ROZDZIAŁ XXIX

29 5 0
                                    

SKYLER

            Patrzyła na wodospady, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo trzęsą jej się dłonie. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie chwilę, w której dotrze na miejsce. Nie do końca była pewna w jaki sposób, ale na pewno nie sądziła, że wodospadów będzie więcej niż jeden. Nie spodziewała się również, że noc wcześniej pocałuje ją Luke, a ona sama nie będzie mogła skupić się na niczym innym niż on.

            Kiedy dotknął ją po raz pierwszy była przekonana, że poparzenie było ostrzeżeniem, by nie próbowała go lekceważyć. Myślała, że próbował w ten sposób ustawić ją do pionu, przez co mało go nie znienawidziła. On jednak nie miał na to wpływu. Parzyli siebie nawzajem, a żadne z nich nie wiedziało, jak to powstrzymać. Co gorsza, Skyler nie miała pojęcia, jak z nim o tym porozmawiać. Od wydarzeń w klubie, zdawał się wręcz unikać patrzenia w jej stronę. Poza tym, nie powinna poruszyć tematu przy reszcie drużyny. Dlatego tłumiła wszystko w sobie, aż do momentu, w którym stanęli na pomoście i pierwszy raz od kilku godzin się do niego odezwała:

― Co teraz? ― spytała z lekką obawą, bo choć rozpierała ją ekscytacja, nagle zaczęła się wahać. Może powinna była zapomnieć o swoich korzeniach i starać się żyć zupełnie niezależnie, zamiast pielęgnować w sobie uczucie straty? Całe życie pragnęła widzieć, kto ściągnął ją na świat, a teraz kiedy była o krok od zobaczenia własnego ojca, nie wiedziała, czy da radę.

Jej ręka z przyzwyczajenia powędrowała do agatowego łańcuszka na szyi, ale odnalazła tylko nagie kości obojczyka. Przez chwilę zapomniała, że oddała wisiorek i poczuła się dziwnie bezbronna.

― Rób, co powinnaś ― odparł Luke, tonem który odrobinę dodał jej otuchy.

Zwróciła się do Sophie.

            Dziewczyna wyjęła z kieszeni woreczek z czarnym wrzosem i podała jej go ostrożnie.

― Nie zużyj całego. Może nam się jeszcze przydać ― powiedziała szorstko, choć w pewnym momencie jej głos zadrżał. Nie była jedną osobą, która się denerwowała. ― Musisz wrzucić garść do wodospadu. Stąd go nie dosięgniesz. Zejdźmy na któryś brzeg. Podejdziesz maksymalnie blisko jednego ze strumieni ― oznajmiła Sophie i ruszyła na drugą stronę mostu.

Skyler wyrywając się z odrętwienia wzięła głęboki wdech.

― Jasne ― odchrząknęła Skyler, patrząc na woreczek w swojej dłoni.

Jako mała dziewczynka tak długo czekała na dzień, w którym zobaczy ojca. Codziennie przez myśl przechodziło jej, że to może dzisiaj przyjdzie po nią tata. Wierzyła w obietnicę, jaką złożył Cathy. Tak długo miała nadzieję, że się nią zaopiekuje i wszystkiego ją nauczy.... Że ją pokocha. Przez lata żyła z myślą, że zwyczajnie go nie obchodzi, a później dowiedziała się, że zginął. Poczuła jeszcze większą pustkę, niż ta towarzysząca jej do tej pory. Musiała ją wypełnić, żeby żyć dalej.

― Będzie dobrze ― powiedziała May, starając się w jakiś sposób pomóc. Potarła  jej ramię, prowadząc za Sophie.

Skyler odwróciła się jeszcze, by spojrzeć na Luke'a. On jednak tylko z napięciem patrzył na wodospad. Nie wiedziała, dlaczego jego obecność miała dla niej takie znaczenie w tej sytuacji, ale potrzebowała go. Jego matka też odeszła, nim zdążyła mu cokolwiek przekazać i tak samo jak ona, musiał sam zrozumieć świat, w jakim przyszło im żyć. Bardziej sensowne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy. Przez myśl przeszło jej pytanie, dlaczego on także nie skorzysta z okazji i nie zada pytania swojej matce. Musiał jednak istnieć jakiś powód. Luke był zbyt inteligentny, żeby zwyczajnie na to nie wpaść. Dlatego wolała nie pytać.

DOM ŻYWIOŁÓW// fantasy yaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz