Usta Octtavio są miękkie i cholernie przyjemne. Zupełnie tak jakby zostały stworzone jedynie do całowania. A do mnie to już idealnie pasują. Pozawalam więc na chwilę zatracić się w tej przyjemności, ale szybko rozsądek uderza w moją głowę.
Nie mogę się tak zachowywać. Jestem w związku!
Naprawdę niechętnie kończę naszą czułość i by uświadomić Octtavio, że nie życzę sobie więcej takich wyskoków uderzam go centralnie kolanem w przyrodzeniem. Liczę, że to będzie wyraźny sygnał, że chce by trzymał się ode mnie z daleka.
Mężczyzna skula się z bólu po otrzymaniu ciosu, w swoje wrażliwe miejsce.
— Chyba się zapominasz! — mój głos przyjmuje na tyle ostrego tonu na ile jestem obecnie w stanie z siebie wykrzesać. Obym była przekonywująca.
— Mimo wszystko to lepsze od ciosu nożem — mówi z wyraźnym bólem. Ma jednak odwagę posłać mi znaczące spojrzenie. Chyba poczuł jak zadrżałam w jego ramionach z przyjemności.
— Jeżeli dalej będziesz próbował przekraczać moje granice to nasza współpraca bardzo szybko się zakończy — oznajmiam i czym prędzej ruszam do wyjścia. Spędzanie z nim takiej ilości czasu okazało się błędem, którego nie mogę więcej powtórzyć.
Wolny czas powinnam poświęcać Louis'owi i szukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, a nie siedzieć w towarzystwie tego popierdoleńca.
Wchodzę do domu, w którym panuje ciemność. Nie jest to dziwne, bo jest już pierwsza w nocy. A szczerze to nawet jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy, bo odbycie z Louis'em rozmowy po tym co się stało mogłoby być dla mnie bardzo ciężkie.
Idę najciszej jak tylko potrafię, ale w salonie ciemność jest rozproszona przez lampkę przy której siedzi Louis.
Kurwa, chyba się o mnie martwił.
— Hej — wiem, że to głupie powitanie o tej porze, ale żadne inne słowo nie przychodzi mi obecnie do głowy. Oby tylko udało mi się dobrze kłamać.
— Cieszę się, że już jesteś — widzę, że jest zły. Chociaż może lepsze słowo to rozczarowany.
On także ma świadomość, że nasz związek nie wygląda tak jak powinien. Pewnie to wina tego, że w ogóle go nie pamiętam.
Wstaje i do mnie podchodzi, a następnie robi coś czego w ogóle się nie spodziewam. A mianowicie po prostu mnie przytula. Nie ofiarowuje mi ani jednej wymówki, na którą z całą pewnością zasługuje.
— Przepraszam jeśli cię zawodzę. Obiecuję, że zrobię wszystko co będzie tylko w mojej mocy by polepszyć nasze relacje. Będę się bardziej starał — dyskretnie go obwąchuje, ale tym razem nie wyczuwam nawet najmniejszej woni alkoholu. Co muszę przyznać, że mnie cieszy, bo popadanie w nałóg zbyt przypominał mi mojego ojca.
A mimo że go kocham to z całą pewnością nie chciałabym być z kimś podobnym do niego.
— Ja także się poprawię. Ograniczę trochę swoje wyjścia i więcej czasu będę spędzała z tobą — przez półmrok, który tu panuje nie widzę wyraźnie jego twarzy, ale mogę się założyć, że widnieje na niej teraz uśmiech.
I dobrze. Louis to jedyny, który jest ze mną nie dla korzyści, a dlatego, że mnie kocha.
Pov Louis
Marcella śpi wtulona w mój tors. Powinienem być szczęśliwy z tego faktu. I jestem, lecz mój spokój jest odrobinę niweczony przez to, że jak po powrocie przytuliłem moją księżniczkę to wyczułem na niej męskie perfumy.
Zdaje sobie sprawę z tego, że nie współpracuje z kobietami, ale nie podoba mi się, że jest to aż tak bliska współpraca. Może naprawdę powinienem wejść we współpracę z Rodrigo. On na pewno będzie próbował mnie w jakiś sposób oszukać, ale teraz to najbardziej mi zależy by Marcella została odsunięta od tych interesów, które po pierwsze odciągają ją ode mnie, a po drugie co najważniejsze mogą stanowić dla niej niebezpieczeństwo.
Wiem, że noc to nie jest czas na telefony, ale i tak nie usnę.
Delikatnie odczepiam od siebie brunetkę, która na całe szczęście śpi mocnym snem. Zabieram swój telefon i opuszczam sypialnię. Nie zdziwię się za bardzo jeśli mój plan spali na panewce, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować.
Wyświetlacz na telefonie wskazuje drugą dwadzieścia osiem. Nie wykluczone, że się do niego nie dodzwonię, ale już taki jestem. Jak sobie coś postanowię to muszę od razu przejść do działania. Cierpliwość to nie jest moja najmocniejsza strona.
Schodzę na dół i kieruję się do kuchni, dopiero z tego pomieszczenia wykonuje połączenie. I tak jak się spodziewałem nikt nie odbiera. Mam już odpuścić gdy odzywa się ojciec Marcelli.
— Czy ciebie już do końca popierdoliło — wcale się nie dziwę z takiego powitania. — Jeśli nic ważnego się nie dzieje u Marci to się rozłączam.
— Mam dla ciebie dobrą informację. Zgadzam się na twoją propozycję — dopiero w tej chwili uświadamiam sobie, że popełniłem błąd. Dzwonią o tej porze wychodzę na bardzo zdesperowanego.
On chyba to mimo później pory wyczuł, bo słyszę jego cichy śmiech.
— Co takiego się stało, że teraz postanowiłeś się do mnie odezwać. Czyżby Marcella już się zaczęła tobą nudzić.
Ledwo się powstrzymuje by go nie opierdolić za te insynuacje. To nie jest jednak czas by się z nim kłócić. Teraz panuje rozejm.
— Chcesz się dogadać czy zmieniłeś zdanie? — zadaje to retoryczne pytanie, bo to on myśli, że najwięcej zyska na tej umowie.
— Dla dzieci robi się wszystko, więc tak. Nie ukrywam jednak, że wolałbym obgadać warunki o bardziej przystępnej porze.
— Tak — tym razem nie mogę się z nim nie zgodzić.
— A z Marci na pewno wszystko okej? — jego głos jak zawsze się zmienia gdy o niej wspomina. Mnie oszukać on może, ale jej nie zrobi żadnej krzywdy.
— Tak po prostu zależy mi by tak się nie narażała. Wiem, że Marcella jest dobrze wyszkolona, ale mimo wszystko się martwię. Liczę na to, że się tym odpowiednio zajmiesz.
— W tej kwestii wyjątkowo się z tobą zgadzam. Po tym co ją spotkało nie powinna się aż tak angażować.
Już mam zakończyć połączenie gdy nagle światła w kuchni się zapalają.
Liczę na waszą opinię i informuję, że Octtavio jeszcze się pojawi.