„Alejandro… Mi amor, proszę, nie ma powodu się tak denerwować…” Rudy szepnął uspokajająco, masując drugiego alfę po plecach.

„Nie uspokajaj mnie! Wiesz, że to cholernie beznadziejna sytuacja. Co skłoniło Ghosta do ukrycia tej omegi ze szczeniakiem i niezgłoszenia tego! Ale Horangi miał rację… – warknął ostro, odpychając ręce Rudy’ego.

Drugi alfa wzdrygnął się na ruch Alejandro, a na jego twarzy pojawił się smutny szczenięcy wyraz. Nie podobało mu się, że Alejandro tak myślał o tej biednej omedze, która samotnie opiekowała się jego szczeniakiem i robiła wszystko, aby rząd nie mógł go zabrać. To było zupełnie normalne… Rudy prawdopodobnie zrobiłby to samo, gdyby był Omegą i miał swojego szczeniaka, a Alejandro nie było z nimi.

„To tylko szczeniak i zaniepokojony rodzic, który chce dla niego jak najlepiej... Czy nie zrobiłbyś tego samego dla naszego szczeniaka?” – zapytał lekko przerażony, patrząc na swojego partnera.

„Tu nie chodzi o… UGH!” Alejandro jęknął z frustracji, wstając z siedzenia.

„Al… nie powinniśmy się na niego złościć, bo troszczy się o swojego szczeniaka…”

„Powiedziałem, że nie chodzi o szczeniaka!” Alejandro szczeknął ostro, używając swojego głosu alfa.

Rudy odruchowo wzdrygnął się, słysząc dominujący ton swojego partnera. Czasami się kłócili, ale rzadko był aż tak… zły. To było tak przytłaczające, że Alejandro dyszał wściekle, a jego źrenice były nienaturalnie rozszerzone. To jeszcze bardziej zaniepokoiło Rudy'ego, nawet wstał powoli z kanapy, jakby bał się, że jeszcze bardziej zdenerwuje Alejandro, ale przerwała mu Sanderson, która wkroczyła do salonu, a wokół unosił się zapach niepokoju i stresu.

„Alejandro, Rudy… co się dzieje?” zapytał, równie przerażony zapachem wściekłej alfy unoszącym się w powietrzu.

„Umm, nic, proszę pana, idź się zdrzemnąć. Jestem pewien, że jesteś bardzo zmęczony…” Rudy tylko uśmiechnął się delikatnie do Omegi.

Jednakże młodszy mężczyzna potrząsnął lekko głową w proteście, po czym zmarszczył brwi.

„Widzę, że coś się dzieje. Czy mogę ci jakoś pomóc? - spytała cicho Omega, siadając na kanapie obok Rudy'ego.

Alfa uśmiechnął się delikatnie i położył dłoń na ramieniu polityka, który mruczał głośno na stabilniejszy i delikatniejszy zapach Rudy'ego. Alejandro natomiast nadal był rozdrażniony, przechadzał się nerwowo z jednego końca salonu na drugi, mamrocząc coś po hiszpańsku pod nosem. Rudy westchnął cicho, po czym odwrócił się do Sandersona.

„Nasz przyjaciel z wojska wpadł w… kłopoty.” - zaczął spokojnie, delikatnie ściskając dłonie Gary'ego.

„Co się stało? Czy jest w niebezpieczeństwie?” Omega zapytała wyraźnie zaniepokojona.

– Cóż… w pewnym sensie. Rudy wymamrotał, kątem oka zerkając na Alejandro. - „Duch pomógł samotnej omedze ze szczeniakiem, po tym jak ten omega stracił pracę.”

„To straszne! Biedne maluchy… czy trafiły do jednego z tych ośrodków dla chorych?” – zapytał Sanderson, wyraźnie poruszony.

„Tak… myśleliśmy o tym, ale nie chcemy ci przeszkadzać. Poza tym na pewno jakoś go stamtąd wyciągniemy.” Rudy uśmiechnął się niezręcznie, odwracając wzrok.

„Ale co z omegą i szczeniakiem? Nie mogą tam zostać i na pewno nie powinniśmy ich rozdzielać!” Sanderson pisnęła z oburzeniem.

– Uważam, że nie powinieneś wtrącać się w tę sprawę. Alejandro warknął głośno, co sprawiło, że Rudy instynktownie przesunął się nieco do przodu, osłaniając Gary'ego.

New LondonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz