9 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Tym razem w szpitalu byłem pierwszy. Zaraz za mną przyjechał Ferran i Sira. Wszyscy jesteśmy przejęci... narodzinami małego Gonzaleza. To jest dziecko na które czeka cały świat. Szczególnie dlatego, że lekarz przez 9 miesięcy nie umiał stwierdzić płci. Także musimy czekać aż się pojawi na świecie.
- Ale się stresuje.- powiedziała Sira.- Mimo, że wiem, że wszystko będzie dobrze.
- Strasznie długo to trwa.- powiedział Ferran.- To zazwyczaj tyle trwa poród?
- A czy któryś z nas rodził kiedyś?- zapytała opryskliwie Sira.
- Nie?- powiedział Ferran.
- To nie zadawaj głupich pytań.- powiedziała i pokazała mu język.
Od kiedy Ferran próbował zniszczyć jej związek z Manuelem zrobiła się dla niego bardzo wredna. I na nic się ponoć zdały jego przeprosiny. Sira mu nie wybaczyła.
Po kilku minutach siedzenia wstałem z krzesła i zacząłem chodzić po korytarzu. Początkowo czytałem ogłoszenia o zdrowiu ale w pewnym momencie oparłem się o parapet okna i spojrzałem na swoją... obrączkę. Przejechałem po niej palcem i uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, że się udało.
Dokładnie 2 miesiące temu wziąłem ślub z Natalie. Nie był to ślub taki jak Pedriego i Laury, ale i tak był wyjątkowy. Chcieliśmy po prostu być już zawsze razem. I się udało. Nic nas już nie rozdzieli. Jesteśmy w tym wszystkim razem. Razem idziemy przez życie.
Moje rozmyślenia przerwały jakieś rozmowy. Podniosłem wzrok i ujrzałem... Mic. Specjalnie z Anglii przyleciała aby być w tej chwili z Laurą i Pedrim.
- Cześć szwagier.- powiedziała do mnie, gdy mnie zobaczyła.- Gdzie moja siostra?
- Dojedzie.- powiedziałem.- Kończy pracę dopiero.
- Okey.- powiedziała.- A co tam u was?
- Dobrze.- powiedziałem.- Układamy wszystko sobie po kolei. A u was jak w Anglii?
- Zimno, ponuro.- powiedziała.- I samotnie. Przynajmniej dla mnie.
- Ansu aż tak dużo gra?- zapytałem zdziwiony.
- Prawie cały czas.- powiedziała.- No ale to dobrze dla niego. Ja przynajmniej mam Carlosa. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
- Okey.- powiedziałem.
Nie trwało długo a drzwi jednej z sal się otworzyły i stanął w nich... Pedri. Od razu do niego podbiegłem, po czym to samo zrobiła reszta.
- I?- zapytałem.- Będzie piłkarz? Będzie twój następca?
- Pedri?- powiedziała Sira.
- Gonzalez mów!- powiedział Ferran.
- Szybciej no!- powiedziała Mic.
Wszyscy zaczęliśmy go ponaglać i w pewnym momencie baliśmy się, że powie, że coś poszło nie tak.
- Mam.... córeczkę.- powiedział łamiącym głosem.- To dziewczynka.
Zrobiliśmy zszokowane miny, po czym zaczęliśmy się cieszyć jak nienormalni.
- Też może być.- powiedziałem ucieszony.- Nauczymy ją grać w piłkę i pójdzie do żeńskiej Barcelony.
- Chodźcie, zobaczycie ją.- powiedział ucieszony.
Weszliśmy do sali, gdzie leżała Laura a na piersi tuliła małą dziewczynkę. Podeszliśmy bliżej i przyjrzeliśmy się jej z bliska. Mały Pedri z włosami Laury. Tak bym ją określił.
- Powitajcie na świecie Olivię Marię Gonzalez.- powiedziała Laura.
- Witaj na świecie Olivia.- powiedziała Mic i pogłaskała jej malutką rączkę.
- Cześć maleńka.- powiedziałem i zrobiłem dokładnie to co Mic.
- Jest piękna.- powiedziała Sira.- Taka... do schrupania.
- Zgadzam się z tym.- przytaknął Ferran Sirze, która spojrzała na niego groźnie.
Nawet ja się zląkłem pod wpływem jej wzroku. A z nią się przyjaźnię i nie jestem na stopie wrogości.
- Cześć.- usłyszeliśmy głos Natalie, która weszła do sali.- I?
Podeszła do łóżka, gdzie leżała Laura, po czym się nachyliła.
- Olivia Maria.- powiedziała Laura.
- Dziewczynka.- powiedziała Natalie i rozczuliła się.- Jaka cudowna.
Mic i Sira znowu zaczęły zachwycać się małą Olivią, kiedy mnie szturchnęła Natalie.
- Musimy pogadać.- powiedziała.- Chodź.
Splotła swoją dłoń z moją i wyszliśmy z sali w której znajdowali się nasi przyjaciele.
- Co się dzieje?- zapytałem zdziwiony.- Słońce?
- Wiem, że to co ci zaraz powiem....- powiedziała i stanęła przede mną.- Będzie niespodziewane, ale pamiętaj, że jesteśmy w szpitalu. Początkowo chciałam ci powiedzieć o tym w domu, ale nie... mogę wytrzymać.
- Zaczynam się.... denerwować.- powiedziałem, patrząc się w oczy swojej żony.
Po chwili Natalie wyciągnęła coś z torebki i podała mi to. Spojrzałem na to co dała mi do ręki i... oniemiałem. To był... test ciążowy. Jej test ciążowy. I był pozytywny.
- W tym roku święta Bożego Narodzenia spędzimy już w trójkę.- powiedziała.
Przerzucałem zszokowany wzrok na Natalie i na test. W końcu jednak przełknąłem ślinę i przemówiłem.
- Naprawdę.... zostanę tatą?- zapytałem zszokowany.
- Tak.- powiedziała.- Naprawdę. A ja mamą. Tak jak chciałam. Tak jak chcieliśmy tego oboje.
- Przecież to....- powiedziałem i uśmiechnąłem się.- To najlepsza wiadomość jaką kiedykolwiek usłyszałem.
Ze szczęścia objąłem Natalie i pocałowałem w usta. Naprawdę się cieszę! Tym razem wiem na 100%, że przyczyniłem się do tego i, że mamą mojego dziecka zostanie dziewczyna a właściwie to już żona, która jest miłością mojego życia.
''Dziecko to uwidoczniona miłość''
![](https://img.wattpad.com/cover/355687401-288-k349679.jpg)
CZYTASZ
Jesteśmy sobie pisani |Pablo Gavi
Hayran Kurgu''W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że naprawdę kochasz. Że nie potrzebujesz i nie chcesz już nikogo innego...'' Historia Gaviego i Natalie, dalsze losy bohaterów Zagubione przeznaczenie |Pedro Gonzalez