Leżeli, bladzi i spokojni, jak by spali pod ciemnym, zaczarowanym sklepieniem.Joanne Kathleen Rowling
Harry obudził się zanim wstało słońce. I od razu był całkiem świadom tego, gdzie się znajdował. Jego nogi leżały w poprzek ud Lucjusza, który wydawał się nadal pogrążony w głębokim śnie. Harry starał się zabrać swoje kończyny ostrożnie, ale silna dłoń złapała go za kostkę i ścisnęła niemal boleśnie, zanim zdążył faktycznie wykonać ruch. Lucjusz obrócił się na bok i otworzył oczy, przyglądając mu się z pozoru obojętnie. Palce mężczyzny jednak poruszały się po wystającej kości jego stopy powoli i ostrożnie.
- Wybierasz się gdzieś? Budzenie kogokolwiek o tej porze nie jest w dobrym guście – rzucił Malfoy.
Harry niemal miał ochotę się zaśmiać.
- Mam zostać? – spytał wprost.
Nie planował wczorajszej nocy. Kiedy zdecydował się jednak iść do Lucjusza, nie myślał o następnym ranku. Budzenie się przy kimś wydawało mu się, aż nazbyt intymne. Nie spodziewał się, aby Malfoy chciał go w łóżku o poranku. To po prostu wydawało się nieodpowiednie. I skrępowanie, które teraz czuł tylko podkreślało jego teorię. Byli obaj nadzy. Nie pamiętał jak zasypiali. Wczoraj wszystko było w porządku, ale w ciemności łatwiej było się ukryć. W świetle dnia cała sytuacja wyglądała całkiem inaczej.
Lucjusz pociągnął jego nogę mocniej, zmuszając go do przysunięcia się bliżej. Nie bardzo wiedział czego oczekiwać, ale Malfoy obrócił go na brzuch, a potem położył się na jego plecach, wgniatając go w łóżko i to naprawdę było dobre. Na policzkach Lucjusza musiał pojawić się zarost, bo ostre igiełki wbijały się w kark Harry'ego, kiedy mężczyzna zaczął całować jego skórę.
- Nie wiem jak Severus może twierdzić, że nie myślisz – szepnął Malfoy w jego ucho. – Kiedy ty myślisz o wiele za dużo – poinformował go całkiem poważnie i Harry prawie zachłysnął się powietrzem, kiedy zdał sobie sprawę, że to co usilnie się teraz wciskało między jego pośladki było niczym innym niż penisem mężczyzny.
Mimowolnie wypiął się do tyłu, żeby poczuć to mocniej. Nie był w najlepszej kondycji. Wczoraj do zabawy włączyły się takie mięśnie jego ciała, o których nie miał najmniejszego pojęcia, że istniały. Miał naciągnięte coś pod lewym kolanem, ale ta obecna pozycja nie wymagała od niego zbyt wiele ruchu. Lucjusz całował jego kręgi, posyłając wzdłuż kręgosłupa kolejne dreszcze. Nie bardzo miał jak sięgnąć pod siebie, ale jego własny członek ocierał się o prześcieradło przy każdym silniejszym pchnięciu mężczyzny.
Nie był pewien jak długo będą się o siebie tak ocierali, ale Lucjusz nie wydawał się planować szybkiego końca. Jego palce błądziły po ramionach Harry'ego, po żebrach, aż zatrzymały się na jego tyłku i odciągnęły pośladki Harry'ego na boki, wprowadzając głębiej już całkiem przyjemnie twardy penis.
- Czy nie powinieneś najpierw… - zaczął niepewnie, ale Lucjusz prychnął w jego skórę.
- Nie wejdę w ciebie teraz. Mamy trening – poinformował go całkiem poważnie mężczyzna.
Harry nie był pewien w takim razie, co Lucjusz kombinuje, bo penis Malfoya ustawił się przy jego wejściu. Mężczyzna pchnął do przodu lekko, ale zamiast wsunąć się w niego, członek naparł jedynie na jego mięśnie co nie było tak całkiem złe. A potem ześlizgnął się w dół, aż na jego jądra, zostawiając po sobie mokry ślad. Starał się zacisnąć nogi, ale to było bezsensowne. Lucjusz ocierał się o niego leniwie i bez – wydawać by się mogło – konkretnego planu. Tępa główka penisa mężczyzny pieściła jego jądra, trzon członka usadowił się tak pomiędzy jego pośladkami, że kiedy je zaciskał, czuł jak fiut Lucjusza twardnieje z każdą chwilą. I powoli budujące się napięcie zaczynało dawać się we znaki i jemu. Starał się jakoś ukraść chociaż trochę tarcia, ale prześcieradła nie dostarczały zbyt wiele wrażeń.