Diana chociaż raz poszła po rozum do głowy i wyjechała. Prawdopodobnie zrobiła to dlatego, że bała się konsekwencji za próbę uderzenia Rosie, bo na pewno bym jej tego nie podarował. Nie podpisała jednak papierów rozwodowych, ale to też się załatwi. Mam jeszcze czas, bo przed ślubem z Rosie muszę jej wyrobić jakieś dokumenty. Imię już ma, wystarczy jeszcze wymyślić jej nazwisko i datę urodzenia.
— Jutro może zrobię ci śniadanie do łóżka — proponuje Rosie. Moja księżniczka delikatnie się do mnie uśmiecha. Ma podkrążone oczy, bo przez całą noc dręczyły ją koszmary. Co chwilę się budziła, ale rano jak ją spytałem co jej się śniło to odpowiedziała, że nie pamięta.
Mam nadzieję, że to prawda. Nie chce mi się też wierzyć by mnie okłamywała, ona nie wie, że wolę by nie odzyskiwała swojej pamięci.
— Z tobą zgadzam się na wszystko — odpowiada i zaczyna jeść swojego rogalika z ciasta francuskiego. Rosie lubi niewiele rzeczy, więc kucharka jak tylko nas odwiedza musi dać popis.
Nagle pojawia się mój syn. Idzie bardzo powoli i zachodzi Rosie od tyłu. Zarzuca jej ramię na szyję, a ona reaguje momentalnie. Uderza go z łokcia i wykręca mu drugą rękę. Ona naprawdę działa instynktownie. Max nie ma wyboru i musi ją puścić.
Rosie naprawdę jest nieźle wytrenowana.
— Czy ciebie popierdoliło? — pytam wściekłym tonem. Jakim prawem on śmie atakować Rosie. — Zaraz ci tak wpierdolę, że nie będziesz śmiał się nawet popatrzeć w jej stronę!
— Przepraszam — mówi roztrzęsiona brunetka. Jeszcze tego brakowało żeby to ona czuła się winna.
— Ale to nie twoja wina kochanie.
— Chciałem tylko żeby poczuła silne emocje i sobie coś przypomniała — ja pierdole co za idiota. Ja robię wszystko co w mojej mocy by ona nie odzyskała pamięci, a ten postanowił to zepsuć. I licz tu człowieku na własne dziecko, nawet i on chce mi wbić nóż w plecy.
— Nie pomogło — normalnie czuję ulgę słysząc te słowa od Rosie. — Ale dziękuję, że starasz mi się pomóc.
— Jedź sobie skarbeczku, a ja pogadam z Max'em — mówię do brunetki i całuję ją w czoło. Ruszam do mojego gabinetu, a mój syn na całe szczęście za mną podążą.
Wchodzimy do pomieszczenia, a ja dla pewności zamykam drzwi. Nikt nie może usłyszeć naszej wymiany zdań. A tym bardziej Rosie.
— Po jaką cholerę do robisz? — pytam o mało co nie dygocząc ze złość. Nie dość, że sam przypadkowo wywołałem nieprzyjemne odczucia od Rosie to teraz to sama robi Max. Jak tak dalej pójdzie to ona naprawdę zacznie sobie coś przypominać. A to brzmi dla mnie jak koszmar.
— Chcę jej jedynie pomóc — posyłam synowi znaczące spojrzenie.
Zbyt długo go znam żeby uwierzyć w takie bajeczki. To na pewno Diana go poprosiła by postarał się przywrócić Rosie pamięć. Sądzi, że jak moja malutka mnie zostawi jak tylko przypomni sobie kim jest. Owszem nie jestem głupi wiem, że istnieje taka możliwość dlatego zamierzam się zabezpieczyć.
— Obaj wiemy, że Rosie cię najmniej interesuje. Przestaniesz więc się z nią komunikować. Oczywiście jeśli ona cię o coś zapyta to masz jej odpowiadać, bo nie chce by źle się poczuła.
Siadam na swoim fotelu, bo z tych nerwów zrobiło mi się słabo. Kurwa czuję, że niedługo znów mogę mieć zaostrzenie choroby. Naprawdę nie chce by Rosie pomyślała sobie, że jestem słaby i teraz będzie musiała się mną jedynie zajmować.
— A nie pomyślałeś może, że ona też ma rodzinę, która się o nią martwi?
— Skoro nie potrafili jej obronić to na nią nie zasługują. Ja zapewnię jej bezpieczeństwo — odpowiadam pewnie.
Wiem już, że Davis'owi zależy na śmierci mojej małej dlatego już nigdzie nie wyjdzie beze mnie lub ochroniarza, którego jej załatwię.
— Wiesz co tato — robi dwa kroki w moją stronę. — Nie miałem pojęcia, że jesteś aż tak okrutny. Tyle razy przedstawiałeś Davisa jako potwora przez to, że handluje ludźmi. A ty co zrobiłeś? Zrobiłeś sobie z tej dziewczyny maskotkę i perfidnie wykorzystujesz to, że ona nic nie pamięta — oznajmia. Nim zdążam mu coś odpowiedzieć to on wychodzi głośno trzaskając drzwiami.
Może i on ma rację, ale to nie ja zacząłem nasz związek i do niczego jej nie zmuszałem, dlatego teraz nie zamierzam jej oddawać.
***
Oprócz problemów z synem i ze zdrowiem zaczynam też mieć kłopoty w interesach. I niestety na to nie mam żadnego wpływu. Harry Styles, który jest jednym z najważniejszych importerów narkotyków z Włoch przez problemy prywatne zniknął z rynku. Tak samo z Rodrigo Feranto, który jako Włoch miał najlepsze dojścia. Z tego co kiedyś słyszałem to Styles miał poślubić córkę Feranto Marcelle.
Jak znam życie to dziewczyna nie miała na to ochoty i spieprzył, a teraz oni obaj jej szukają.
Nie rozumiem jak w tych czasach ludzie mogą się godzić na takie rzeczy. Chociaż ja sobie sam wybrałem Dianę i zaraz po ślubie już na nią patrzeć nie mogłem. Inaczej jest z Rosie. Mimo, że nie jest nikim znaczącym to nie zamieniłbym jej nawet na prawdziwą księżniczkę.
— Nie to żebym się jakoś mocno upominała, ale obiecałeś mi wycieczkę — właśnie przypomina mi moje kochanie.
Trzeba znaleźć jej jakieś hobby, bo ciągle siedzi na kanapie w moim gabinecie i czeka aż skończę pracę. Oczywiście ma tableta, ale ileż można przeglądać strony internetowe. Jestem pewien, że już się nudzi.
— Czyli Włochy? — dopytuje. Ten kraj ostatnio ciągle mnie prześladuje, ale skoro ona chce to nie ma innego wyjścia. Przy okazji kupię jej jakieś seksowne ciuchy.
— Tak. I szczerze to już nie mogę się doczekać — widzę jak mała się cieszy. Dla tego jej uśmiechu mogę jechać z nią na koniec świata.
Odkłada tablet na stolik i do mnie podchodzi. Wpakowuje się na moje kolana i dostaje buziaka. Jej wzrok pada na ekran monitora i się na nim zatrzymuje.
— Feranto — mówi akurat to nazwisko chociaż w mailu jest ich kilka. Na chwilę też gdzieś odpływa myślami. — Gdzieś już słyszałam to nazwisko. Nie potrafię sobie jednak przypomnieć gdzie.
I całe szczęście.
— To dość ważna rodzina w naszym świecie, więc to możliwe, że jak byłaś u Davisa to jego ludzie o nich wspominali — Rosie kiwa głową i znów się do mnie odwraca poświęcając mi całą uwagę. Czyli robi to co powinna.
Liczę na waszą opinię.