ROZDZIAŁ 12

519 17 4
                                    

NATALIE

Postanowiłam sobie, że jak przyjadę do pracy to będę pracować bez przerwy. I prawie by mi się to udało, gdyby nie to, że Rosita musiała pilnie wyjechać do Włoch i muszę ją zastąpić. A więc dzisiaj w biurze robiła 5 rzeczy na raz. Projektowałam, popisywałam papiery, ogarniałam krawcowe, modelki i fotografów. Dopiero tak naprawdę w porze obiadowej mogłam zwolnić i w spokoju coś zjeść i napić się kawy. A potem do samego wieczora już pracowałam na pełnych obrotach i nim się spostrzegłam zostałam w biurze sama. 

Włączyłam swoją ulubioną muzykę i wróciłam do projektowania nowej kolekcji. Nie trwało, może z 10 minut a rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Nim go znalazłam spod sterty papierów minęło dobrych kilka chwil. W końcu jednak go znalazłam i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Laura, czym mnie bardzo zdziwiła. Ale w ostateczności odebrałam.

N: Słucham?
L: Natalieee!! Co tam u ciebie?! Pracujesz? Czy odpoczywasz?
N: Pracuje. A dlaczego tak dziwnie mówisz? Coś się stało?
L: Yyyy.... nie. Chociaż tak, albo nie. Albo jednak tak. 
N: Laura mam trochę pracy, mogłabyś mi powiedzieć co się dzieje?
L: Okey już mówię. Gaszzz szszszsz poszsszz....
N: Nic z tego co powiedziałaś nie zrozumiałam, prócz jakiegoś szszsz...
L: Słuchaj tylko się nie denerwuj. I jeśli stoisz to usiądź.
N: Zaczynam się denerwować Laura.
L: Byliśmy w klubie.
N: Jacy my?
L: Ja, Pedri, Ferran, Sira, Fermin, Lamine oraz... Gavi.
N: Co zrobił?
L: Pobił się z tym twoim.... Aaronem.
N: Nie moim i dlaczego to zrobił?
L: To że się z nim pobił to nic. Gorzej, że zgarnęła go policja i aktualnie siedzi w areszcie. 

W pierwszej chwili nie zarejestrowałam co powiedziała Laura, ale gdy do mnie dotarły te słowa, wstałam gwałtownie z fotela.

N: Jak to kurwa siedzi w areszcie? Którym? Gdzie? 
L: Przy Carrer de Balmes.
N: Za 10 minut tam jestem.
L: Dzięki.

Rozłączyłam się i w pośpiechu wzięłam swoją torebkę. Oszaleje z nim przysięgam! Już rozumiem upicie się w klubie, ale bójka i siedzenie po niej w areszcie?! Przecież to kompletnie nie w stylu Gaviego. Muszę się pilnie dowiedzieć co tak naprawdę się stało.

Wybiegłam z windy i w nerwach próbowałam otworzyć samochód. Niestety 3 razy kluczyki mi spadły i po chwili rozległ się alarm mojego samochodu.

- Kurwa mać!- powiedziałam i w nerwach uderzyłam szpilką swój samochód, który jak za użyciem czarodziejskiej różdżki przestał wydawać dźwięk alarmu.

Koniec końców udało mi się wsiąść do samochodu i wyjechać na ulicę Barcelony. Powiedzieć, że jadąc na ten komisariat nie złamałam żadnych zasad ruchu drogowego to tak jakby nie powiedzieć nic. Gdy dojechałam w końcu na ten komisariat, zauważyłam przed wejściem wszystkich przyjaciół. Zaparkowałam samochód centralnie przed nimi i wysiadłam z samochodu.

- Tylko go nie zabijaj! Proszę cię!- powiedział Pedri, składając ręce do modlitwy.- Bardzo go lubimy. 

- Jeszcze nie wiem co mu zrobię.- powiedziałam.- Ale na pewno nie będzie to nic dobrego. A teraz wybaczcie idę tego pacana wyciągać z aresztu.

Ominęłam przyjaciół i weszłam na komisariat, podchodząc do recepcji. Zapytałam do kogo mogę zgłosić się w sprawie Pabla Paeza Gaviry. Policjant kazał mi chwilę zaczekać, po czym zadzwonił po jakiegoś swojego kolegę, który zszedł schodami po dosłownie 2 minutach.

- Dobry wieczór, komisarz Sanchez.- powiedział policjant i uścisnął moją dłoń.

- Natalie Soler.- powiedziałam.- Ja w sprawie Pabla Paeza Gaviry.

- Jasne.- powiedział.- Zapraszam do mojego biura.

Poszłam za tym policjantem do jego biura i usiadłam na krześle. Czekałam aż on znajdzie akta mojego Pabla i zacznie ze mną rozmawiać.

Jesteśmy sobie pisani |Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz