20

890 59 4
                                    

Zatrzymuje się, lecz się nie odwracam. Nie wiem kto tam jest, ale jestem też ciekawa co to za Marcella przyjechała do Louisa. Na pewno dokładnie go wypytam o kogo chodzi. Nagle ktoś łapie mnie za ramię i odwracam w swoją stronę.

Oczywiście reaguje na tę napaść na moją osobę, wyrywam się z uścisku mężczyzny.

— Co jest do cholery! — warczy Max w stronę starszego faceta. Na moje oko jest on grubo po pięćdziesiątce. Czarne włosy w większości zostały siwizną.

On jednak dalej mi się wpatruje co naprawdę nie jest przyjemne.

— Tak się o ciebie martwiliśmy Marcello, już się bałem, że nigdy cię nie odnajdziemy — zwraca się do mnie zupełnie jakby mnie znał. A może on mnie zna? Wreszcie znalazł się ktoś kto może mi coś o mnie powiedzieć.

— To jakaś pomyłka, nie sądzę by pan znał Rosie — odzywa się Max i do nas jeszcze bardziej zbliża. Ja nie potrafię wypowiedzieć nawet słowa. Jestem zbyt zdezorientowana.

— To nie jest żadna Rosie tylko Marcella — mówi gniewnym głosem mężczyzna i znów chwyta mnie za ramię. Ciągnie mnie jednak w stronę gabinetu Louisa, więc nie protestuje. Tam na pewno nic mi się nie stanie.

— Mój ojciec na pewno nie będzie zadowolony jak zobaczy jak traktuje pan Rosie! — oznajmia Max, ale nic poza tym nie robi, chyba ten facet musi być kimś ważnym. Kurwa nie mam pojęcia co o tym myśleć.

— Panie Feranto — woła ten, który mnie tu przyciągnął jak wchodzimy do pomieszczenia. Louis gwałtownie wstaje widząc zaistniałą sytuację. Podnosi się też siedzący naprzeciwko niego czarnowłosy mężczyzna.

Powoli też odwraca się w moją stronę. I on także wpatruje się we mnie jakbym była duchem.

— Puszczaj w tej chwili Rosie! — mówi podniesionym głosem Louis.

— Gdzie ty się podziewałaś kochanie, tak bardzo się o ciebie bałem — mówi do mnie czarnowłosy. Przyglądam mu się dokładnie, ale on na pewno nie jest Theo. Kim więc jest?

— Marcella bardzo dziwnie się zachowuje, zupełnie jakby mnie nie poznawała — wtrąca starszy z nich.

Z ich rozmowy wnioskuje, że mnie znają i nazywam się Marcella. I chyba zaraz się dowiem o sobie więcej. Nareszcie.

— Zaszła tu chyba jakaś pomyłka — do wymiany zdań dołącza się Louis. Co sprawia, że czarnowłosy odwraca się do niego.

— Powiedź mi w tej chwili co moja córka u ciebie robi i dlaczego tak dziwnie się zachowuje!? Co jej zrobiłeś?! — wrzeszczy w taki sposób, że sama prawie podskakuje ze strachu.

Wyłapuje jednak z jego wypowiedzi jedną ważną rzecz. Jestem jego córką. Jest to dla mnie szok, bo szczerze to najpierw wydawało mi się, że może on być jakimś moim byłym partnerem. Zresztą wygląda jakby był ledwo po trzydziestce, że nic dziwnego, iż nie wzięłam pod uwagę, że może być moim ojcem.

— Nic jej nie zrobiłem — tłumaczy Louis, ale to nie zadowala ciemnowłosego. Dopada on do Lou i uderza w twarz.

Chce do nich podbiec, ale zatrzymuje mnie ten facet, którego spotkałam w salonie.

— Ja straciłam pamięć, nie wiem kim jestem! — krzyczę by go zatrzymać.

I to na całe szczęście działa, bo mężczyzna, który twierdzi, że jest moim ojcem się zatrzymuje i powoli odwraca do mnie.

— Jak możesz mnie nie pamiętać, jestem twoim tatą — jak mówi do mnie to jego głos robi się taki miękki. Zbliża się do mnie jeszcze bardziej, a ja dostrzegam, że jego oczy są takiej samej barwy jak moje. A może tylko mi się to wydaje.

— Została podarowana ojcu przez Davisa — wreszcie Max zabiera głos. Nie rozumie, że nawet nie próbował bronić Louisa. Jakby ja nie była blokowana to na pewno bym starała się pomóc Lou. — Była mocno pobita i nic nie pamiętała. Nie mieliśmy pojęcia kim jest.

— Nie zrobiliście też nic by się dowiedzieć kim jest — czarnowłosy wyciąga broń z kabury.

Nie, na pewno nie pozwolę by coś im zrobił. Nie zgadzam się na to.

— Jeśli ktoś ma za to odpowiedzieć to ja, a nie mój syn. On nie podejmuje tu decyzji — widzę, że z nosa szatyna sączy się krew. Nie przestaje się wyrywać, bo tak bardzo chce się przy nim znaleźć.

— Spokojnie Marcello — szepcze intruz, ale ja nie przestaje. Nie mogę w spokoju obserwować to, że zaraz może dojść tu do tragedii.

— Ja nie krzywdzę niewinnych, nie pozwolę jednak by stąd odszedł póki nie będę miał pewności, że nic nie zrobił mojej córce. A twój los to jest już przesądzony — czuję jak coś we mnie pęka słysząc te słowa. Do oczu napływają mi łzy.

Nie, Louis'owi nie może się stać krzywda, nie zniosę tego.

— Nie! — głośno się sprzeciwiam. Zwracam tym na siebie uwagę ciemnowłosego. — Nic nie pamiętam, nie wiem nawet czy to wszystko co mówisz jest prawdą. A Louis mnie uratował i się mną zajął chociaż zostałam mu oddana by się mną zabawił, a później zabił.

— Moja mała — zbliża się do mnie, a następnie wyciąga dłoń w moim kierunku. Chyba chce dotknąć mojej twarzy, ale ja odwracam głowę na bok. Wolę żeby mnie nie dotykał, tym bardziej, że zamierza zrobić krzywdę Louis'owi. — Usilnie cię szukałem, więc gdyby tylko chciał odkryć twoją prawdziwą tożsamość i zlecił to swoim ludziom to szybko by się dowiedział kim jesteś.

— Sądziliśmy, że Rosie jest jedną z tych dziewczyn, które sprzedaje Davis.

— Ona ma na imię Marcella! — wrzeszczy mężczyzna przerywając wypowiedź Maxa. — A wy ją przetrzymywaliście!

Zaczyna chodzić po pomieszczeniu, chyba zastanawia się co zrobić. Szkoda, że mnie nikt nie pyta o zdanie.

— Dziś jest mój szczęśliwy dzień — oznajmia wpatrując się we mnie. — Wreszcie cię odzyskałem kochanie, dlatego nie zamierzam dziś brudzić sobie rąk ich nędzą krwią.

Po moim ciele przebiegają dreszcze. Nie chce by dalej mówił o śmierci Louisa.

Jeszcze bardziej się do mnie zbliża, starszy mężczyzna się wycofuje puszczając moje ramię. Zadzieram głowę do góry by spojrzeć na tego, który twierdzi, że jest moim ojcem.

— Nareszcie wracasz do domu Marcello — tym razem to on łapie mnie za ramię i wyciąga z pomieszczenia. — Zajmij się nimi Alessandro — poleca jednocześnie drugiemu mężczyźnie.

— Ale ja nie chce nigdzie stąd jechać — protestuje.

— Przecież wracamy do domu córeczko — odpowiada ignorując to co mam do powiedzenia.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz