To jest wasza godzina i panowanie ciemności.
- A za tem grzesznicy mają swoją godzinę?
- Tak... a Bóg ma swoją wieczność!
Josemaría Escrivá de Balaguer
Niezręczna cisza trwała pomiędzy nimi nadal, ale Harry skupił się na machaniu różdżką, ciesząc się, że przynajmniej ta część ich treningu przebiegała tak przyjemnie. O wiele łatwiej ćwiczyło się, kiedy widziało się postępy, a chociaż ściany dworu Lucjusza ucierpiały tego dnia kilkukrotnie, przynajmniej niczego nie podpalił. Starał się nawet użyć jednego z zaklęć, które znalazł w księdze, ale nie dostrzegł efektu końcowego. Nie czuł, aby jego magia zaangażowała się w pełni w czar, więc zapewne to była jedna z tych porażek, które musiał przełknąć.
Lucjusz obserwował go i instruował w kompletnej ciszy. Malfoy miał w zwyczaju ćwiczyć z nim tylko w czasie poranku, gdy sam wykonywał swój rytuał. Popołudniami Harry trenował sam, pod jego czujnym okiem i wiedział doskonale, że Lucjusz śledził każdy jego ruch. Mężczyzna często poprawiał ułożenie jego nadgarstków, co początkowo bawiło go, ponieważ nie widział różnicy. Milimetr w jedną czy w drugą nie był problemem, ale faktycznie jego ciało poruszało się już inaczej, jego magia w całkiem inny sposób odczytywała go. Miał wrażenie, że porozumiewał się ze sobą samym na całkiem innym poziomie i Ron zapewne wyśmiałby go za tak idiotyczne teorie. Czuł się jednak kompletny. To było prawie tak jak wtedy, gdy u Ollivandera wybrał swoją różdżkę.
A może to ona wybrała jego. Nie był pewien gdzie zaczynała się granica. Nie obchodziło go to jednak o ile dalej mógł poruszać się z tą płynnością, ze szpadą w dłoni, która śpiewała do niego przecinając powietrze, a magia szalała wokół, kiedy pozwalał się jej uwalniać.
Kiedy spojrzał za siebie, Lucjusz spoglądał na niego z wyraźnym zadowoleniem, jakby nareszcie poczynili jakieś postępy. Spędzone w Pokoju Życzeń godziny nie poszły zatem na marne. A może koszule dały mu więcej swobody, kiedy nie krępowały go jak mugolskie koszulki.
Snape stanął w drzwiach niespodziewanie i Harry zamarł gotowy w zasadzie do ataku. Mistrz eliksirów zmarszczył brwi na widok jego strony, a potem spojrzał mu prosto w oczy, jakby chciał przejrzeć się w jego duszy. I Harry wzniósł swoje słabe blokady, całkiem świadom tego, że jeśli Snape chciałby użyć na nim legilimecji, raczej nie wybroniłby się z tego. Już łatwiej byłoby mu przeszyć mężczyznę szpadą.
Mężczyzna jednak nie zaatakował go w żaden sposób, wyglądał jednak na zirytowanego.
- Wszystko w porządku, Potter? - spytał Snape wprost.
Harry nie znał odpowiedzi na to pytanie od bardzo dawna. Dla niego nic nie było w porządku. I na pewno jeszcze długo nie miało się poprawić. W tej chwili jednak, kiedy trzymał szpadę w dłoni, potrafił to nazwać szczęściem.
- Tak, panie profesorze - odparł Harry.
Snape westchnął, jakby nie spodziewał się wcale innej odpowiedzi.
- Witaj Severusie - rzucił Malfoy.
- Nadal z tobą nie rozmawiam, Lucjuszu - rzucił Snape bez mrugnięcia okiem.
Malfoy minął ich, wychodząc na korytarz bez słowa. Harry był pewien, że Snape miał bardziej na myśli 'nadal z tobą nie rozmawiam szczerze', bo w ostatni weekend nawet wściekły prowadził konwersację z Lucjuszem. Harry poznał kolejną definicję 'nie-rozmawiania' i był w szoku, że ten zwrot potrafił zrobić tak oszałamiającą karierę, a słowa nadal padały.
- Potter - rzucił Snape niepewnie i to brzmiało jak pytanie.
- Naprawdę wszystko w porządku - odparł.
![](https://img.wattpad.com/cover/356003711-288-k878057.jpg)