LUKE
W powietrzu zawisło dławiące napięcie, trwające do momentu, w którym rozległy się szepty. Domownicy zaczęli rozglądać się po sobie, zupełnie jakby sądzili, że winowajca sam wystąpi przed szereg. Luke'a ogarnęła nagła fala niepokoju.
Ani słowem nie wspomniał Atkinsowi o tym, że zobaczył Skyler i May na korytarzu, kiedy robił obchód za Profesor Generadlief. Postanowił dać im szansę, jednocześnie żywiąc nadzieję, że się mylił, a dziewczyny naprawdę nie kombinowały niczego przy portalu. Poza tym nie przyłapał ich bezpośrednio obok sali portalowej, tylko na piętrze Vetenich.
Miał ochotę westchnąć z zawodem, gdy okazało się, że jednak miał rację. Szybko zrozumiał, co popchnęło je do tak ryzykowanego posunięcia:
Skyler chciała skontaktować się z kimś, kogo zostawiła na ziemi, a May nie była w stanie odmówić jej pomocy. Może gdyby skończyła z byciem narwaną altruistką, uniknęłaby podobnych problemów.
Luke dyskretnie spojrzał w ich kierunku. Obie usiłowały wyglądać na opanowane, ale panika w oczach dobitnie je zdradzała. May nerwowo obgryzała skórki wokół paznokci, czekając na kontynuację przemówienia dyrektora. Przeszło mu przez myśl, że im szybciej się przyznają, tym łagodniejszą karę mogą otrzymać. Po lekcji z Whitethornem, nie zdziwiłby się, gdyby Skyler wzięła na siebie winę. Wtedy Atkins chciałby potraktować ją ulgowo, ze względu na jej sytuację, prowokując tym samym wzburzenie w reszcie domowników. Na szczęście miała choć tyle oleju w głowie, żeby siedzieć cicho i się nie wychylać.
― Słyszałeś coś o tym? ― spytała Celeste z przejęciem, łapiąc go za ramię. Jej smukłe palce delikatnie musnęły zagłębienie między jego szyją, a barkiem. Przeszedł go zimny dreszcz. W odpowiedzi, zdążył jedynie pokręcić głową, nim dyrektor zaczął mówić dalej.
― Drzwi do portalu były niedomknięte, kiedy rano przechodziłem obok sali ― kontynuował z rozczarowaniem, pobrzmiewającym niczym echo w jego głosie. Luke stłumił chęć przewrócenia oczami. Mógł się tego spodziewać. Nie znał drugiej tak roztrzepanej osoby, jak May. Myślami bywała wszędzie, a zarazem nigdzie. Nic więc dziwnego, że zapomniała zatrzeć za sobą ślady. ― Wiem, że nikt z was się nie przyzna. Byłaby to głupota z waszej strony ― powiedział, dając wszystkim odrobinę wytchnienia. ― Dlatego tym razem, jest to tylko ostrzeżenie. Jeśli sytuacja się powtórzy, znajdę sprawcę. Jestem jednak zmuszony wprowadzić zmiany ― oznajmił nadzwyczajnie szorstkim tonem. Nie spodziewał się takiego zachowania po żadnym z uczniów. Do tej pory ufał im w każdej sprawie. Miał prawo być zły. ― Spada na was odpowiedzialność zbiorowa, dlatego od teraz jakiekolwiek korzystanie z portalu będzie decyzją Araków, a klucz zniknie z gabloty i zostanie jedynie pod moją opieką. Możecie się rozejść ― oznajmił tonem, wprawiającym w poczucie winy.
Ludzie zaczęli wychodzić. Po chwili pokój wspólny wydawał się wręcz opustoszały, gdy czerwonych sof nie zajmowali zniecierpliwieni Puerowie. Wszyscy ze spuszczonymi głowami wrócili do swoich spraw, mamrocząc pod nosem o niesprawiedliwości tej kary. Luke najchętniej również podążyłby z powrotem na zajęcia, ale wtedy poczuł na sobie wzrok Atkinsa. Wiedział, co to oznacza.
Celeste cały czas trzymając go za przegub dłoni, zadarła głowę, by na niego spojrzeć. Uniosła do góry jasne brwi, gestem wskazując mu wyjście.
― Zaraz do was dołączę ― obiecał, na co ona przytaknęła i uśmiechając się zalotnie, wyszczerzyła perłowe zęby.
― Czekamy ― odparła, stając na palcach, by pocałować go w policzek, po czym dołączyła do Tiberiusa.
Luke westchną ciężko i starając się nie skrzywić, ruszył w stronę dyrektora. Odwlekanie tej rozmowy nie miało sensu, a jednak postanowił spróbować, jeszcze raz tłumacząc mu, jak wyglądał obchód z jego perspektywy.
CZYTASZ
DOM ŻYWIOŁÓW// fantasy ya
FantasyTOM PIERWSZY PENTALOGI Z UNIWERSUM PIĘCIU KRAIN. Kiedy Gildia Wyzwolonych zaczyna się odradzać, zarządcy Pięciu Krain przypadkiem odnajdują na ziemi ogromne skupiska eteru. Okazuje się, że wytwarza je pewna nieokiełznana spektryczka. Zlecają więc g...