Alkohol od razu wylatuje z mojej krwi jak tylko uświadamiam sobie co mogłam zrobić. Zdradziłabym Louisa. Człowieka, któremu zawdzięczam tak wiele. A co najważniejsze przecież ja go do cholery kocham. Nie muszę sprawdzać jak mi będzie z innym mężczyzną. Jestem zadowolona ze swojego związku.
— Kochanie nie musisz sobie przerywać — mówi ojciec stojąc obok drzwi. — Ta informacja, którą zamierzam wam przekazać może chwilę poczekać.
O nie. Nie mogę zostać sama z Theo. To jest zbyt ryzykowne.
— Mów! — rozkazuje mu. Muszę oczyścić swoje myśli. I przemyśleć swoje priorytety. To co dopiero się stało to jest wyraźny znak, że trzeba poważnie wziąć się za przeprowadzkę. Mieszkając z Louis'em nie będę narażona na tak wielką pokusę.
— Okej — ojciec widząc w jak podłym humorze jestem nie zamierza się ze mną kłócić. I dobrze. — Póki co to jeszcze nic pewnego, ale nasi ludzie wpadli na ślad Davisa. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli to już za kilka dni będzie o u nas.
Z jednej strony chcę już spotkać tego człowieka i zapytać go czemu wyrządził mi tak wielką krzywdę? Część mnie boi się jednak tego spotkania. Czyżbym była aż tak wielkim potworem i zamierzała wejść z nim współpracę. Chciałam zająć się handlem ludźmi? Jeżeli to prawda to mam nadzieję, że już nigdy nie będę taka jak wcześniej.
— Skoro to nic pewnego to nie powinieneś tu tak wpadać — wtrąca Theo zirytowanym tonem. Minę ma także kwaśną. No cóż musi się pogodzić z tym, że już nic nie będzie wyglądało jak wcześniej.
— Dlatego nalegam żebyście kontynuowali — mówi tata z uśmiechem na ustach.
Naciągam spodnie na tyłek i ubieram moją bluzkę. Następnie opuszczam pomieszczenie, bo ono bardzo źle na mnie działa.
— Nie należy rezygnować ze swoich pragnień — zaczyna tata podążając za mną. Kurwa czemu nie może się zachowywać jak normalny ojciec i przestać wpychać mnie ww ramiona Theo. Czy naprawdę tak trudno jest zrozumieć, że się zmieniłam. — Marci czemu nie chcesz oddać się przyjemności?
Przystaje, bo już mam dość tych słów. Na pięcie odwracam się także w stronę ojca.
— A ty czemu nie chcesz zrozumieć, że ja chce być z Louis'em. Theo to już przeszłość — tłumaczę patrząc mu prosto w oczy. Liczyłam, że dzięki temu będę bardziej przekonywująca, ale po jego spojrzeniu widzę, że mi się nie udało.
On jest przekonany do swojej racji. Nie ma potrzeby dalej sobie strzępić języka.
— Chce wracać do domu — informuje. Spędziłam tu kilka godzin, więc nie ma prawa już mnie zmuszać bym dłużej tu została.
— Okej — cholera, nie spodziewałam się, że tak szybko i bez żadnych sprzeciwów się zgodzi. — Ale wracasz z Theo.
To już jest podłość. I on śmie twierdzić, że mnie kocha. Już otwieram usta żeby zaprotestować, ale ojciec mnie wymija.
Na pewno mu tego nie zapomnę.
Odkąd tylko odzyskałam pamięć to jeszcze nie podróżowałam w tak napiętej atmosferze. Oboje z Theo się do siebie nie odzywamy. A ja na dodatek nie mogę się doczekać aż wreszcie dojedziemy na miejsce i będę mogła się ulotnić.
— Nie wiem jak ty, ale ja z chęcią bym dokończył to co zaczeliśmy — brunet przerywa przerywa panującą między nami ciszę. Nie ukrywam jednak, że wolałabym nie usłyszeć tej propozycji.
— Przecież wiesz, że to niemożliwe.
— Niby dlaczego? — pyta zerkając na mnie. Wiem, że w nocy jest mniejszy ruch, ale mimo wszystko powinien się bardziej skupić na prowadzeniu auta.
— Bo jestem w związku i nie zamierzam zdradzać Louisa — parska śmiechem na moje słowa. Czy to aż takie dziwne, że chce być wierna?
— On jest starszy od twojego ojca — tym razem to ja przewracam oczami. Wiek nie ma żadnego wpływu na moje uczucia. Poza tym i tak bardzo dobrze się dogaduje z Lou. — A co ważniejsze on nie jest nikim ważnym. To zwykła nic nie znacząca płotka.
Dobrze, że za chwilę dojedziemy, bo jeszcze trochę pogada tych głupot, a nie zdołam nad sobą zapanować i coś mu zrobię.
— Byłabym wdzięczna gdybyście wreszcie przestali chcieć za mnie decydować. To moje życie i to ja będę decydowała z kim się zwiążę — przypominam tą oczywistą rzecz. Szkoda, że ludziom z mojego otoczenia tak trudno to pojąć.
— Moja Marcella nigdy by tak nie powiedziała.
Wreszcie wjeżdża na naszą posesję. Chwytam za klamkę i otwieram drzwi.
— Bo ja już nie jestem twoją Marcellą — mówię tą gorzką prawdę i opuszczam auto.
Oni nie chcą mnie. Pragną odzyskać tę osobę, którą byłam wcześniej, lecz ona już nie powróci.
***
12. 05. 2014
Tata zachowuje się zupełnie tak jakby nic się nie wydarzyło, a ja i tak zachowuje względem niego pewną rezerwę. Nie dlatego, że zabił człowieka. Nie jestem głupia i wiem, że nie raz już to zrobił. Jestem zła, że pozbawił życia osobę, która była dla mnie ważna.
Chciałabym się związać jeszcze z kimś, ale naprawdę się tego boję. Nie chce znów widzieć jak osoba dla mnie ważna zostaje zabita.
18. 07. 2014
Długo tu nie zaglądałam, ale przez prawie dwa miesiące nie działo się nic szczególnego. Wszystkie te dni były takie same. Aż wreszcie wczoraj wydarzyło się coś nowego. W odwiedziny przyjechał do nas mój kuzyn Theo.
I z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest on najfajniejszą osobą z całej mojej rodziny.
Nie widzieliśmy się przez trzy lata i muszę szczerze przed samą sobą przyznać, że on się bardzo zmienił. Chociaż może mi się tak wydaje, bo jak ostatni raz go widziałam to nie zwracałam uwagi na płeć przeciwną. Teraz jednak mogę stwierdzić, że bardziej interesującego chłopaka od niego nie poznałam.
I jestem pewna, że czas, który z nim spędzę będzie niezapomniany.
Teraz już rozumiem czemu Theo tak usilnie stara się mnie przekonać byśmy spróbowali. Wszystko wskazuje na to, że byliśmy razem przez bardzo długi czas. Nie był to pewnie stały związek, ale jak tylko do nas przyjeżdżał to odświeżaliśmy swój związek.
A teraz naraz się to skończyło.
Nagle mój telefon zaczyna dzwonić. Nie patrząc na ekran odbieram połączenie.
— Marcella przyjedź do nas szybko — to jest głos Maxa. Wydaje się być dość spanikowany.
Skoro on sam mnie wzywa to coś musiało się stać.
Liczę na waszą opinię. I decydowaliście, że na miejsce Okrutnego Losu będzie publikowany Mój Grzech.