to wyglądać. Sama wśród tylu mężczyzn i to w dodatku wojskowych. To tylko kwestia czasu aż palnę coś głupiego i zrażę ich do siebie.

- Jesteś głupia Mikaela – wymamrotałam do siebie w przestrzeń. Co mnie obchodzi jak będą mnie postrzegać. Mam tu tylko pracować i nic innego się nie liczy.

Zasłoniłam okno i z westchnieniem ulgi położyłam się na łóżku. Czułam, jak powieki zaczynają mi ciążyć a umysł walczy z tym, aby nie zasnąć. Najwidoczniej to, że przeciągnęłam sen dało mi się we znaki.

Obróciłam się na brzuch a dłoń wpakowałam pod poduszkę. Cisza wokół pozwoliła mi odpłynąć w spokojny i długi sen.

***

Zaciekłe walenie w drzwi wybudza mnie ze snu. Wzdrygnęłam się i podnosząc do siadu rozejrzałam wokół. Obce miejsce przypomniało mi, że nie jestem w domu a w jednostce wojskowej czy co to w ogóle było.

Odgarnęłam włosy z twarzy przeciągając po niej palcami. Nie tak łatwo było odgonić ogromne zmęczenie i wyczerpanie po tak długiej podróży.

- Ja pierdole – wymamrotałam, kiedy uderzanie w drzwi ponowiło się. – Ludzie dajcie mi spać – z jękiem podniosłam się z wygodnego łóżka.

Zarzuciłam na ramiona cienki sweter i wyszłam z sypialni. Chociaż pogoda była wręcz piękna niby go nie potrzebowałam, ale nie chciałam, żeby ktoś widział moje piersi w wyzywającej koszulce. Otuliłam się nią szczelnie przechodząc przez salon.

Jedyne co mi się w tym domu podobało to, że praktycznie wszystko było na jednym piętrze. No może poza wielką sypialnią na górze. A tak, poza tym salon, kuchnia, łazienka i spiżarnia, czyli to co mnie interesowało było na dole. Jak dla mnie to było idealnie.

- Halo – zza drzwi dobiegło mnie wołanie a potem ktoś zaczął maltretować to nieszczęsne drewno swoją dłonią. Albo nogą kto go tam wie.

- Idę – krzyknęłam otwierając drzwi z szarpnięciem.

Byłam wściekła za przerwany sen. Liczyłam na odpoczynek w ciszy i spokoju a dostałam jakiegoś niedźwiedzia walącego do mojej oazy.

- Dzień dobry – w drzwiach stało dwóch mężczyzna. Jednym z nich był Luke a tego drugiego nie pamiętam więc nie było do wczoraj w barze.

- Nie wiem czy taki dobry – łypałam na nich zaspana.

- Mamy dla ciebie kawę – oznajmił wpychając mi w dłoń kubek termiczny. – Chcieliśmy zobaczyć, jak mieszkasz.

Nie przejmując się tym, że stoję mu na drodze przesunął mnie na bok i wszedł do środka. Patrzyłam na niego zaskoczona, kiedy zniknął w salonie jakby był u siebie.

- Jestem Michael – mężczyzna wyciągnął w moją stronę dłoń.

- Uhm – odparłam z ustami pełnymi kawy. Machnęłam na niego ręką i zaprosiłam do środka.

- Przepraszam za niego, ale on tak się napalił, żeby tu przyjść, że nie dało się go uspokoić – odpowiedział drapiąc się po szyi.

- Nic nie szkodzi – uspokoiłam go, bo najwyraźniej nie czuł się z tym dobrze. - Wejdź, usiądź.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz