ROZDZIAŁ V

53 6 0
                                    

SOPHIE

Ludzie Zwierzchnika zjawili się znikąd. Sophie wyczuła ich obecność, już w momencie, gdy May ruszyła za nową spektyczką. Posiadała do tego naturalny talent. Bez wysiłku rozpoznawała z kim ma do czynienia. Energia spektryków była znacznie silniejsza niż zwykłych ludzi. Roztaczali wokół siebie aurę, której nie potrafiła dokładnie określić. Zawsze jednak z wyprzedzeniem wyczuwała swoich.

A mimo to jakimś sposobem znaleźli się w potrzasku.

Mogli to przewidzieć. Luke uważał, że trzeba przygotować plan działania na taką ewentualność. Opracować dokładną strategię. Pozostali jednak ugłaskali go, sądząc, że Gilida nie odważy się zaatakować przy tylu świadkach. Pozwolili sobie uwierzyć, że ominie ich konieczność walki. W końcu Arakowie nie posłaliby swojej drużyny w paszczę lwa. Byli naiwni. Przeciwników nie interesowało, czy ktokolwiek zobaczy jak posługują się swoimi umiejętnościami. Zależało im jedynie na dorwaniu dziewczyny.

Dlatego Sophie i jej towarzysze utknęli przed wejściem do łazienki, jak ostatnie niedojdy, pozwalając otoczyć się grupie spektryków w granatowych pelerynach. Nie była jednak zaskoczona takim obrotem spraw. Wiedziała, że May będzie chciała powoli i łagodnie wprowadzić dziewczynę w nową sytuację, a Luke jej na to pozwoli. Nie uśmiechało mu się sprawowanie roli opiekuna. Chciał po prostu wykonać zadanie. Udowodnić, że mimo zgrzytów dadzą sobie radę. Samej Sophie kompletnie nie interesowało, co myśleli o nich inni. Uważała, że utworzenie „drużyny", było jednym, wielkim nieporozumieniem. Arakowie zamiast skupić się na tym, czego naprawdę potrzebował lud Pięciu Krain, zapragnęli zabawy w strategów. Musieli być niespełna rozumu, sądząc że grupa obcych sobie dzieciaków, będzie współpracować ze sobą z takim samym zaangażowaniem, jak ich rodzice lata temu. Zgodziła się na dołączenie do nowej Drużyny Pięciorga, głównie dlatego, że nie miała większego wyboru. Nikt nawet nie spytał jej o zdanie. Pewnego dnia Atkins po prostu wezwał ją do swojego gabinetu i przekazał wieści od rady. Chcieli mieć skład podobny do tego, który walczył przeciwko Gildii w wojnie. A ona była jedyną dostępną spektryczką, władającą ziemską naturą.

Gdyby jednak naprawdę miało dojść w przyszłości do walki i tak potrzebowaliby wsparcia Cazadorów. Nie mogli w piątkę obalić rebelii. Odrobinę liczyła jednak na to, że wszystko ucichnie, a oni z dnia na dzień rozwiążą drużynę, kiedy przestanie być potrzebna. Miała również cień nadziei, że dzięki zaangażowaniu, Arakowie pomyślniej rozpatrzą jej prośby. Że widząc w niej posłuszeństwo, pomogą jej odnaleźć sposób na dostanie się do Archeonu. Tylko ta myśl pozwalała jej zachować równowagę.

Teraz jednak jej motywacje były bez znaczenia. Nie miała zamiaru dać się pojmać, ani zginąć w głupiej galerii handlowej. Musieli znaleźć sposób, by wywinąć się bez szwanku i jak najszybciej wrócić do Spatium. W teorii wystarczyło tylko wsunąć klucz portalowy do którychkolwiek drzwi i przez nie przejść. Żeby to jednak zrobić May musiała wpierw przyprowadzić cel ich podróży.

Wymienili z Luke'iem porozumiewawcze spojrzenia.

― Cokolwiek się stanie, nie rozdzielajcie się ― rozkazał dowódczym tonem. W oczach chłopaka błyszczała chłodna kalkulacja. Musieli skupić na sobie ich uwagę, do momentu, w którym wróci May.

Nagle jeden z przeciwników wystąpił przed szereg. Krótko ścięte włosy przykrył cienką warstwą kaptura. Pod płaszczem był w pełni uzbrojony. Czarny pancerz chronił jego pierś, przedramiona oraz łydki. Przy pasie trzymał szereg noży, którego Sophie szczerze mu pozazdrościła. Może gdyby byli tak przygotowani, zyskaliby jakiekolwiek szansę w tym starciu. Tymczasem oni mieli ze sobą jedynie sztylet Luke'a i swoje moce.

DOM ŻYWIOŁÓW// fantasy yaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz