Rozdział 24

4.7K 314 11
                                    

Manolo

W tłumie wyłapałem szeryfa Smithiego, dlatego bez zbędnych ceregieli postanowiłem poruszyć temat który tak bardzo Mikaela unikała.

- Zostań z Sonią. Za chwilę wrócę. – powiedziałem zmierzając w kierunku jaki obrałem by dowiedzieć się jak się sprawy mają. To, że Montgomery został zatrzymany w areszcie i czekał na proces to jedno, ale chciałem wiedzieć, ile dostanie za to co zrobił Mikaeli.

Manewrowałem między ludźmi witając się z sąsiadami, którzy szczerze komplementowali moją dziewczynę. Rzucali nawet że powinien się jej oświadczyć i nie pozwolić odejść. Na końcu języka miałam powiedzieć, że już to zrobiłem, ale wtedy zaczęłyby się kolejne pytania, dlatego tylko kiwałem głową i się uśmiechałem.

W końcu udało mi się dotrzeć do szeryfa stojącego przy budce z piwem.

- Szeryfie – przywitałem się kiwnięciem głowy.

- Manolo – nie odrywał wzroku od roześmianego tłumu, ale wiedziałem, że obserwuje mnie kątem oka wiedząc w jakim celu do niego przyszedłem. – Jak się czuje Mika?

- Dochodzi do siebie – oznajmiłem. – Ale nie po to przyszedłem.

- Chodzi ci o Montgomerego. – trafił w punkt. – Wiesz, że nie powinienem z tobą o nim rozmawiać.

- A pan dobrze wie, że nie odpuszczę tak łatwo. Mikaela przez niego będzie musiała do końca życia nosić aparat słuchowy, bo doszło do niedosłuchu w lewym uchu.

- Przykro mi to słyszeć – jego mina wskazywała, że nie spodziewał się czegoś takiego. – Jednak, dopóki nie wniesie oskarżenia nic nie mogę zrobić. Odpowie tylko za nieumyślne spowodowanie śmierci swojej żony.

- Mikaela nie wniesie przeciw niemu oskarżenia.

- Więc nie ma sprawy. – powiedział dobrze wiedząc jak działa nasz system sprawiedliwości.

Nie ważne jakbym zaczynał temat od razu go ucinała. Wiem, że było to dla niej trudne, zwłaszcza że nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Mikaela jakby po prostu przeszła nad tym do porządku dziennego i starała się zapomnieć.

- Może panu uda się ją przekonać – zaproponowałem.

- Już próbowałem – spojrzał na mnie po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy.

- Naprawdę?

- Nic to nie dało. – wyciągnął z kieszeni paczkę z papierosami i poczęstował mnie, ale odmówiłem. – Nie chciała nawet o tym słuchać. Jak to ona stwierdziła, skoro odpowie za śmierć żony to po co ja mam latać po sądach.

- Jest uparta.

- Zauważyłem – zaśmiał się. – Takich kobieta nie warto wypuszczać z rąk.

- Nie mam zamiaru.

- To dobrze. – poklepał mnie po ramieniu. – Skoro ona nie chcę roztrząsać tematu Montgomerego może warto o nim zapomnieć. Wiem, że nie będzie ci łatwo, bo gdyby chodziło o moją kobietę zrobiłbym wszystko, żeby cierpiał, ale tak jest lepiej. Posłuchaj rady starego człowieka. Nie trać czasu na kłótnie, bo czas jest ulotny. Ciesz się tym co jest w chwili obecnej – wskazał rękę Mikaelę która w dalszym ciągu rozmawiała z Sonią. – Dla takiego uśmiechu warto zapomnieć.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo żadne słowa nie były w tej chwili dobre. Miał rację we wszystkim. Nie mogłem znieść tego, że została skrzywdzona, ale to była jej decyzja. Jeśli nie chciała wnosić oskarżenia nie mogłem jej do tego zmusić.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz