cz 2.21

193 20 0
                                    


— Nie spodziewałam się, że tak miło można spędzić czas w domu — mówię z uśmiechem na ustach leżąc na torsie Louisa. Ma już swoje lata, ale jest na tyle sprawny, że nie jeden dwudziestolatek mógłby mu pozazdrościć.

— Poczekaj aż gdzieś wyślemy Maxa, wtedy będziemy mieli cały dom dla siebie. Wezmę cię nawet na blacie kuchennym — śmieje się na jego słowa.

— Już nie mogę się doczekać — szepcze i znów całuję jego słodziutkie usta. — Zaczyna się ściemniać, a ja mam ochotę na wspólną kąpiel w basenie.

Uśmiech z jego ust od razu znika. Czyżbym powiedziała coś złego.

— Nie chce byś się znowu wystraszyła — układa dłoń na moim policzku i delikatnie go pociera.

Już mi wspominał, że jak się u niego pojawiłam to bałam się wody.

— Rosie się bała. Ja nie — znowu cmokam jego wargi. Owszem pierwszy raz po wejściu do wanny poczułam dyskomfort, ale szybko uświadomiłam sobie, że nie mogę ulegać bezsensownym lękom. — Zresztą w twoich ramionach będę całkowicie bezpieczna.

— No to chodź — wstaje i bierze mnie w ramiona. Nie zwraca uwagi na to, że oboje jesteśmy nadzy.

Bardzo mi się podoba ten spontaniczny gest.

— Nie wiem czy już ci to mówiłem, ale uwielbiam cię — uśmiecham się na jego słowa. Mimo wszystko to lepsze niż powiedzenie, że mnie kocha. Dalej cała się spinam na to wyznanie i nie mam pojęcia co odpowiedzieć.

— Tato — widzę irytację Louisa gdy docierają do nas te słowa.

— Odwróć się — warczy i bardziej mnie do siebie przyciska.

— Oj daj spokój. Przecież wiesz, że się nią nie interesuję — mam ochotę mu odpowiedzieć, że on też jest mi obojętny. Nie robię jednak tego, bo nie chce by sobie coś pomyślał. — Macie gościa.

Jest tylko jedna osoba, która mogłaby przyjść zarówno do mnie jak i do Louisa.

— Powiedź mojemu ojcu, że jutro do niego zadzwonię — no i szlag trafi nasze postanowienie, że nie używamy telefonów. Trudno lepsze to niż wizyta mojego tatusia.

— Sami mu to powiedźcie, bo ja się go boję — obecnie go nie widzę, ale słyszę jak odchodzi. Louis za to zaczyna się znowu kierować na górę.

— Szkoda, że własnego ojca się nie boi.

— Z tego to akurat powinieneś być zadowolony — w sypialni ubieramy się tak by nie było widać, że dopiero co poradowaliśmy nago.

Mimo wszystko jestem też zadowolona, że to Max natknął się na mojego ojca, bo nie sądzę by dobrze zareagował na ten widok.

— Raz mu wspomniałem, że może cię odwiedzać kiedy zechce, ale sądziłem, że będzie wybierał bardziej racjonalne godziny. Za chwilę będzie dziesiąta w nocy — mówi mi Louis jak już schodzimy na dół.

Tata siedzi w salonie. Na całe szczęście nie wygląda wcale na nietrzeźwego. Może wreszcie ograniczył alkohol.

— Stało się coś? — pytam, bo naprawdę tą wizytę nie można uznać za normalną.

— Nie. Po prostu obiecałaś, że będziesz utrzymywała ze mną kontakt, a nie odzywasz się od kilku dni. Zresztą Theo też gdzieś wyparował i tak sam sobie siedzę.

Staram się nie okazywać żadnych emocji, ale wiadomość o zniknięciu Theo nie jest wcale dobra. Są tu dwie możliwości. Mógł wyjechać, bo znowu coś knuje lub Octtavio nie dotrzymał słowa i prawdopodobnie brunet jest już trupem.

— Mogłeś wpaść o wcześniejszej godzinie — delikatnie wtrącam żeby nie poczuł się urażony. — Właśnie mieliśmy się położyć.

— Ty nie chodzisz spać o takiej porze. Jedźmy do klubu, możemy nawet we trójkę jak bardzo będziesz chciała.

Musi się czuć bardzo samotnie skoro chce już znieść towarzystwo Louisa bylebym tylko z nim wyszła.

Robi mi się go szkoda, więc podchodzę do niego i siadam obok.

— Przepraszam, ale dziś na serio nie mam ochoty. A co powiesz na to by iść jutro do kina. Tylko we dwoje — robi wymuszony uśmiech.

Chyba będzie trzeba poszukać mu jakiejś kobiety. Nie sądzę żeby któraś długo z nim wytrzymała, ale przynajmniej na jakiś czas będę miała spokój.

— Okej — łapie moją twarz w swoje dłonie i składa mi na czole pocałunek.

Wstaje, i chyba ma zamiar sobie iść.

— Pamiętaj, że w ostateczności to i on — rzuca spojrzeniem na Louisa. — Może ci zrobić dziecko.

Nie wierzę, że on to powiedział na głos.

Tatuś nie robiąc jednak sobie nic z tego po prostu wychodzi.

— O czym on mówił do cholery? — pyta Lou, który wydaje się być w jeszcze większym szoku niż ja.

— O niczym, w głowie mu się pomieszało od tego pijaństwa — podchodzę do mojego mężczyzny i daje mu szybkiego buziaka w usta.

Ruszam też do naszej sypialni, a tam wyciągam swój telefon z szafki. Włączam urządzenie i dzwonię do Octtavio.

— O wreszcie się do mnie odzywasz. Czym na to zasłużyłem po dwóch dniach milczenie — przewracam oczami na jego pełną pretensji wypowiedź.

— Mam też inne rzeczy na głowie, a nie tylko ciebie. Powiedź lepiej czy coś ci się udało nowego ustalić — nie wspominam mu od razu o zniknięciu Theo, bo mam dziwne, wrażenie, że mógłby od razu pojechać go szukać.

A nie chce nawet myśleć co by mu zrobił jak on już by wpadł w jego ręce.

— Ja też mam inne rzeczy do zrobienia — uśmiecham się na jego gburowaty ton głosu.

Obraził się. Pewnie jest wściekły, że spędzam czas z Louis'em, a nie z nim.

— Lecz w odróżnieniu od ciebie nie próżnuję. Wpadnij do mnie jutro, musimy coś ustalić — oznajmia i kończy połączenie.

Pewnie chodzi mu o jakiś kolejny transport używek. Zajrzę do niego, ale dopiero po spotkaniu z ojcem i wytłumaczeniu mu, że na razie nie ma co liczyć na wnuki.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz