Rozdział 12

6.1K 375 10
                                    

Mika

Pracowałam do wieczora przeglądając dokumentacje medyczne. W tym samym czasie zaprosiłam każdego z nich do swojego gabinetu, który mieścił się obok gabinetu Manolo. Momentami mnie to rozpraszało. Bycie tak blisko niego sprawiało, że chciałam podnieść się z krzesła i pójść do niego.

Faceci niezwykle spokojni i pozwalali się zbadać a nawet wypytać o całą historię medyczną. Wiem, że pytano ich o to jak wstępowali do wojska, ale ja wolałam wiedzieć z pierwszej ręki niż z dokumentów.

Nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że wydają się jacyś spięci i jakby nieprzystępni. Nawet jednego z nich o to zapytałam, ale od razu stwierdził, że musi iść i wypadł z mojego gabinetu jakby się paliło.

Od razu zorientowałam się o co chodzi. Postanowiłam, że najwyższa pora pokazać Manolo kto tu rządzi. Zostało mi zaledwie piętnaście minut, żeby się ogarnąć, dlatego pozbierałam wszystkie teczki i włożyłam je do szuflady biurka.

- Stephen – krzyknęłam, kiedy zobaczyłam go wychodzącego z koszar. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. – Słyszałeś, że założyłam się z Manolo – wyszczerzyłam się zadowolona, że mogę się komuś pochwalić.

- Nie. A o co chodzi?

- Ten kto zdobędzie największą ilość punktów w strzelaniu wygra – oznajmiłam łapiąc go za ramię. Czy chciał czy nie musiał iść ze mną. – Potrzebujemy sędziego.

- I niby ja nim będę? – parsknął.

- Dokładnie – pokiwałam głową.

- Dobrze tylko odpowiedz mi na jedno pytanie.

- Co tylko zechcesz – jeśli to miało go przekonać to czemu nie.

- Czy twoim tatą jest David Russo Generał Sztabu? – wypalił.

Myślałam przez chwilę jak z tego wybrnąć, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział. Wiem co bym usłyszała. Że dostałam pracę po znajomości i nie powinnam tu pracować.

- Tak – odpowiedziałam po chwili. – Ale nie chcę, żeby ludzie się dowiedzieli.

- Czemu?

- Ja, mój tata i praca tuta. Dodaj to wszystko i wyjdzie całkiem fajna praca po znajomości – powiedziałam nie cierpiąc tego.

- Nie wszyscy by tak myśleli. Ja nie – dodał puszczając mi oczko.

- Dobrze wiedzieć, że chociaż mam wsparcie w tobie.

- Nie powiedziałbym, że to wsparcie - ewidentnie nie wiedział, jak się zachować. – Po prostu jestem tu jakbyś chciała pogadać.

- Dziękuję a teraz chodźmy. – pociągnęłam go w stronę budynku. – Muszę wygrać i pokazać Manolo kto tu rządzi.

Weszliśmy do środka, gdzie kręciło się kilka osób, ale gdy tylko nas zobaczyli momentalnie zaprzestali tego co akurat robili. Odłożyli trzymaną w rękach broń i usunęli mi się z drogi.

- Gotowa? – Manolo stał oparty o stół, na którym czekało kilkanaście różnych broni od pistoletów po karabiny.

- Nawet nie wiesz jak. A ty Stephen?

- To się źle skończy – wymamrotał, ale podszedł do stołu stając przed nami. – Zasady są proste. Macie dziesięć strzałów do tarczy zamieszczonej na... - obrócił się. - ... pojebało cię? Co tak, dlatego? – zapytał gniewnie w stronę Manolo.

- Dam radę Stephen – przerwała mu.

- Jak chcesz. – wyraźnie nie był zadowolony. – Tak jak powiedziałem dziesięć strzałów i ten kto zbierze największą ilość punktów wygrywa. Gotowi?

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz