1

242 12 0
                                    

Soap przetarł oczy, ziewając przeciągle.

Ledwo udało mu się przespać kilka godzin, a już usłyszał płacz syna. Connor miał zwyczaj budzić się o nieprzyzwoitych porach, nawet jeśli przez to Soap ledwo miał energię, by przez resztę dnia ciężko pracować, aby utrzymać ich oboje.

Męski omega zsunął się z łóżka i podszedł do łóżeczka, w którym spał jego szczeniak. Szybko wziął syna na ręce i przytulił go do piersi.

Maluch musiał mieć jakiś zły sen… a przynajmniej Soap miał taką nadzieję. Gdyby okazało się, że jest chory, John musiałby przede wszystkim zaopatrzyć się jakoś w lekarstwa, a jego sytuacja na to nie pozwalała....

Był samotnym omegą z dzieckiem, którego narodzin nie zgłosił. Wiedział, co by się stało, gdyby ktoś z zarządu się o tym dowiedział – zabraliby mu szczeniaka, a on zostałby skazany na więzienie lub dozór, co niewiele różniłoby się od zamknięcia w celi. Nie mógł na to pozwolić.

Musiał też mieć łaskę jakiejś boskiej mocy, bo trafił do sąsiada, który zgodził się zaopiekować Connorem, gdy Soap pójdzie do pracy, a przez ostatnie trzy lata udało mu się ukryć istnienie syna przed funkcjonariuszami, którzy sprawdzali jego dom . Miał nadzieję, że potrwa to jak najdłużej... Ale potem do głowy naszły mu kolejne myśli.

Co zrobi, gdy Connor będzie musiał iść do szkoły?

Miał jeszcze mnóstwo czasu, ale... nie mógł żyć w całkowitym spokoju. Mógłby poszukać jakiejś alfy, która zapewni mu bezpieczeństwo, ale znowu nikt nie zgodzi się na pojedynczą omegę z dzieckiem. Byli napiętnowani. Byli wyrzutkami.

Soap uśmiechnął się delikatnie, słysząc ciche mruczenie wydobywające się z klatki piersiowej szczeniaka, który ponownie spał spokojnie w ramionach Szkota. Omega westchnął cicho, po czym wrócił do swojego łóżka, kładąc obok siebie syna. Następnie skierował swój wzrok na zegar wiszący na ścianie i z wyczerpania zamknął oczy.

Zostały mu tylko dwie godziny spokoju, zanim będzie musiał iść do pracy.

Nienawidził tego, ale według społeczeństwa służenie innym było jedyną rzeczą, do której nadawał się jego... gatunek.

Mydło służyło od rana do wieczora wszystkim alfom i betom kręgu miasta, w którym mieszkał. Najniżej i najgorzej. To było niebezpieczne miejsce. Na początku martwił się, czy nie zrobi mu się krzywda w pubie, ale z biegiem czasu nauczył się radzić sobie z bardziej uporczywymi klientami…lub był milszy dla niektórych alf, jeśli pozwoliło mu to dostać wyższy napiwek i coś kupić dla Connora.

Jego szef był porządną beta, która troszczyła się o swoich pracowników i starała się zapewnić im bezpieczeństwo. Wiedział o synu Johna i czasami pozwalał Soapowi wcześniej wyjść z pracy, gdy Connor czuł się gorzej lub gdy Samanta – sąsiadka Soapa – nie mogła przez cały dzień opiekować się szczeniakiem.

John nie miał serca obwiniać go za to, jak bardzo nienawidził tego miejsca i życia.

Omega marzyła o jakiejkolwiek szansie na lepsze życie… jeśli nie dla niego, to chociaż dla Connora…

Soap zamknął na chwilę oczy... i dwie godziny minęły jak bicz.

Budzik zaczął dzwonić, a mężczyzna w rekordowym czasie go wyłączył, aby Connor mógł spokojnie przespać jeszcze kilka minut. Soap ponownie wstał z łóżka, przykrył szczeniaka kocem, po czym założył ubranie robocze. Nie było w tym nic nadzwyczajnego – kremowa koszula i brązowe bryczesy, które podkreślały jego sylwetkę. Lubił czuć się atrakcyjny i czasami żałował, że nie ma nic lepszego, ale jeśli to wystarczyło na opłacenie rachunków i zakup wystarczającej ilości jedzenia dla niego i Connora, był szczęśliwy.

New LondonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz