Rozdział 15 - Mocniejsze lub większe bóle glowy

228 13 4
                                    

To co jest w świetle, oglądamy z ciemności.

Tytus Carus Lukrecjusz

Nie chciał myśleć o profesorze, ale to nie było łatwe, kiedy Lucjusz zachowywał taką ciszę. Malfoy przeważnie niewiele mówił, chyba, że miał akurat coś do powiedzenia. Jednak obecne milczenie miało w sobie jakieś napięcie, które sprawiało, że Harry'emu trudno było wysiedzieć na swoim krześle. Pospiesznie skończył kolację i wstał, ponieważ nie miał pojęcia, co miałby zrobić innego. Nie do końca czuł się dobrze z tym, że uciekał jak tchórz przed ciszą, a może przed świadomością, że człowiek, o którym powiedzieli tak wiele złych rzeczy w przeszłości mógł stracić dziecko. Nie był pewien czy chciał znać prawdę, ponieważ na razie domysły oznaczały prostą drogę, ale miał wrażenie, że historia Snape'a mogłaby nim wstrząsnąć. W końcu po dwudziestu latach nadal był sam.

Lucjusz obserwował go uważnie, kiedy po kilku wykrztuszonych słowach opuszczał jadalnię. Nie zatrzymywał go jednak. Może również chciał zostać sam. Nie wątpił, że Snape nie doczeka się przeprosin. Lucjusz zapewne się ku takim nie skłaniał. A jednak był pewien, że profesor pojawi się jutro o umówionej godzinie. Podpowiadało mu to przeczucie, a ono rzadko się myliło.

Zamknął drzwi do pokoju szczelnie i rzucił się na łóżko, zmęczony jak nigdy. Adrenalina podczas treningu utrzymywała go w ruchu i napędzała do dalszego działania. Nie spodziewał się jednak, że zmęczenie psychiczne jest czymś, co faktycznie tak mocno oddziałuje na ludzi. Hermiona opowiadała im o czymś podobnym, ale wrzucali to pomiędzy bajki. Mecze quidditcha nie zależały od tego kto i kiedy pokłócił się z dziewczyną. A przynajmniej odmawiał przyjęcia czegoś tak śmiesznego do wiadomości.

Teraz jednak kiedy w jego ciele nie pozostało ani krzty siły, aby choćby się podnieść i przebrać w piżamę, miał wrażenie, że to wszystko wina niezbyt przyjemnej kolacji. Pomimo tego, że nie miał przy sobie przyjaciół, nie nudził się ani przez chwilę. Lucjusz zachowywał ciszę, ale odzywał się również podnosząc ciekawe tematy. Coraz częściej wtrącał uwagi o innych szermierzach i Harry miał wrażenie, że faktycznie stawał się członkiem wspólnoty.

Nie miało to jednak znaczenia w tej chwili, kiedy Snape wyszedł tak nagle. Może był tak zszokowany, ponieważ po raz pierwszy widział profesora faktycznie poruszonego. A był świadkiem, kiedy Syriusz nazywał Snape'a śmierciożercą i mordercą przy wszystkich. To jednak bolało najwyraźniej mniej niż strata bliskich i Harry po części rozumiał jego cierpienie. Jeśli Snape nie poznał nigdy swojego dziecka – byli w podobnej sytuacji, bo on nie miał okazji zamienić nawet zdania z rodzicami.

ooo

Ranek nadszedł o wiele zbyt wcześnie, ale tym razem był lepiej przygotowany do biegu. Lucjusz stał przed dworkiem rozciągając się odrobinę. Mężczyzna wydawał się o wiele spokojniejszy niż poprzedniego wieczora, chociaż Harry nie miał pojęcia skąd w ogóle wyciągnął taki wniosek. Lucjusz milczał w ciszy rozgrzewając swoje mięśnie.

- Powiedz, jeśli przestaniesz nadążać – rzucił Malfoy i to było jedyne ostrzeżenie, które dostał.

Pewnie sądziłby, że Lucjusz się popisuje, ale to były ćwiczenia fizyczne. Umiejętności tak sprawnego poruszania się musiał nabyć treningiem, więc Harry nie miał prawa odbierać mu tego. Lucjusz zresztą zapewne nie przejmował się tym, co o nim myślał, dopóki szanował jego wiedzę. A tej również nie mógł zaprzeczyć.

Lucjusz szybko zdobył nad nim przewagę. Rosa jeszcze nie opadła i ich spodnie były mokre do kolan, ale mężczyzna nie wydawał się tym kłopotać. Na pewno nie krępowało to jego ruchów, Harry jednak nie mógł powiedzieć tego samego o sobie. Dresowe spodnie stały się cięższe od wilgoci, którą wchłonęły. Coraz trudniej było mu brodzić w wysokiej trawie. Było sporo niższy od Malfoya.

SZERMIERZ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz