21

868 56 4
                                    

Czarnowłosy jedzie bardzo szybko, a ja i tak zastanawiam się czy nie wyskoczyć z auta. Możliwe, że właśnie ktoś krzywdzi Louisa lub Maxa, a ja siedzę i jadę gdzieś z mężczyzną, który twierdzi, że jest moim ojcem.

- Gdzie mnie wieziesz? - dopytuje. Głowę opieram o szybę i chociaż ostatnim czasem marzyłam tylko o tym by odzyskać pamięć to teraz wolałabym żeby wszystko powróciło do normy.

Zyskałam teraz ojca, ale właśnie tracę Louisa.

- Jedziemy do domu skarbie, jestem pewien, że tam od razu sobie wszystko przypomnisz. A nawet jeśli nie to przecież ważne, że już będziemy razem.

Mój domniemamy ojciec zachowuje się teraz zupełnie inaczej. Jego głos jest o wiele miększy, a także co chwilę posyła mi uśmiech. Nie zraża się też tym, że ja patrzę na niego dość niepewnie.

- Było mi dobrze u Louisa.

- To nie był twój dom Marcello. A on także zachował się niedopuszczalnie, nie miał prawa cię przetrzymywać. I teraz za to zapłaci - na samo wspomnienie Louisa przybiera srogi ton. Nie rozumiem czemu aż tak uparł by obwinić Lou.

- Nie zgadzam się by pan coś robił Louis'owi - na ten zwrot spogląda na mnie tak jakbym co najmniej zrobiła mu jakąś krzywdę. Możliwe, że on naprawdę jest moim ojcem, ale ja obecnie nic do niego nie czuję. Nie zamierzam udawać, że jest inaczej.

- Jestem twoim tatą Marcello, nasze życie się tak ułożyło, że mamy tylko siebie.

Czyli nie mam matki. Byłam tak zaaferowana tym co się wydarzyło, że nie spytałam się nawet o mamę albo ewentualne rodzeństwo. A przecież nie mogę mieć tylko ojca.

- A moja mama, nie mieszka z tobą? - mam nadzieję, że nie panują między nimi takie relacje jak Louisa z Dianą.

- Ty nie masz matki kochanie, jak tylko zajedziemy na miejsce to opowiem ci jak wygląda nasza rodzina. Ostrzegam jednak, że będzie to dość zawiła historia.

Już otwieram usta by zadać mu kolejne pytanie dotyczące mojego życia, lecz nie wypowiadam nawet słowa. Moja przeszłość nie ucieknie, teraz liczy się Louis. Muszę więc za wszelką cenę przekonać czarnowłosego by wypuścił Lou i Maxa.

Dom do którego zostaje przywieziona jest ogromny i bardziej przypomina pałac. Ciemna elewacja, a także duża ilość okien. Do tej pory uważałam dom Louisa za duży, ale tutaj to jestem pewna, że się zgubię.

Ciekawość każe mi jak najszybciej opuścić pojazd i pobiec do domu. Miejsce, w którym się wychowałam powinno wzbudzić we mnie jakieś emocje. Szybko jednak uświadamiam sobie, że moje nadzieje są płonne. Skoro widok ojca nic nie wskórał to nie sądzę by jakieś meble przywróciły mi wspomnienia.

Obecnie temat mojej amnezji musi pójść na bok, teraz najważniejszy jest Louis.

- Może chodźmy do domu skarbie - czarnowłosy dotyka mojego ramienia, ale ja robię się odrobinę usuwam i musi zabrać swoją rękę. Robi zawiedziony wyraz twarzy, ale nie próbuje mnie już dotknąć.

- Mam nadzieję, że jak tylko pójdę z tobą to zadzwonisz i każe uwolnić Louisa i Maxa, oni mi bardzo pomogli.

- Nie chce nawet myśleć w jakim charakterze cię trzymali. Jeśli ktokolwiek cię do czegoś zmusił to za to zapłaci Marcello - i znów ten lodowaty ton.

