Dopiero po mojej groźbie tata odwraca się w moją stronę. Robi nawet krok w moją stronę by mnie onieśmielić. Nie żałuję jednak ani jednego swojego słowa. Zresztą w jednym momencie wróciłabym do Louisa jeśli byłaby taka możliwość, a tak właśnie będzie jak ojciec nie przestanie mnie kontrolować.
— Nie zrobisz tego — mówi pewnym głosem co muszę przyznać mnie irytuje. Jestem dorosła!
— No to się przekonasz, Louis na pewno się ucieszy z mojego powrotu — po jego twarzy widzę zirytowanie. Z tego co zauważyłam to nie znosi jak wspominam o Louis'ie, a na dodatek jeszcze wtrącam o tym, że zamierzam go zostawić.
— Jako twój ojciec na nic takiego nie pozwalam — widać jak się stara nad sobą zapanować. Nie wychodzi mu jednak, bo zaciska pięści ze złości. — A jeśli dalej będziesz wygadywała te głupoty to za siebie nie ręczę. Ty nie poniesiesz żadnych konsekwencji, ale on już tak.
Znowu grozi mi tym czego boję się najbardziej. A to już można nazwać okrucieństwem.
— Miałeś nie krzywdzić Louisa ani Maxa — przypominam mu przez zaciśnięte zęby.
— A ty miałaś się normalne zachowywać Marci. Zamiast tracić na nich czas poświęć go mi. Nikt nie zna cię tak jak ja. Mogę o wszystkim ci opowiedzieć.
Część chce czym szybciej się na to zgodzić. Poznanie przeszłości jest dla mnie priorytetem, ale szybko uświadamiam sobie, że on może mi powiedzieć dosłownie wszystko.
I co mam zrezygnować z Louisa przez kłamstwa?
— Dziś jestem już zmęczona, ale jutro na pewno do niego pojadę. Przemyśl sobie tato co ci się bardziej opłaca — mówię pewnym głosem i maszeruję w stronę domu.
Z nudów przeszukuje cały swój pokój, wcześniej robiłam to by znaleźć coś co mi pomogło uciec, więc nie robiłam tego uważnie. Tym razem przywiązuje wagę do każdego detala. Mam sporo biżuterii, ubrań, torebek i butów.
Laptop ma założone hasło, więc nie udaje mi się do niego dotrzeć. Niestety nie prowadziłam też żadnego pamiętnika by poznać moje przemyślenia. A to znaczy, że dalej jestem w punkcie wyjścia.
Zrezygnowana kładę się na łóżku, poduszka mi się przesuwa i czuję coś niewygodnego. Odsuwam ją i zauważam czarne etui, a w nim ipada. Pewnie on też ma hasło, ale nie zaszkodzi spróbować. I tym razem wreszcie mam farta, bo on się załącza.
Od razu wchodzę w komunikator internetowy, ale poza wiadomościami do ojca nie ma tu nic interesującego. Widocznie na bieżąco usuwałam rozmowy.
Czytam te od taty i widzę, że mieliśmy naprawdę bliskie relacje. Pisałam z nim o każdej głupocie zupełnie jakby był moim kolegą. To wyjaśnia jego zachowanie.
Cholera, może nie powinnam go tak odtrącać, w końcu on mnie traktował bardziej jak swoją młodszą siostrę niż córkę. A z drugiej strony lepiej nie wchodzić z nim na wojenną ścieżkę. Jeszcze nie wytrzyma i zrobi Louis'owi krzywdę. Póki będę mogła to będę próbowała się dogadać.
Korzystam, więc z zaproszenie na kolację. Ojciec jest wyraźnie zaskoczony moim przyjściem, ale posyła miły uśmiech.
— W twoim towarzystwie od razu wszystko lepiej smakuje — mówi nakładając mi jakiejś zapiekanki z makaronem. Sam jej zapach sprawia, że mam ochotę chwycić za widelec i jeść. — A na deser będzie tiramisu.
— Lubię tiramisu?
— Uwielbiasz kochanie. Wszystko co jest związane z kawą ci smakuje — a to się akurat zgadza.
— Zauważyłam, że umiem mówić po włosku, często tam bywaliśmy?
— Urodziłaś się we Włoszech. Mamy dom kilka mil od Palermo, jeszcze dwa lata temu mieszkał tam mój ojciec, ale wydarzył się pewien wypadek no i zostaliśmy tylko sami — widzę, że ciężko mu o tym opowiadać. Ja za to nic nie czuję, nie mogę płakać za kimś kogo nie znałam.
— Też nie miałeś mamy? — dalej drążę. Dla niego to bolesne, ale muszę się czegoś dowiedzieć.
— Jasne, że miałem, ale ona odeszła wcześniej. I dlatego właśnie obiecałem sobie, że nauczę cię walczyć byś zawsze potrafiła się obronić. Niestety jak widzisz mi się nie udało — oznajmia wpatrując się w talerz. Zachowuje się zupełnie tak jakby nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
— Dzięki temu żyję — kieruje na mnie zaskoczone spojrzenie. — Jak raz byłam na zakupach z Maxem to nas zaatakowali. On oberwał nożem, a ja pokonałam dwóch napastników.
Uśmiecha się, ale i tak widzę jak zaciska pięści.
— Chyba będę musiał skontaktować się z Tomlinsonem i wypytać o jakieś szczegóły.
Zastanawiam się czy powinnam mu teraz wspomnieć, że boję się wody. Tylko tata może mi powiedzieć czy to jest jakiś lęk z dzieciństwa czy może to się stało podczas mojego porwania. Chociaż i tak już mu zepsułam humor, więc jedno więcej pytanie nie zaszkodzi.
— A bałam się wcześniej wody? — zadaje to pytanie, a jemu widelec wypada z ręki. Chyba mam odpowiedź.
— Zanim nauczyłam się chodzić to już potrafiłaś pływać. Owszem pod nadzorem, ale nigdy woda cię w żaden sposób nie przerażała — mówi ze złością. — Nadszedł czas by zacząć działać. Nie mogę czekać ani chwili dłużej winny musi zostać ukarany.
Dokładnie mu się przyglądam i zauważam, że jego oczy się zaszkliły.
— Nie obwiniaj się, ja tego nie pamiętam, możliwe, że coś po prostu mi się poprzestawiało w głowie i mój mózg powiedział mi, że mam bać się wody — jest to głupia wymówka, ale nic lepszego mi do głowy nie przychodzi.
Ojciec też nie wygląda jakby mi wierzył.
— Wiem jak wyglądają tortury z użyciem wody i to one najczęściej powodują strach przed wodą — chwyta moją rękę, bo siedzimy obok siebie. — Ale to już nie istotne. Pokonasz to, sprawimy, że dalej znowu będziesz mogła pływać bez żadnego lęku.
Otwieram już usta by powiedzieć, że nie jest to potrzebne, ale słychać jakieś podniesione głosy z salonu. Do uszu ojca one też docierają, bo wstaje. W tej samej chwili do jadalni wkracza jakiś mężczyzna.
— Marcella — mówi wpatrując się we mnie.
— Po co tu przyszedłeś? — pyta ojciec tym swoim lodowatym tonem.
— To ja powinienem zapytać czemu nie poinformowałeś mnie, że udało się odnaleźć moją narzeczoną — aha czyli to jest ten mój przyszły mąż.
Łapię z nim kontakt wzrokowy, a on nie czekając już na żadną więcej zachętę podchodzi do mnie i łączy nasze usta.
Liczę na waszą opinię.