Ojciec jest wściekły. Widać jak coraz większa złość wpływa na jego twarz. Sądził, że wszystko zapomnę i ujdzie mu na sucho to co zrobił. Los jednak jest na tyle przekorny, że przeważnie to co chcemy by zapadło w zapomnienie wypływa w najbardziej nieoczekiwanym momencie. I tak chociaż dwukrotnie straciłam pamięć to odkryłam to co miało być przede mną ukryte.
— Larissa jedynie cię wykorzystywała. Za wszystko płaciłaś, więc ubzdurała sobie, że jak się przeprowadzicie to będzie żyła na twój koszt. Nie mogłem pozwolić by ktoś cię traktował w ten sposób.
I znowu to samo. Nie mam pojęcia ile razy słyszałam od mojego ojca stwierdzenie, że ktoś zadaje się dla mnie tylko po to by odnieść korzyść. To krzywdzące stwierdzenie ciągle mnie prześladuje.
— Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale ona mnie lubiła za to jaka jestem. Nie każdemu zależy tylko na kasie.
— Ale jej zależało. Na samym początku ciągle się przede mną wypinała, a jak już wziąłem sobie jej ciało to udawała wielce poszkodowaną. Dlatego właśnie zapewniłem jej codzienne pieprzenie. Ona nawet z tego żyła — to w jaki sposób on mi to komunikuje uświadamia mi, że ja tak naprawdę nie znam swojego ojca. Od zawsze widziałam jaki on jest, ale do tej pory sądziłam, że nie sprawia mu przyjemności krzywdzenie niewinnych.
A tym bardziej młodych dziewczyn, bo Larissa miała dziewiętnaście lat.
Tyle razy słyszałam jak powtarzał, że rozerwałby na strzępy tych, wszystkich, którzy chcą skrzywdzić takie dziewczynki jak ja. A Larissa była moją rówieśniczką, jej krzywda mu nie przeszkadzała.
— A co zrobiłeś Davis'owi po tym jak mnie oddał jak niewolnicę. Podobno on nie żyję i jestem wprost pewna, że to twoja sprawka — przewraca oczami na moje słowa. Zbliża się też do barku i nalewa sobie drinka.
— To jest zupełnie inna sytuacja. On skrzywdził ciebie, moje dziecko — jednym duszkiem wypija całą szklankę. — A ty zapomniałaś już o tej idiotce, więc nie ma powodu by o tym wspominać.
Jak zwykle zmienia temat. To jest właśnie do niego podobne, jeśli coś jest dla niego nie wygodne.
— A Louis — widzę jak zaciska zdrową dłoń na szklance. Przez chwilę martwię się, że porani sobie jeszcze jedną rękę, ale on ciska tym szklanym naczyniem o podłogę.
— Jestem ciekaw kto ci o nim powiedział, bo z tego co twierdziłaś to zapomniałaś rok ze swojego życia, więc nie powinnaś ani pamiętać o tym co odkryłaś na temat Larrisy, a tym bardziej o Tomlinson'ie. Z ogromną przyjemnością rozprawię się z tym co ma taki długi język!
— Na początku nawet się zastanawiałam czy to nie są kłamstwa. Po twojej reakcji jednak wiem, że wszystko co usłyszałam jest prawdą — oznajmiam i idę na górę. Nie ma już sensu dalej z nim rozmawiać, bo ciągle będzie mi tłumaczył jedno i to samo.
Wchodzę do garderoby i wyciągam czerwoną walizkę. Nie jestem pewna czy od razu jechać do Louisa czy może lepiej zatrzymać się w hotelu. Z drugiej jednak strony w hotelu ojciec bez żadnego kłopotu będzie mógł mnie zadręczać.
Pakuje swoje najpotrzebniejsze rzeczy i schodzę na dół. Im szybciej opuszczę ten dom tym lepiej dla mnie.
— I co zamierzasz do niego jechać? — pyta tata jak schodzę po schodach. W dłoni ma nową szklankę z bursztynowym płynem. — Widziałaś się już z nim? Wiesz, że jest ode mnie starszy — pyta mnie z wrednym uśmiechem.
Powinien już wiedzieć, że jeśli na coś się uprę to nic mnie przed tym nie powstrzyma.
— To do niego pojechałam od razu.
Marszy brwi ze zdziwienia. Pewnie zastanawia się jakim cudem się dowiedziałam o Louis'ei.
— Jak już się wydało, że straciłam pamięć to powinieneś mi zabrać telefon — z uśmiechem informuje go o tym kardynalnym błędzie, który popełnił. Czasem jedno niedopatrzenie może zniweczyć nasze plany i tak właśnie tu się stało.
Ojciec pewnie był wniebowziętym tym, że zapomniałam ten okres, który był dla niego najbardziej niewygodny, a tu przez głupi telefon wszystko się wydało.
— To wszystko się działo tak szybko — nie jestem pewna czy te słowa kieruje do mnie czy do siebie. — Wiedź jednak, że nie miałem nic wspólnego z tą utratą pamięci. Możemy się kłócić, ale na pewno nie zrobiłbym nic co mogłoby w jakikolwiek sposób ci zagrozić.
Pov Louis.
— Ona do ciebie już nie wróci — słowa mojego syna wybrzmiewają w moje głowie. Do tej pory bym go opieprzył i powiedział, że mówi głupstwa, ale teraz gdy wiem, ze Marcella pamięta swoją przeszłość, a to ja właśnie jestem dla niej zwykłą opowieścią to nie jestem już siebie taki pewien.
Ona przecież nie pamięta jak nam było dobrze. Zna mnie tylko z opowieści.
— Nikt jej nie zmuszał to obiecywania mi, że do mnie przyjedzie — pocieszam się tym stwierdzeniem. Nie musiała mi tego mówić.
— Powiedziała to na odczep. W tobie kochała się Rosie, która niestety zniknęła raz na zawsze. Od teraz jest Marcella Feranto, zupełnie inna osoba — informuje i wychodzi. Na całe szczęście, bo ta rozmowa zaczęła mnie już dobijać.
Poruszył temat, który mnie przeraża. A mianowicie to, że Marcella mnie zostawi.
Liczę na waszą opinię. Przepraszam, że dziś krócej, ale ostatnio zmarł mi dziadek, i nie mam czasu na pisanie. Obiecuję jednak, że wam to niedługo wynagrodzę. A i dalej jesteście team Louis czy może Marcelli przyda się inny adorator?