ROZDZIAŁ 30

596 21 22
                                    

GAVI

3 miesiące. Tyle nie widziałem Natalie, która wyleciała do Mediolanu. Początkowo gdy tam wyleciała ja kilka razy byłem w Mediolanie, ale niestety nie spotkałem jej nigdzie. Więc po jakimś zrezygnowałem. I dzisiaj po raz pierwszy od 3 miesięcy ją zobaczę. Mam nadzieje, że jest tam szczęśliwa. Sofia tak jak jej mąż obiecał, wydała medialne oświadczenie i przeprosiła za swoje kłamstwa. Od tego momentu mam z nią spokój. I więcej jej w swoim życiu nie widziałem. Ostatni raz jak poznałem jej męża. Szkoda tyle, że mimo naprawienia całej tej sytuacji to mój związek się rozleciał. 

Od samego rana jestem w domu Pedriego, który przygotowuje się do najważniejszego dnia w swoim życiu. Do ślubu z dziewczyną którą kocha i która kocha jego. Cholernie żałuje, że ja nie mam takiego szczęścia w życiu jak on. 

- Gavi?- zapytał Pedri, który próbował ubrać muszkę.- Co ci jest?

- Nic.- powiedziałem.

- Jak nic jak widzę, że coś cię gryzie.- powiedział i odwrócił się do mnie.- Czekaj nie podpowiadaj mi, czy to co cię gryzie ma na imię.... Natalie.

- Zobaczę ją po 3 miesiącach.- powiedziałem.- Co jeśli przyleci na ślub z nowym facetem?

- Będzie sama.- powiedział Pedri.- Tak dała znać Laurze. I nie zadzwoniła aby to zmienić.

- Mimo wszystko i tak się denerwuje.- powiedziałem.

- Może dzisiaj to będzie ten dzień, że ze sobą w końcu szczerze porozmawiacie.- powiedział Pedri.- A teraz mi pomóż z tą pieprzoną muszką.

Zapiąłem mu z tyłu muszkę, po czym on ostatni raz spojrzał się w lustro. Wyglądał dobrze i dzisiaj zapewne wszystkie jego fanki wylewają łzy, bo ich ukochany piłkarz z FC Barcelony się żeni. Ubrałem swoją marynarkę i wyszedłem z sypialni zaraz za Pedrim. Zeszliśmy na dół, gdzie czekał jego brat i rodzice. Widać było, że są szczęśliwi tym, że ich syn układa sobie życie. I to z dziewczyną, którą kocha. Tylko ja nie mam tego szczęścia.

- Gotowi?- zapytała mama Pedriego.

- Tak.- powiedzieliśmy na równo.

- Ja też.- powiedział Pedri.- Gotowy jak jeszcze nigdy.

Klepnąłem go w ramię i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do specjalnie wynajętego samochodu na tą okazję i pojechaliśmy do kaplicy, w której ma się odbyć ślub. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Rodzice Pedriego weszli do kaplicy, gdzie było już parę gości, ale większość dopiero się zjeżdżała. Ja, Pedri i Fernando zostaliśmy jeszcze chwilę na zewnątrz, bo Pedri na kogoś czeka.

- Braciszku mamy nadzieje, że to nie jakaś druga narzeczona, co?- zapytał roześmiany Fernando.

- Nie.- powiedział Pedri.- Czekam tylko na tą jedną.

Pokiwaliśmy sobie z Fernando głowami i po dosłownie minucie z czarnego BMW wysiadło dwóch rosłych facetów, ubranych w czarne garnitury, okulary przeciwsłoneczne oraz z jakąś słuchawką w uszach.

- Pan Gonzalez?- zapytał jeden z facetów.

- To ja.- powiedział pewny siebie Pedri.

- Stary... kim są.... ci... panowie?- zapytałem się przyjaciela, czując lekki stres na ich widok.

- Ja idę do kaplicy.- powiedział szybko Fernando i ulotnił się prędko. 

- Tutaj macie zdjęcie.- powiedział Pedri i podał tym facetom dwa zdjęcia.... Mounta.

- Co ty kurwa robisz?- zapytałem zszokowany.

- Przyjęliśmy zadanie.- powiedział ten facet.- Pana ślub jest w naszych rękach bezpieczny.

Jesteśmy sobie pisani |Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz