Johnny jęknął głośno, powoli wracając do rzeczywistości. Niestety, pierwszą rzeczą, która przyszła mu do głowy, gdy wszystko wróciło do idealnej ostrości, było to, że na pewno nie był już w mieszkaniu Ducha, ale w jakimś sterylnym białym pokoju. Jakby... jakby był w szpitalu psychiatrycznym!

Omega wymamrotał głośno, wstając szybko z łóżka - zdecydowanie za szybko - na którym leżał, przez co ugięły się pod nim nogi, a jego słodka buzia zderzyła się z podłogą. Mydło jęknął z bólu, po czym powoli podniósł się, by usiąść, przykładając rękę do nosa, z którego zaczęła płynąć krew.

„Kurwa… co się dzieje? Gdzie ja jestem?” – zapytał cicho sam do siebie, próbując jakoś zatamować krwawienie z nosa.

„Jest pan w Lone Omega Center, panie MacTavish”. - dobiegł nagle głos z głośnika wiszącego w rogu pokoju pod sufitem.

Soap napiął się gwałtownie i cofnął do tyłu, aż jego plecy uderzyły w łóżko, gdy usłyszał nazwę przeklętego ośrodka. Odkąd urodził się Connor, Johnny panikował, że trafi do tego miejsca, a jego szczeniak... jego szczeniak!

„Gdzie jest mój syn! Gdzie jest Connor!” – warknął głośno, próbując wstać, choć nadal czuł się wyjątkowo osłabiony, a krew płynąca z nosa nadal plamiła jego białe ubranie.

„Twoje młode zostało tymczasowo umieszczone pod opieką Organizacji do czasu znalezienia dla niego rodziny zastępczej”. – odpowiedział syntetyczny głos.

„Nie... nie... nie! To jest moje szczenię! To MOJE dziecko! Nie możesz mi go odebrać! Potrafię się nim zaopiekować!" – zaczął głośno krzyczeć z rozpaczy.

„Przykro mi, panie MacTavish, ale to niemożliwe. Na podstawie badań i analizy pańskich dokumentów członkowie Rady Organizacji ds. Samotnych Omeg ustalili, że nie jest pan w stanie opiekować się Connorem MacTavishem”.

– Nie opowiadaj mi takich bzdur! – krzyknął głośno głos omega, a po jego policzkach zaczęły spływać gorące łzy.

Tym razem głos nie odpowiedział. Soap nie wiedział, czy powinien być wdzięczny, czy nie. Omega opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach. Był wstrząśnięty. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Zamknęli go w tym przeklętym miejscu i nie wiedział, jak się wydostać z tego sterylnego więzienia. Wiedział tylko, że Connor został mu zabrany, ale gdzie był Duch? Przecież byli razem w mieszkaniu... Johnny nie miał pojęcia, czy był na tym samym oddziale, czy gdzieś indziej, zostawili go w mieszkaniu?

W tym momencie tak bardzo potrzebował swojego szczeniaka i swojej...alfy.

***

Connor zwinął się w łóżeczko w swoim kolorowym pokoju. Kilku dziwnych dorosłych pomogło mu założyć małe gniazdko, aby poczuł się bardziej komfortowo w nowym miejscu, ale wcale mu to nie pomogło. Był zdezorientowany i chciał iść do mamy i taty!

Szczeniak przytulał swojego ulubionego misia, gdy drzwi do jego pokoju nagle się otworzyły i wszedł ten sam samiec omega, który wyprowadził go z domu, kiedy doszło do... bójki pomiędzy jego rodzicami a tymi nieznajomymi.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie od niego, po czym powoli podszedł do łóżeczka, oferując Connorowi kolejnego pluszaka.

- Hej, kochanie, wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej. – odpowiedział, klękając przy łóżku. - „Nazywam się Phillip Graves-Price, omega z wyższych sfer miasta, pomagający bezbronnym szczeniętom takim jak ty”. – Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, a Connor skrzywił się jeszcze bardziej, a jego kwaśny zapach zaatakował nos Gravesa.

New LondonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz