28. Strzał i krew

3.2K 135 26
                                    

Obudziłam się w naprawdę dobrym humorze. Justina jak zwykle nie było obok mnie, gdy się przebudziłam, ale już zdążyłam się do tego przyzwyczaić.

Słyszałam hałasy z dołu, więc miałam pewność, że tam jest.

Zanim jednak do niego wyszłam trochę się ogarnęłam i ubrałam wczorajsze ciuchy. Moje włosy wolały o mycie, ale bardzo mi się nie chciało, więc, dzięki pomocy jednego z żeli Foleya, zrobiłam ulizanego koka. Ta fryzura zawsze mnie ratowała.

Przez cały czas zastanawiałam się, kiedy nastąpił ten kulminacyjny moment.

Moment, w którym zaczęłam postrzegać Justina nie tylko, jako przyjaciela mojej siostry i aroganckiego dupka, ale kogoś więcej.

Był dla mnie kimś więcej i nawet ślepy by to zauważył.

Jednak, mimo, że wyostrzałam pamięć tak mocno, nie umiałam określić jednej chwili. Musiało dziać się to stopniowo. To logiczne, ale jednocześnie było to tak dziwne.

Przyzwyczaiłam się do niego. Stał się moją rutyną i gdyby teraz nagle zniknął poczułabym ogromną pustkę.

Ta myśl nawiedzała mnie ostatnio zbyt często.

Potrzęsłam głową starając się pozbyć zadręczających mnie rozmyślań.

Jest dobrze tak jak jest. Nie wychodźmy po za te granice.

Wzięłam moją torebkę, która była u Foleya już od wigilii, a następnie wyszłam z pokoju.

Miałam zamiar go wystraszyć, więc najciszej jak potrafiłam zamknęłam drzwi sypialni i na palcach u stóp zaczęłam się skradać przez korytarz. Mogłam pozwolić sobie na normalnie przejście, bo Justin przecież nie ma słuchu wampira, by z takiej odległości mnie usłyszeć, jednak wolałam nie ryzykować.

Chytry uśmieszek pokrywał moje usta. Od małego uwielbiałam przypływ adrenaliny, gdy coś kombinowałam. Za dzieciaka to ja z naszego rodzeństwa byłam tym diabolicznym i roztrzepanym smarkaczem. Ciotki spoglądały na mnie i wrednie pytały „Co z ciebie wyrośnie?", a dla mnie było to jedynie iskierką do dalszego wznoszenia ognia. Ten specyficzny uścisk w brzuchu zawsze dodawał mi energii i chęci.

Może i to, co robiłam było dziecinne, ale miałam to gdzieś. Czułam się jak agentka, a to już wystarczająco mnie uszczęśliwiało.

Wreszcie, kiedy miałam wychylić głowę za ściany i spojrzeć przez ogromne schody zatrzymałam swój wzrok na drzwiach naprzeciwko mnie.

Wszystkie pokoje na pierwszym piętrze były zamknięte. Z wyjątkiem sypialni Justina. Muszę się przyznać, że nie raz z czystej ciekawości, podczas przechadzania przez korytarz, randomowo przekręcałam klamkę, by sprawdzić czy tym razem drzwi są otwarte. Byłam bardzo ciekawa, co znajdowało się w tajemniczych pomieszczeniach, a gdy pytałam Foleya odpowiadał, że były to pokoje gościnne. Nie wierzyłam mu.

A tym razem jedne z brązowych drzwi były delikatnie uchylone. Wyprostowałam się i zmarszczyłam brwi robiąc kilka kroków do przodu. Obróciłam się przez ramię i nasłuchiwałam dźwięków z dołu. Było słychać jedynie, jak ekspres parzył kawę.

Wróciłam wzrokiem do wejścia i biłam się z myślami.

Wejść czy nie wejść?

Gdybym weszła, a Justin by mnie przyłapał, nie chciałabym być we własnej skórze. Wiem, że naruszanie prywatności u niego jest niewybaczalne, jednak ta malutka szparka sama zapraszała mnie do środka.

Z delikatnym zawahaniem pchnęłam drzwi i szybko wślizgnęłam się do środka. Przymknęłam je z powrotem, tak by wyglądały na nieruszone.

Kiedy obróciłam się, mając przed sobą nowo odkryty pokój, znieruchomiałam.

My first bottom #1 [18+] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz