Alejandro potarł twarz i jęknął cicho ze zmęczenia, gdy Rudy położył na biurku kolejny stos papierów. To mieli być ochroniarze, a nie sekretarki Sandersona…

„Rudy, proszę! Gary zrobił już wszystko, co w jego mocy, aby spłacić rachunek i wysłaliśmy już prośbę do Centrum Omega o zwolnienie MacTavisha”. - jęknął, chwytając pierwszy plik papierów.

Drugi alfa westchnął cicho, krzyżując ramiona na piersi.

„Alejandro, rozmawialiśmy o tym. Musimy mu pomóc, jak tylko możemy! To partner Ducha!” odpowiedział, posyłając swojemu partnerowi poważne spojrzenie.

„Rudy, Mi amore, jesteśmy żołnierzami, a nie dyplomatami czy urzędnikami rządowymi. Tak naprawdę niewiele możemy zrobić... Musimy tylko poczekać.” – odpowiedział, uzupełniając dokument swoimi danymi.

Rudy prychnął głośno, najwyraźniej niezadowolony, po czym usiadł przy swoim biurku, po drugiej stronie pokoju, a Alejandro nie lubił tej odległości.

Od czasu zamknięcia Ghost and his Omega Rudy stał się bardzo zdenerwowany. Oczywiście nie podobała mu się postawa partnera i niechęć do pomocy podejrzanemu omedze, ale Gary'emu zależało na ustabilizowaniu relacji swoich ochroniarzy. Bardzo ich lubił i nie chciał, żeby się kłócili z powodów prywatnych i zawodowych.

Alejandro zauważył również, że niestety cała ta sprawa odbiła się na ich życiu miłosnym. Rudy był mniej skłonny do całowania, odsunął się od łóżka tak, aby było między nimi jak najwięcej przestrzeni, a gdy starszemu alfa udało się nakłonić partnerkę do intensywniejszej czułości, Rudy szybko stracił zapał i przeniósł się do Kanapa. To prawdopodobnie najbardziej bolało Alejandro, a wszystko przez jakąś omegę, której ledwo znali!

Co do cholery!

Starszy alfa trwał prawdopodobnie tylko pięć minut, zanim nagle wstał ze swojego miejsca i miał już ruszyć w stronę swojego partnera, gdy nagle drzwi się otworzyły i Sanderson wpadł do biura z niezadowolonym wyrazem twarzy. Alejandro nie był pewien, czy to złość, irytacja, czy smutek, ale na pewno wydarzyło się coś złego…

"Pan. Sanderson, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony Rudy, również wstając z siedzenia.

„Te alfa są takie uparte i głupie!” Omega pisnął wściekle, rzucając jakieś dokumenty na biurko.

Alejandro zmarszczył brwi i podszedł do młodszego mężczyzny.

„Czy ktoś ci groził? Źle śmierdzisz… to znaczy! Ugh…” alfa jęknął cicho, zawstydzony.

Gary szybko potrząsnął głową i poklepał mężczyznę po ramieniu.

„Nie martw się… nikt mnie nie zaatakował, przynajmniej nie fizycznie”. – mruknął, siadając na skraju biurka.

Rudy jęknął z niepokojem, również podchodząc do zdenerwowanej Omegi. Fakt, że nikt nie skrzywdził Sandersona „fizycznie”, powinien był go uspokoić, ale tak się nie stało! Stres nie był dobry dla Omegi! Szczególnie tych, którzy zajmują się polityką. Gary mógł w ten sposób popełnić błąd, ludzie plotkowaliby o nim lub pisali o nim fałszywe wiadomości, a to nie byłoby dobre dla nikogo.

"Powiedz mi co się stało." – Rudy mruczał głośno kojącym głosem, próbując podświadomie uspokoić omegę.

„Byłem u przewodniczącego Starricka i ten burak powiedział mi, że Omega, którzy ukrywają szczenięta przed rządem i narażają je na niebezpieczeństwo, powinni trafić do więzienia na całe życie! Co za chory kurwa!” Omega szczeknął ostro, gestykulując rękami.

Obie alfa zamrugały zaskoczone wybuchem zawsze spokojnego i pogodnego mężczyzny. To znaczy… miał rację, że był taki zły. Alejandro prawdopodobnie też by za to uderzył prezesa w twarz i dobrze, że Sanderson nie miał pod ręką żadnej broni…

New LondonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz