Siedzę w fotelu i popijam whiskey. Z przyjemnością też oglądam jak Diana wypłakuje sobie oczy. Najwyraźniej miała bardzo poważne plany względem Rodrigo. Cholernie się cieszę, że one nie wypaliły. Chce żeby zniknęła z mojego życia, a nie zawierała znajomości z ojcem mojej ukochanej.
— Po co mu o tym wspominałeś? — pyta ze wściekłością. Nawet niech nie sądzi, że pozwolę jej się na mnie wyżywać.
To ona rozpoczęła wojnę zgłaszając się do Rodrigo. Ja jedynie wykorzystałem to, że nie powiedziała mu całej dla niej niezbyt wygodnej prawdy.
— A po co ty do niego chodziłaś i mówiłaś, że jesteś moją żoną? — zręcznie odbijam piłeczkę. — Zresztą jak już wcześniej wspominałem to niedługo nią pozostaniesz. Wcześniej nie miałem czasu by zająć się formalnościami, ale teraz możesz być pewna, że doprowadzę sprawę do końca.
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że dostrzegam na twarzy kobiety przerażenie. To oczywiste, ta idiotka nic innego w swoim życiu nie robi jak żeruje na mnie. Wraz z rozwodem skończyłoby się jej pasożytowanie na mnie.
Wprost nie mogę się tego doczekać.
— Dałam ci syna, coś mi się za to należy — przewracam oczami na te słowa, których słucham już od dwudziestu lat.
— Jedynie go urodziłaś. Nic więcej. Chociaż nie mam pewności czy ty w ogóle wiesz kiedy on ma urodziny. Nie raz jak był mały to musiałem go pocieszać, że ci coś wypadło i dlatego nawet do niego nie zadzwoniłaś — i to jest właśnie to czego nie rozumiem w moim synu. Diana tyle razy go skrzywdziła, a ten dalej wydaje się ją kochać.
— Byłam młoda, a ty nie poświęcałeś mi tyle uwagi na ile zasługiwałem — przewracam oczami na jej słowa.
Zawsze ta sama śpiewka. To już robi się nudne.
— A z drugiej strony to zachowujesz się teraz śmiesznie. Jeszcze gdy wydawało się, że to nic nie znacząca dziewczyna to można było cię zrozumieć, ale teraz gdy wiesz kim ona jest to nadal naiwnie wierzysz, że coś między wami może być? Dorośnij Louis — praktycznie wypluwa z siebie te słowa.
Z całych swoich sił staram się nie pokazać jak bardzo mnie zabolały jej słowa. Już któraś osoba z kolei mi mówi, że mój związek z Marcellą nie ma żadnych szans. Jeszcze trochę i sam zacznę w to wierzyć.
Czy to oznacza, że jestem cholernie naiwny uważając, że nasz związek ma jakąkolwiek przyszłość? Nie, nie mogę się przejmować wypowiedzią Diany. Ona to mówi tylko po to by napsuć mi krwi. Chce bym cierpiał, a ja nie dam jej tej satysfakcji.
— Z tego co wiem to Marcella jest zadowolona z naszego związku. A jedynie jej zdanie mnie interesuje — do pustej już szklanki znów nalewam sobie alkoholu. Wiem, że nie powinienem tyle pić, ale obecna sytuacja nie sprzyja abstynencji.
Jak odzyskam swoją księżniczkę to nie będę miał powodu żeby się znieczulać.
— Nawet ja słyszałam o Rodrigo Feranto. Ten człowiek jednym słowem może pozbawić cię życia. A najgorsze, że przez własną głupotę narażasz i siebie i mnie — no i znowu te pretensje. Wścieka się zupełnie tak jakbym kazał jej zdetonować jakąś bombę. Skoro tak bardzo boi się konsekwencji to nikt nie zabrania znowu zniknąć.
— Zawsze możesz się ze mną rozwieść. Mam nawet przygotowany komplet dokumentów.
Po minie Diany wnioskuje, że nawet nie rozważa takiej opcji. A szkoda. Będę musiał przedwsięwziąć inne środki by ją przekonać.
— Nie zamierzam dopuszczać byś narażał naszego syna — i teraz jeszcze zakrywa się troską o Maxa.
Cholera ktoś z zewnątrz naprawdę mógłby pomyśleć, że to dobra matka. Ja już nie dam jednak się na to nabrać. Zbyt długo ją znam.
— O niego możesz być spokojna. Jeżeli ktoś zginie to to będę ja. A mój majątek zostanie wtedy przekazany naszemu synowi, ale w taki sposób być nie miała możliwości z niego korzystać. Nie dostaniesz już ode mnie ani jednego funta — warczę w jej stronę.
— To się jeszcze okaże — informuje i ociera ręką policzek. Następnie wstaje i maszeruje na górę.
Dużo bardziej bym wolał żeby wyniosła się z mojego domu.
Pov Marcella
— Może poproszę szofera by gdzieś panią zawiózł — zagaduje mnie Ester. Tak właśnie ma na imię kobieta, która pełni tu rolę zarządczyni.
Nie mam pojęcia czemu tata ją tu zatrudnił. Ona w ogóle nie przypomina jego stylu bycia. Jest zbyt ponura.
— Nie trzeba, wolę się rozejrzeć po domu. Ta posiadłość jest taka wielka, że na pewno zejdzie mi przynajmniej jeden dzień.
Kobieta ma kamienną twarz, lecz jestem pewna, że mój pomysł nie przypadł jej do gustu. To już jednak nie mój problem.
— Nie ma tu dla pani nic ciekawego.
Unoszę swoją filiżankę z cappuccino i upijam łyka mojej smacznej kawy.
— A wcześniej jak się do mnie zwracałaś? To irytujące, że ciągle nazywasz mnie per pani.
Dalej jej delikatnie pomarszczona twarz nie wykazuje żadnych emocji. Cholera dałabym wiele by móc tak zręcznie ukrywać swoje uczucia.
— Skoro pani nic nie pamięta to moim obowiązkiem jest zachować dystans.
— Jeśli mnie znasz to wiesz, że nie znoszę takich oficjalnych gadek. To, że straciłam pamięć to nie znaczy, że jestem innym człowiekiem. Tata twierdzi, że jestem praktycznie taka sama jak wcześniej.
— Nie wątpię — i nadal nie zmienia tonu. Chyba jednak nie uda mi się z nią porozumieć. — Kazać podstawić auto.
— Nie — odpowiadam. Dokańczam swoją kawę i wstaje. — Nie chce też by ktokolwiek mi towarzyszył, bo sama zamierzam odkryć to miejsce. Wydaje mi się też, że ten dom przywoła do mnie wiele wspomnień.
Nie czekając aż mi coś odpowie wychodzę.
Teraz muszę jedynie znaleźć Antonio i przekonać go by mi opowiedział wszystko co o mnie wie.I tym razem się nie poddam.
Liczę na waszą opinię.