Czasem noce są zbyt ciemne, by je ujrzeć.
Stanisław Jerzy Lec
Zmęczenie, które odczuwał, było przyjemne. Magia przepływała przez całe jego ciało jednolicie. Kilka godzin spędzonych ze Snape'em na czystej wymianie zaklęć było czymś, czego potrzebował. Dotychczasowe zajęcia, które mieli razem nie nastrajały go zbyt pozytywnie, ale okazało się, że Obrona Przed Czarną Magią jest czymś, co profesora naprawdę fascynowało. I znał się na tym przedmiocie. Nie mógł nie zastanawiać się dlaczego do tej pory Snape nie uczył ich oficjalnie w Hogwarcie, ale wybory Dumbledore'a były dla niego tajemnicą już przedtem.
Snape nie szczędził mu nieprzyjemnych uwag, ale jednocześnie Harry miał wrażenie, że mężczyzna faktycznie zaczyna go szanować. Zmiana była niemal niezauważalna. Usta Snape'a były mniej zbite w wąską kreskę i czasami nawet widział w jego oczach coś na kształt aprobaty, kiedy udało mu się instynktownie odparować klątwę rzuconą wprost w niego. A Snape znał się na zaklęciach – tego nie można było mu odmówić. Mężczyzna przeważnie wyglądał przyciężko w tych swoich wielowarstwowych szatach, ale poruszał się niczym wąż i to porównanie bynajmniej nie miało w sobie śladu złośliwości.
Harry spodziewał się, że ich zajęcia będą bardziej stacjonarne i dostanie kolejne księgi, których zawartość będzie musiał pochłonąć, ale Snape przeszedł do części praktycznej, słusznie zakładając, że czasami podczas walki nie było nawet czasu na formułowanie konkretnych zaklęć. Spodziewano się zresztą, że będzie używał tych kilku konkretnych, których brzmienie było powszechnie znane. Trudno byłoby mu również rzucać Niewybaczalnymi w Snape'a. Jak dotąd nie odnaleziono żadnego przeciwzaklęcia i wątpił, aby coś miało się na tym polu zmienić.
W sobotę rano dotarł do dworu Lucjusza prawie odprężony. Trenował ze szpadą dzień wcześniej w Pokoju Życzeń i był zadowolony z efektów. Nie ruszał się jeszcze z pełną płynnością, ale jego ciało miało się zmieniać z biegiem czasu. Nie chodziło jedynie o zwykłe procesy dorastania, ale codzienne ćwiczenia i biegi pozwalały mu się poczuć sobą. Miał większą kontrolę nad kończynami, które do tej pory robiły w zasadzie co chciały. Nawet podczas eliksirów prowadzenie noża po składnikach wydawało mu się prostsze. A może po prostu poznał Snape'a lepiej i nie podskakiwał już za każdym razem, kiedy profesor znajdował się w zasięgu jego wzroku.
Nie bał się już Lucjusza. Początkowa niepewność została zastąpiona przez całkiem zwykłą podejrzliwość. Traktowanie Lucjusza inaczej byłoby czystym idiotyzmem. Malfoy wydawał się niezmienny ze swoimi poglądami, które w zasadzie – jeśli spojrzało się z jego punktu widzenia – zapewne miały sens. Dla Harry'ego to nadal było zbyt przesiąknięte egoizmem i nie stanowiło powodu do dumy. Nie potrafił jednak całkiem potępić Malfoya, ponieważ prawda była taka, że nie wiedział jak sam postąpiłby na jego miejscu, gdyby jego ambicje sięgały tak daleko.
Lucjusz nie powitał go i tym razem w drzwiach, i zapewne miało tak pozostać, ale Harry znał doskonale drogę do swojego pokoju, więc przebrał się pospiesznie. Dwór wydawał się nienaturalnie cichy i odnosiło się wrażenie, że nigdy tak naprawdę nie tchnął życiem. Korytarze pełne portretów zapewne miały być wypełnione pamięcią o rodzie, a nie stanowić elementu ozdobnego. Dwór bardziej wyglądał jak mauzoleum Malfoyów niż mieszkalna posiadłość i może dlatego Lucjusz nie żył tutaj, przeznaczając budynek do celów bardziej prywatnych i nieprzeznaczonych dla niepowołanych oczu.
Harry zdawał sobie sprawę, że po części już stanowi sekret Malfoya. Pytanie o kochanków, kiedy sam ukrywał się w jednym z pokoi, może faktycznie było nie na miejscu. Lucjusz wydawał się rozbawiony i może sądził, że Harry był zazdrosny o tych bezimiennych ludzi, ale tak naprawdę nie do końca wiedział, dlaczego w ogóle rozpoczął ten temat. Snape był wściekły na Malfoya za to co stało się wcześniej i może chciał to wykorzystać, ale nie udało mu się to w pełni.
