cz 2.19

167 21 1
                                    


Nie można mnie nazwać osobą bardzo empatyczną. Jednak Lena pracowała dla mnie. Obiecałam jej wszystko wynagrodzić, a teraz ona nie żyje. I to na dodatek z mojego powodu. Tego z całą pewnością nie puszczę Theo płazem.

— Kurwa to była jedna z najlepszych dziewczyn — mówi wkurzony Octtavio. — Zapierdolę tego chłoptasia.

— Zrobisz to — mówię pewnym głosem. Odwracam jednak głowę w stronę blondyna. — Najpierw jednak muszę się dowiedzieć co on takie przede mną ukrywa. A później będziesz mógł zrobić z nim co tylko zechcesz.

Spoglądam jeszcze raz na martwe ciało dziewczyny.

— Pochowaj ją, a ja wracam do domu taksówką. Nie rób też nic z Theo. On zapłaci za to co zrobił, ale na spokojnie. Niech się boi i wygląda naszej zemsty — oznajmiam i wychodzę z tego pomieszczenia śmierdzącego krwią.

To już koniec Theo. Po tym co zrobił, jego los jest już przypieczętowany.

Wracając do domu powinnam przywdziać maskę beztroski, lecz jestem zbyt roztrzęsiona. Podejrzewam, że Louis to zauważy, ale z drugiej strony to nie mogę wiecznie przed nim ukrywać tego co się dzieje.

A ja właśnie wchodzę na wojenną ścieżkę z Theo. Skoro już raz przez niego straciłam pamięć to muszę się trzymać na baczności.

Po wejściu do domu mój humor jeszcze bardziej się pogarsza, bo słyszę irytujący głos tej baby. Nie mogę pojąć czemu Louis jej stąd nie wyrzuci. Ja nie potrafiłabym siedzieć w domu z osobą, na którą patrzeć nie mogę. A on twierdzi, że ma takie odczucia względem swojej żony.

Żony, bo przecież jeszcze się z nią nie rozwiódł.

Korci mnie odrobinę by iść do salonu skąd ją słychać, ale wiem, że z moim obecnym humorem najpewniej rozwaliłabym jej łeb, a sądzę, że Louis nie byłby z tego faktu zadowolony. A nie mam ochoty na kłótnie.

Korzystam więc z bocznych schodów i idę wprost do sypialni. Nie raz widziałam już trupa, ale Lena akurat zapadła mi w pamięć. Ciągle widzę jej martwe i puste oczy. Dostała szybką śmierć, ale niezwykle krwawą.

Po wejściu do pomieszczenia od razu rzucam się na łóżko. Jestem wykończona.

— Księżniczko — dociera do mnie głos Lou. Bardzo szybko zauważył, że się pojawiłam. Szkoda, że jeszcze nie zauważył, że ta baba nadal tu jest. — Aż tak się zmęczyłaś?

Nie jestem pewna, czy w tym pytaniu nie ma kapki ironii. Postanawiam jednak nie wziąć tego jako zaczepkę. Przynajmniej z nim nie zamierzam wchodzić na drogę konfliktu.

— Nie drąż tego tematu. Zajmij się lepiej swoją żoną — podnoszę wzrok na niego.

— Rozmawiałem już z Max'em i powiedziałem mu, żeby swoje kontakty z matką załatwiał poza domem. A tym bardziej naszym.

— Szkoda, że nadal tu jest — znowu układam głowę na poduszkę.

— Nie masz powodu być o nią zazdrosna, bo ona już długi czas nic dla mnie nie znaczy — zbliża się do mnie i siada na brzegu łóżka. — Ja za to jestem, bo ciągle gdzieś znikasz, a ja nie mam pojęcia z kim jesteś i co robisz.

Delikatnie pociera mnie po plecach.

— Nie zamierzam cię męczyć, ale liczę, że opowiesz mi co takiego robisz. Chciałbym być chociaż odrobinę wtajemniczony.

Bardzo bym chciała mi o wszystkim opowiedzieć. Sądzę, że zrobiłoby mi się lżej, ale podejrzewam, że wpadłby we wściekłość i chciałby się skonfrontować z Theo. A boję się, że wynik tej rywalizacji może nie być dla mnie satysfakcjonujący.

Nie zamierzam stracić Lou przez Theo. On jest zbyt dla mnie ważny.

— Jak tylko będę mogła to obiecuję, że wszystko ci opowiem — gorzki uśmiech pojawia się na jego ustach. Rozumiem, bo sama nie mam dziś humoru.

— Mam nadzieję, że wiesz jak to cholernie źle brzmi.

— Tak — zgadzam się, bo nie najlepiej dobrałam słowa. — Obiecuję ci jednak, że nad wszystkim panuję.

Przenoszę swoją głowę na jego kolana. Oczywiście, że go o to nie poproszę, ale pragnę by ktoś mnie teraz przytulił. Przez większość czasu staram się być zimna, ale przychodzi taki czas, że znów staję się małą dziewczynką, która potrzebuje czułości.

On szybko uświadamia sobie czego teraz potrzebuję i zaczyna mnie głaskać po głowie.

— Wiem, że nudzę, ale za każdym razem się boję, że już do mnie nie wrócisz. A to byłaby dla mnie prawdziwa tragedia. Oczywiście nie traktuj tego jak jakiegoś zobowiązania — uśmiecham się i na niego spoglądam.

Na serio dobrze się trzyma na swój wiek.

— Możemy się tak umówić, że na kolejne dwa dni oboje wyłączamy komórki i nic dla nas nie istnieje poza nami samymi — nie chce mi się wierzyć żeby Octtavio dał rady coś załatwić przez dwie doby. Tego nawet on nie dokona.

Szatyn wydaje się być zadowolony z mojej propozycji, bo jego oczy zaczynają błyszczeć. Cieszę się, że wreszcie będę mogła sprawić mojemu mężczyźnie jakąś przyjemność, bo ostatnio go mocno zaniedbałam.

— Dwa razy nie musisz mi składać takich propozycji — wyciąga z kieszeni swój czarny telefon i mi go podaje.

No ja nie mam tyle odwagi żeby oddać mu komórkę. Wyłączam jednak urządzenie, a następnie to samo robię ze swoim i odkładam je na szafkę.

Mój fioletowy smartfon jest zabezpieczony hasłem.

— Chcesz gdzieś wyjść? Do restauracji? Kina? — zadaje pytania, a ja kręcę przecząco głową.

— Nie, mam jedynie ochotę zostać tutaj z tobą i cieszyć się chwilą — nachyla się nade mną i łączy nasze usta.

Nasz pocałunek jest namiętny, ale nie trwa długo. Szybko uświadamiam sobie, że mogę coś od niego wynegocjować. Szkoda zaprzepaścić taką okazję.

Odrywam nasze usta i spoglądam prosto w jego niebieskie oczy.

— Boję się jednak, że obecność tej kobiety może zatruć nasz wspólny czas.

Ona ma stąd zniknąć. Już ja tego dopilnuje.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz