— Ostatnio ciągle mnie wkurwiasz — mówię do Octtavio. Nie rozumiem co mu odbiło. Wiele o nim słyszałam, ale na pewno nie to, że jest jakimś cholernym prześladowcą. A teraz ciągle zatruwa mi życie i stara się mnie kontrolować.
A na to nikomu nie pozwolę.
Wzrusza on ramionami by pokazać mi, że ma gdzieś moje słowa.
— Jeszcze trochę, a wpakuje ci kulkę między oczy — tym razem wybucha śmiechem na moje słowa. O ile te słowa powiedziałam w złości to teraz mam już ochotę wyciągnąć pistolet i do niego strzelić.
Chociaż nie, nie mogę tego zrobić. Byłam tak podekscytowana tym co usłyszę od Leny, że zapomniałam zabrać pistoletu z auta.
— Nie wiem czy to rozsądne na twoim miejscu jest by mi grozić. Jedną ręką mógłbym cię zabić — mówi upijając swoje pepsi z puszki. Przede mną postawił taką samą, ja jednak uparcie tego nie ruszam. A jedynie siedzę i obserwuje jak on coś robi na laptopie.
— Chce już wrócić do domu — to uwłaczające, że muszę mówić takie rzeczy. Moje relacje z blondynem coraz mniej mi się podobają. On stara się mnie ograniczać, a na to pozwolić nie zamierzam.
— Nie opłaca ci się.
Marszczę brwi na jego słowa i posyłam mu pytające spojrzenie. On tylko głośno wzdycha.
— Za około godzinę pojedziemy do Leny, bo Theo chciał się z nią spotkać.
A to chociaż jedna dobra informacja. Przynajmniej nie siedzę tutaj bez powodu. Oby tylko dziewczynie udało się wydobyć od niego jakieś przydatne informacje.
— Dobra, ale po tym wracam do domu i nawet nie myśl, że pozwolę byś traktował mnie tak jak dziś — nie powinnam, teraz się do niego tak odzywać. A tym bardziej nie w jego domu, ale rozsądek to nadal nie jest moja najmocniejsza strona.
— No mi też nie podoba się to jak mnie ignorujesz. Możemy więc umówić się tak, że jak ja będę do ciebie dzwonił to masz odbierać, albo odpisywać na wiadomości. Ja nie należę do tych, których się zbywa — głośno prycham na jego słowa.
A on na ten gest wznosi oczy do góry.
— Jesteś głodna? — kręcę przecząco głową. — Nie mówię o zamawianiu, w lodówce mam kilka rzeczy i moglibyśmy sobie zrobić jakieś kanapki. Ewentualnie tosty, bo ja na przykład jestem głodny i jeśli czegoś nie zjem to będę nalegać by gdzieś się po drodze zatrzymać i później zjawimy się u Leny.
Jak zwykle posuwa się do szantażu. Subtelnego, ale jednak szantażu.
Chwytam za stojącą na drewnianym stoliku puszkę coli i ją otwieram.
— No to zrób coś.
— Ależ oczywiście. Księżniczka Feranto na pewno nie potrafi zrobić nawet kanapek — posyła mi prowokujące spojrzenie. Wiem co wymyślił i powinnam go po prostu mieć gdzieś to co mówi, ale zawsze było łatwo mnie podpuścić.
— Zaraz zrobię ci tą cholerną kanapkę i wepchnę do gardła — warczę i wstaję.
— Obie opcje mi się podobają — oznajmia z wyzywającym spojrzeniem.
Po zrobieniu i zjedzeniu szybkiego obiadu blondyn stara się dodzwonić do Leny byśmy przypadkiem po drodze nie spotkali się z Theo, bo to by sprawiłoby, że stałby się on zbyt podejrzliwy i stał się bardzo ostrożny.
— Po chuj jej telefon! — wrzeszczy Octtavio, bo kilka razy stara się już dodzwonić do dziewczyna. Ona jednak ciągle nie odbiera.
— A może wyciszyła żeby nikt jej nie przeszkadzał.
— Pewnie tak.
Nagle przychodzi mi do głowy pewien pomysł.
— Zadzwoń do ochroniarza i zapytaj się go czy na podjeździe nadal jest auto Theo. On nigdzie nie rusza się bez samochodu — Theo sam prowadzi lub w ostateczności korzysta z usługi kierowcy. Nie wyobrażam sobie go w taksówce lub autobusie.
— Racja — mówi i znów gdzieś dzwoni.
Rozmowa jest krótka i wnioskuje z niej, że wszystko jest po naszej myśli i będziemy zaraz mogli tam jechać.
A naprawdę nie mogę się już tego doczekać, bo jestem bardzo ciekawa co takiego ma do powiedzenia Lena. Istnieje niestety możliwość, że niepotrzebnie się cieszę, bo Theo oprócz pieprzenia nic nie powiedział.
— Wyjechał około pół godziny temu.
Wstaje i dopadają mnie coraz większe wątpliwości. Z jeden strony chce się dowiedzieć czy Theo ma cokolwiek wspólnego z moim porwaniem, a jednocześnie się tego boję, bo jeśli okaże się, że on jest winny to poinformuje o wszystkim tatę, a ten na pewno będzie nalegał by chłopak zapłacił za to głową.
— Wiem, że jest ci ciężko, ale nawet najgorsza prawda jest dużo lepsza od niepewności — mówi o wiele spokojniejszym tonem. Wyciąga też dłoń w moją stronę. Chwytam ją i pozwalam mu się poprowadzić.
Droga mija nam szybko, bo mamy to szczęście nie natrafić na żadne korki. Octtavio prowadzi i nawet słowem nie chciał słyszeć, że mielibyśmy jechać osobnymi autami.
Po dotarciu na miejsce od razu idę prosto do pokoju gdzie powinna być Lena. Chwytam za klamkę, ale drzwi nie chcą ustąpić.
— Co jest kurwa? — pyta blondyn, a ja robię krok do tyłu. Siłuję się z klamką, ale jego cierpliwość wydaje się już być mocno nadszarpnięta, że decyduje się wyważyć drzwi.
Jest na tyle silny, że jednym uderzeniem udaje mu się otworzyć pomieszczenie.
Wchodzę do środka i na widok tej masakry przekleństwa same wydobywają się z moich ust.
— Ja pierdole — mówię widząc leżącą martwą dziewczynę na łóżku. Wiem, że nie żyję, bo na białej pościeli znajduje się mnóstwo krwi.
Robię krok w jej kierunku i zauważam, że ma podcięte gardło. Zginęła tak samo jak Ester. Tylko Lena z całą pewnością nie popełniła samobójstwa.
Została zamordowana i to przez Theo.