Ciemnowłosy mężczyzna wysiada z auta, a następnie okrąża samochód i otwiera drzwi. Wyciąga dłoń w moim kierunku, ale ja jej nie chwytam. Wysiadam, ale i tak staram się zachować między nami dystans.

- Chcesz od razu pójść do swojego pokoju czy może wolisz bym oprowadził cię po domu? Wszystko ci pokaże i opowiem jak wyglądało twoje życie skarbie - znów narusza moją przestrzeń osobistą i układa dłonie na moich ramionach.

Nie rozumiem czemu on ciągle mnie dotyka. Wolałabym żeby zachowywał dystans.

- Wolę byś pan najpierw wykonał telefon - specjalnie go tak nazywam, bo zauważyłam, że tego nie lubi.

- Proś o co tylko chcesz Marcello, ale na pewno mu nie odpuszczę.

Delikatnie popycha mnie w stronę domu.

Nie znam go, więc nie wiem co powiedzieć by dał mi się namówić na uwolnienie Louisa. A przecież każda chwila jest w takiej sytuacji ważna. Nie mogę dalej tracić czasu.

- Obecnie to ty jesteś dla mnie obcą osobą. A jego znam i był dla mnie dobry - wydaje się być głuchy na moje błagania. Ciągnie mnie wprost do tego domu.

W środku jest tak samo mrocznie jak na zewnątrz. Ściany są w takim samym odcieniu jak elewacja. Większość mebli jest z drewna i panuje tu typowy włoski styl.

Przynajmniej już wiem czemu znam włoski i lubię wszystko co jest związane z tym krajem.

- Skoro jestem pana córko to chyba zależy panu na tym co czuję. A ja naprawdę nie chce by coś się stało Louis'owi - mój głos już zaczyna się łamać. Spoglądam w błękitne oczy mężczyzny i widzę w nich tylko obojętność.

- Niepotrzebnie się do niego przywiązałaś, ale to nic, szybko zapomnisz o tym co się stało i wszystko między nami wróci do normy. A teraz chodź do swojego pokoju, na pewno od razu się tam rozluźnisz i poczujesz jak w domu.

Chwyta mnie za rękę i znów gdzieś ciągnie.

A ja mam już dość. Do tej pory starałam się z nim współpracować, po dobroci skłonić by zostawił ważne mi osoby w spokoju. Skoro jednak tak się nie da to muszę spróbować czegoś innego.

- Ile mam lat? - pytam.

- Dwadzieścia jeden - odzywa się, a mi kamień spada z serca. Patrząc na niego przez chwilę obawiałam się, że jestem niepełnoletnia. Na szczęście przynajmniej to mam z głowy.

- Oznacza to, że jestem już dorosła i nie mam żadnych praw by mnie tu zatrzymać. Jeśli ich nie wypuścisz to możesz być pewien, że już nigdy mnie nie zobaczysz - sama jeszcze nie wiem gdzie pójdę, ale teraz to nie istotne. Ważne by mój szantaż się udał i Louis odzyskał wolność.

- Marci ty teraz nie jesteś sobą - mówi pouczającym głosem. - Nigdy nie stawia się kogoś obcego ponad swoją rodzinę.

- Już mówiłam, że teraz to ty jesteś dla mnie obcy. To Louisa kocham - dopiero po wypowiedzeniu tych słów uświadamiam sobie co takiego zrobiłam.

Na twarzy ciemnowłosego pojawia się wściekłość. Zrozumiał to w inny sposób niż powinien.

- Wykorzystał to w jakim jesteś stanie! Teraz to już na pewno go zabiję i to w najbardziej okrutny sposób jaki istnieje.

Chce zaprzeczyć, ale on nie czekając już na nic mocniej zaciska swoją rękę na mojej dłoni i ciągnie mnie na górę.

- On nic mi złego nie zrobił! - krzyczę, ale on nie reaguje. Wpycha mnie jedynie do któregoś z pokoi i zamyka drzwi na klucz.

Co ja zrobiłam?


Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz