ROZDZIAŁ 29

407 16 20
                                    

NATALIE

Po naprawdę kilkunastu dniach spędzonych w szpitalu w końcu mogę wyjść do domu. Jednak postanowiłam wrócić do domu rodzinnego. Zaraz na początku mojego pobytu w szpitalu poprosiłam rodziców aby zabrali moje wszystkie rzeczy z mieszkania, bo nie mam zamiaru tam wracać. A przynajmniej wiem, że na spokojnie się spakuje i jutro z samego rana wsiądę w samolot i polecę do Włoch rozpocząć nowe życie. Sama. Bez mojego Pabla, który... swoje życie musi poukładać tutaj w Barcelonie.

- Spakowana?- zapytał tata, wchodząc do mojej sali szpitalnej.

- Tak.- powiedziałam i założyłam na siebie bluzę rozpinaną, poprawiając swoje włosy.

- To chodź już słoneczko.- powiedział.- Mama czeka z obiadem.

Kiwnęłam mu głową a tata wziął moją torbę i wyszliśmy ze szpitala. Wsiadłam na miejsce pasażera i czekałam aż tata wsiądzie za kierownicę. Gdy to w końcu zrobił odjechał spod szpitala. Ja przez całą drogę patrzyłam się w okno. Nie miałam za bardzo ochoty rozmawiać z tatą, mimo, że zawsze mieliśmy tematy do rozmów.

- Podjęłaś dobrą decyzję.- powiedział nagle tata, kiedy zatrzymał się na czerwonym świetle.

- Yhy.- powiedziałam, czując, że jak zacznę z nim rozmawiać na temat Pabla to się rozpłaczę.- Wziąłeś moją gitarę z mieszkania?

- Tak.- powiedział.

- Dzięki.- powiedziałam.

Po jakiś 10 minutach tata wjechał przez bramę na podjazd domu w którym nie mieszkałam już dobre 4 lata. Trochę mi żal opuszczać Barcelonę, bo urodziłam się tutaj, wychowałam i poznałam miłość. Ale wiem też, że jak zostanę to będę bardziej cierpieć. Gdybym tak spotkała go na mieście razem z Sofią i z ich dzieckiem, pękłoby mi serce. Bo miałabym świadomość, że ona zastąpiła moje miejsce u jego boku. 

Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu, w którym pachniało domowym obiadem. Rozpięłam bluzę i weszłam do kuchni, gdzie mama gotowa a przy okazji śpiewała.

- Cześć mamo.- powiedziałam uśmiechając się do niej.

- No w końcu.- powiedziała ucieszona.- Jak się czujesz skarbie?

- Dobrze.- powiedziałam.- Zawołaj mnie na obiad, okey?

- Okey.- powiedziała.

Kiwnęłam jej głową i poszłam na górę, wchodząc do pokoju oznaczonym moim imieniem. Weszłam do środka, zamykając drzwi na klucz. Rozejrzałam się po pokoju i położyłam się na łóżku. Niestety nie był to za dobry pomysł. Od razu moje myśli zakręciły się wokół Pabla. Od tego momentu jak powiedziałam mu, że to koniec to go nie widziałam. 

Wzięłam swój telefon, który położyłam na łóżku i odblokowałam go. Nacisnęłam numer Pabla i wpatrywałam się w niego. Bałam się zatelefonować i tego co mogę usłyszeć. Bałam się usłyszeć jego głos... A z drugiej strony tak bardzo go pragnęłam.

Znowu zablokowałam telefon, który odrzuciłam od siebie, po czym skuliłam się i przycisnęłam jaśka do piersi. Kolejny raz w ciągu kilku ostatnich dni zaczęłam płakać. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach, ale to wcale nie przynosiło mi ulgi. Nie potrafię nikomu wyjaśnić co czuje, bo nawet sama tego jeszcze nie pojęłam. Nie pojęłam tego, że miłość mojego życia, będzie mieć dziecko... z inną. 

Moje myśli przerwało pukanie do drzwi. Odrzuciłam szybko poduszkę, którą poprawiłam jedną ręką aby wyglądała tak jakby była nienaruszona. Spojrzałam jeszcze przed otwarciem drzwi w lustro, ale niestety opuchniętych oczu od płaczu nie ukryje. Poprawiłam bluzę i włosy, po czym otworzyłam drzwi, w których stała... Laura.

Jesteśmy sobie pisani |Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz