NATALIE
Obudziłam się równo o 6, czyli dokładnie tak jak zazwyczaj wstaje. Rozciągnęłam się i odrzuciłam kołdrę, starając się przy tym nie zbudzić Gaviego. Ale sądząc po tym, że chrapie jak dzik w lesie to jego nawet bomba atomowa nie obudzi.
Wyszłam z sypialni i weszłam do łazienki, gdzie doprowadziłam się do właściwego stanu. Ubrałam strój sportowy, białe adidasy a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Z stolika kawowego wzięłam swój telefon i słuchawki, po czym wyszłam z mieszkania. Uwielbiam tak z samego rano biegać. Wtedy jest jeszcze taka cisza i można pooddychać świeżym powietrzem. Ludzi na ulicy nie ma prawie wcale, bo mało kto z Hiszpanów wstaje o tej godzinie.
Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją playlistę na Spotify, którą mam specjalnie przygotowaną do biegania. Zaczęłam biec przed siebie, starając się równomiernie oddychać. Bieganie naprawdę mi pomaga. Dzięki niemu potrafię o wszystkim jasno pomyśleć i nie podejmować zbyt pochopnych decyzji, co niestety w mojej pracy jest na porządku dziennym.
Biegałam w rytmie swoich piosenek i nim się obejrzałam przebiegłam 10 km. Zatrzymałam się przed swoim osiedlem, nachylając i głęboko oddychając. W końcu mogłam wejść do klatki i iść do mieszkania. Otworzyłam drzwi i tym razem nie dostałam od nikogo w nos, tylko bezpiecznie mogłam pobiec po schodach do mieszkania. Otworzyłam je kluczem i od progu poczułam śniadanie. A więc Gavi już wstał.
Rozebrałam buty i bluzę, po czym weszłam do kuchni, gdzie Gavi smażył naleśniki.
- Hej.- powiedziałam.
- Cześć.- powiedział, nie odwracając się do mnie.
- Ładnie pachnie.- powiedziałam.- Wezmę prysznic i przebiorę się to zjemy razem?
- Jasne.- powiedział jakoś tym pomysłem nie przekonany.
Fakt nie jemy razem śniadań za często, ale jak już nam się uda, to przynajmniej możemy sobie porozmawiać. Wykąpałam się szybko i wysuszyłam włosy, które spięłam w wysokiego koka. Na nogi naciągnęłam brązowe rajstopy i ubrałam czarną wąską sukienkę oraz czarne szpilki. Z szafy wyciągnęłam szary żakiet, który położyłam na łóżko a obok niego czarną torebkę.
Wyszłam z sypialni i weszłam do kuchni, gdzie Gavi jadł już śniadanie. Usiadłam naprzeciwko niego i nalałam sobie do filiżanki kawy.
- Jak było wczoraj na imprezie?- zapytałam spokojnie.
- Dla.... dlaczego... oto pytasz?- zapytał niepewnie, patrząc się na mnie i zatrzymując przy ustach widelec z nabitym naleśnikiem.
- Bo mnie ciekawi jak mój chłopak bawił się beze mnie?- zapytałam, mrużąc oczy.
- Dobrze.- powiedział.- Na imprezie było dobrze.
- Dobrze?- zapytałam.- Pablo coś nie tak?
Ta rozmowa zaczyna mi się nie podobać. Widzę po Gavim, że coś ukrywa.
- Tak.- powiedział szybko.
- Tak, że co?- zapytałam.- Coś się stało, tak?
- Co? Nie!- powiedział i gwałtownie wstał z krzesła.- Ja.... muszę.... kupić chleb.
- Jaki chleb?- zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
Niestety nie zdążyłam niczego z niego wyciągnąć, bo usłyszałam tylko trzask drzwi i nastała wielka cisza, którą co jakiś czas przerywał tykający zegar na ścianie. Jak tylko wróci do mieszkania, oj już ja go przycisnę. Oh Gavira! Wyśpiewasz mi wszystko co zrobiłeś na tej imprezie. Nikt ale to nikt nie będzie okłamywał Natalie Soler.
CZYTASZ
Jesteśmy sobie pisani |Pablo Gavi
Fanfic''W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że naprawdę kochasz. Że nie potrzebujesz i nie chcesz już nikogo innego...'' Historia Gaviego i Natalie, dalsze losy bohaterów Zagubione przeznaczenie |Pedro Gonzalez