— Twoja matka Gina wielokrotnie próbował się ciebie pozbyć będąc w ciąży — mówi tata. Wiem jak to brzmi, ale biorąc pod uwagę, że miała wtedy zaledwie czternaście lat lub może i nawet nie skończone to patrzy się na to w zupełnie inny sposób. — A jej matka kazała jej zaprzestać tej czynności dopiero jak mój ojciec obiecał, że jeśli cię nam oddadzą to dostaną dwa miliony euro.
Dwa miliony. Tylko tyle jestem warta. Już jako dziecko została przehandlowana jak zwykły towar na rynku.
— Później jednak postanowiła mnie odzyskać.
Ojciec wykrzywia twarz w niezadowoleniu i zaciska pięści. Widać, że ten temat nie jest dla niego przyjemny, ale nie mogę odpuścić. Teraz gdy jest poirytowany to najłatwiej wyciągnę z niego prawdę.
— Sądzę, że chciały wyciągnąć ode mnie więcej kasy. A ty jako siedmiolatka sporo już rozumiałaś i nie mogłem dopuścić do tego by namieszała ci w głowie. Nie zamierzałem dopuścić do tego byś płakała, przez matkę, która by ci wmówiła, że cię kocha. Nie zależało jej na tobie — chociaż nie pamiętam jak się wtedy czułam to teraz jest mi przykro.
Wiem, że byłam wpadką, ale dopiero teraz widz jak bardzo niechcianą.
— Rozumiem — wstaje i idę do garderoby.
Karmelowe leginsy zakłada w ślimaczym tempie. Liczę na to, że ojciec zdąży już wyjść z pokoju, lecz zastaje go w tym samym miejscu. Nie chce się poddać.
— Muszę ci pokazać nasze rodzinne zdjęcia albo coś co ci przywróci inne wspomnienia. Nie możesz o mnie myśleć jedynie jako bezwzględnym mordercy, który zabił twoją matkę, która zresztą sobie na to zasłużyła.
Kiwam głową na tak chociaż mam teraz ochotę pojechać do Louisa i ukoić smutek w jego ramionach.
Wiem jednak, że zrobi on wszystko by nie wypuścić mnie z domu, więc bez słowa idę do jego sypialni. A tu jest dokładnie tak jak sobie wyobrażałam. Mrocznie. Minimalistycznie z przewagą ciemnych kolorów.
Ojciec z jednej z szafek wyciąga wielką książkę.
— Moja mama zawsze zajmowała się takimi sentymentami. Później to ty zamieszczałaś coraz to nowe zdjęcia. Jak zniknęłaś to co chwilę je przeglądałem.
Rozglądam się gdzie tu usiąść, a tata w tym samym momencie łapie mnie za dłoń i ciągnie za swoje łóżko. Jest ładnie pościelone, więc nie wiem czy w nim spał. Jak wróciłam do domu przed północą to dalej kręcił się po domu, bo dał mi buziaka przed snem.
Obejmuje mnie ramieniem i układa album na moich kolanach.
Na początku pokazuje mi zdjęcia jak byłam niemowlakiem. Prawie na każdym zdjęciu jestem ja, zupełnie jakby zaczęli zbierać wspomnienia dopiero jak pojawiłam się na świecie. Przeważnie występuje przy ojcu chociaż pojawiają się pojedyncze z dziadkami.
— Nie miałeś mnie czasem dość? — dopytuje. Widać, że ciągle za nim biegała, a on przecież był wtedy młodym chłopakiem.
Tata odwraca głowę w moją stronę i patrzy na mnie z czułością.
— Zakochałem się w tobie jak tylko pierwszy raz cię zobaczyłem. I szczerze to bardzo mi schlebiało, że ciągle się ode mnie domagałaś uwagi — przekręca stronę i pokazuje mi jedno ze zdjęć. — Popatrz tu.
Wskazuje na fotografie gdy siedzę w siodle na karym koniu.
— Mój ojciec, a twój dziadek uwielbiam jeździć na tych zwierzętach. Ja zawsze podchodziłem do nich z rezerwą, ale on ciągle cię zachęcał, więc jak to ja ci uległem. Czego szybko pożałowałem — nagle poważnieje. — Bardzo dobrze jeździłaś, ale w wieku jedenastu lat koń zrzucił cię z siodła. Dwa dni byłaś nieprzytomna, miałaś wstrząśnienie mózgu, ale jakimś cudem nic sobie nie złamałaś.
Po samym sposobie jaki mi to opowiada widać, że są to dla niego traumatyczne wspomnienia.
— Od tej pory masz szlaban na przejażdżki konne.
Dalej jeszcze pokazuje mi inne zdjęcia, lecz nie wzbudzają one we mnie żadnych wspomnień. Zupełnie tak jakbym patrzyła na obce dla mnie fotografie.
— Żadnych wspomnień — stwierdza z przykrością ojciec po zamknięciu albumu. — Już nie mam pomysłu co zrobić by pobudzić twój mózg.
Chce wstać, ale on nie zabiera swojego ramienia. Nie chce bym wstała.
— A może pojedziemy do Włoch. To w Mediolanie się urodziłaś i spędziłaś połowę swojego życia. Na pewno tamten dom podziała na ciebie pozytywnie — uśmiecha się, bo bardzo podoba mu się ten pomysł.
Ja jednak nie jestem do tego pozytywnie nastawiona. Taki wyjazd odsunąłby mnie tylko od Louisa, a i tak już mam utrudniony z nim kontakt.
— Może odpuśćmy na razie ten wyjazd — rzucam.
— Ale dlaczego? Dla mnie to żaden problem. Sama zdecydujesz czy Theo z nami pojedzie czy nie.
Już otwieram usta by zaprzeczyć, ale tata szybko wstaje.
— Sam już się stęskniłem na swoim domem. Wiesz, że nawet czasem się zastanawiam czy nie lepiej by było na stałe powrócić do Italii. Ta ponura Anglia nie raz doprowadza mnie do szału — mówi po włosku. Widocznie chce wyłapać czy nie zapomniałam języka.
— Louis ostatnio zabrał mnie na wycieczkę do Włoch — używam tego samego języka co on. — Ale przez kłopoty w interesach musieliśmy szybciej wrócić i wtedy właśnie wydało się kim jestem.
— Nie spodziewałem się, że to kiedyś powiem, ale współpraca z nim okazała się jedną z lepszych rzeczy w moim życiu — teraz przechodzi na angielski.
A no właśnie Louis był bardzo zadowolony z tej współpracy. Oby ona się nie zakończyła.
— Ale dalej robicie razem interesy?
Ojciec prycha.
— Oczywiście, że nie. Już się nie mogę doczekać aż ten człowiek raz na zawsze zniknie z naszego życia.
Chce zaprotestować, ale on opuszcza pokój. Jak mam z nim się porozumieć skoro on zawsze wychodzi jak tylko coś przestaje mu się podobać. Ciekawe czy wcześniej też w ten sam sposób mnie traktował.
Lecz nie zamierzam dać się zbyć.
Wstaje i wychodzę z jego pokoju. Idę na dół, a następnie do jadalni, bo jest już po dziewiątej, a to oznacza, że zaraz będzie podawane śniadanie. Nie ma ojca, ale za to przy stole siedzi Theo.
— Strasznie ciężko ostatnio cię zastać skarbie. Zaniedbujesz mnie — przewracam oczami na jego słowa, ale i tak siadam przy stole.
Ignoruje jego zaczepkę. Owszem podoba mi się on fizycznie, ale to nie jest najważniejsze.
— Jeżeli kiedykolwiek będziesz miała jakieś pytania to lepiej przyjdź do mnie — rozgląda się by sprawdzić czy na pewno jesteśmy sami. — Ja nie ubarwię historii tak jak to robi twój ojciec.
Liczę na waszą opinię.