Ostatnie dni przed świętami dłużyły się w nieskończoność. Zwłaszcza dla Rachel od momentu, gdy zobaczyła w Proroku Codziennym nagłówek o ucieczce z Azkabanu i fotografię jej matki jako jednej z najbardziej poszukiwanych.
W sumie każdy w Hogwarcie komentował po cichu ten temat.
Na lekcji obrony przed czarna magią dla Harry'ego Pottera był to kolejny pretekst do kłótni z nauczycielką
-Jak pani wytłumaczy to ? - powiedział podnosząc do góry gazetę - Przecież teraz już jest jasne, że Lord Voldemort wrócił!
- NIE ! POTTER MAŁO KAR JUŻ ODBYŁEŚ ?!- pisnęła wkurzona nauczycielka, a po chwili uśmiechnęła się fałszywie- Nie, Ten, którego imienia nie można wypowiadać nie powrócił. Nie macie czego się obawiać kochani.... To pewnie sprawka Syriusza Blacka w końcu Bellatrix Lestrange to jego kuzynka.
- Syriusz nie wspiera smierciozercow - Potter wstał z krzesła, a Hermiona próbowała go uspokoić.
- Panie Potter... dość ! - krzyknęła nauczycielka, a Harry usiadł spowrotem. Widać bylo, że wachał się nad tym czy nie wyjść z klasy. Ale kto teraz by go obronił skoro Dumbledore nie jest obecny?
Wszystkie te sceny były bacznie obserwowane przez Ślizgonów, a później obgadywane w pokoju wspólnym. W pewnym momencie Grabe i Goyle zaczęli robić zakłady na to ile chłopak wytrzyma bez mówienia o Czarnym Panie lub ile jeszcze uda mu się przetrwać zanim zostanie wywalony z Hogwartu.
Rachel spędziła masę czasu nad gazetami. Chciała zobaczyć więcej zdjęć swojej matki i ojca. Ale czy to w Proroku Codziennym czy Glosie Czarodzieja , w każdym tygodniku opisującym codzienność powtarzały się ciagle te same. Jedno zdjęcie przedstawiające Bellatrix i jedno Rudolfa Lestrange.
- Nie wiem jak to ma teraz wyglądać - powiedziała Rachel po raz kolejny w ciągu tych dni, tylko teraz od spotkania dzieliło ich kilka godzin. Byli w drodze powrotnej pociągiem do domów na przerwę świąteczną.
- Może wreszcie się wyniesiesz - zaśmiał się Draco, a Rachel pokazała mu środkowy palec- Ty nie Riddle... mam nadzieję
- Zdziwisz się jak się okaże, że wszyscy mieszkamy z wami. W końcu wasza posiadłość jest ogromna - powiedziała Shirley patrząc na chłopaka, aż ten się zarumienił.
- Nie no bez przesady... Nigdy tak nie było. Chyba- chłopak zawiesił się przez chwilę patrząc w ciemność za oknem.
- Boję się, że się nie dogadamy. Czy oni mnie w ogóle pamiętają? - Rachel miała wiele pytań, ale ani Shirley ani Draco nie wiedzieli nawet co jej odpowiadać.***
Tak, więc jak na ironię Malfoy Manor jako bezpieczne miejsce, zostało teraz hotelem dla smierciozercow. Rodzina Lestrange (również Rabastan), Antonin Dolohov, Rokwood, Travels oraz Mulciber. Wszyscy, którzy opuścili teraz Azkaban zamieszkali wraz z rodziną Malfoyow. Ich posiadłości zostały przejęte przez Ministerstwo, a póki Lord nie ma nad nim władzy powrót do nich nie należałby do sensownych. Jedynie odzyskane zostały ich rzeczy oraz różdżki.
Świadomość tylu morderców w domu nie był łatwy dla pani Malfoy.
-Narcissa przecież nie stanie ci się krzywda. Musisz tylko myśleć o naszym celu... - powiedziała Bellatrix siedząc wraz z siostrą w fotelach przy stoliku w salonie. Kobieta doprowadziła się już do lepszego stanu. Zmniejszyła dawne sukienki, a włosy i zęby wróciły do dawnego stanu z pomocą zaklęć i eliksirów. Twarz w mocnym makijażu również wyglądała lepiej, ale jej oczy wciąż były puste i jakby pełne smutku?
-Bella nie czytaj mi w myślach... Porozmawiajmy tylko o to proszę od kilku dni- powiedziała, a Bellatrix przeniosła wzrok z nad kieliszka z winem i spojrzała się na nią.
-O czym chcesz rozmawiać? Dzień w dzień przez ostatnie 14 lat, non stop, przez dwadzieścia cztery godziny zabierali mi wszystkie dobre wspomnienia i szczęście. O tym chcesz rozmawiać? O warunkach, w którym bytowałam gdy wy wyparliście się naszego Pana... Nie zmieniłabym nic, dla naszego Lorda przesiedziałaby drugie tyle- na myśl o Czarnym Panie w jej oczach pojawił się blask, a Narcisse ogarnęło przerażenie.
-Czemu nie spytasz o swoją córkę? O nasze życie... Nam... Mi też było ciężko z tym wszystkim- powiedziała cicho, a Bellatrix wywróciła oczami.
- Dobrze wiesz, że nie lubię dzieci. Nie mam dziś ochoty na takie rozmowy - dopiła resztę wina i wyszła z pomieszczenia.
Narcissa siedziała chwilę w ciszy, rozmyślając, az zostało jej to zakłócone przez odgłos otwieranych drzwi i rozmowy.
Szybko wstała, a przez głowę, mimo wszystko przeszło jej przez głowę że to ktoś inny, niż jej syn oraz dziewczyny. Kobieta była teraz ciągle w stresie, czuła ogromny lęk przez częstą obecność Czarnego Pana w ich, teraz jeszcze innych smierciozercow i możliwość ataku. Sama miała wyrzuty, przez to ze miała takie wątpliwości, przecież Lord ma rację. Więc czemu myśli jak mogłoby wyglądać jej życie bez tego wszystkiego? Po co rozważa te scenariusze. Czy byłoby lepiej, spokojniej? Może jej siostra by się tam nie zmieniła... Nie mogła o tym myśleć, nie była przecież zdrajczynią, nie chciała być tak odebrana...
- Cześć Matko - Draco niezręcznie uścisnął matkę widząc jakim kłębkiem nerwów teraz jest, a ona przytuliła chłopaka trochę dłużej, niż on by tego oczekiwał.
- Draco.... Kiedy ty tak wyrosłeś ? - powiedziała odsuwając się szybko widząc jego zakłopotanie. Faktycznie nawet nie zauważyła kiedy blondyn stał się wyższy od niej. Jego twarz z roku na rok przypominała coraz bardziej Lucjusza. Narcissa miała wrażenie, że jedynie oczy odziedziczył po niej.
-Nie zmieniłem się mamo... Wszystko okej? Wydajesz się blada - ściągnął z siebie płaszcz i spojrzał jeszcze raz na nią, ale ona patrzyła teraz na dziewczyny, które chowały swoją odzież wierzchnią w szafie.
- Tak wszystko w porządku - powiedziała nerwowo - Jak... Jak wam minęła podróż ?
Nie wiedziała jak zareagować w stosunku do Shirley, ale dziewczyna pierwsza krótko ją objęła i lekko uśmiechnęła na powitanie. Nie zdążyła nic powiedzieć i chyba nikt nie spodziewał sie, że będzie wdawać się w jakieś rozmowy, nigdy tego nie robiła, a stojąc obok Rachel odezwała się.
- Czesc cioci... Dobrze, Spokojnie- również ją uścisnęła i wraz z (pokierowaną za pomocą różdżki )walizka zmierzała w stronę schodów. Gdy nagle z ciemności kuchni znajdującej się na końcu korytarza wyłoniła się postać. Chwilę zajęło dziewczynie zanim rozpoznała w niej swoją matkę. Przez szok przerwała zaklęcie i walizka uderzyła o podłogę.
Bellatrix przeszła chwiejnym krokiem dystans dzielący wejście od kuchni z szyderczym uśmiechem.
- Zły nawyk, nie powinnaś przerywać zaklęcia... Skupienie to podstawa- obeszła wokół dziewczyny z różdżką gotową do rzucenia zaklęcia w ręku , która stała zszokowana - Nie przywitasz się z matką ? - szepnęła jej do ucha, a dziewczyna poczuła woń alkoholu i nerwowo przełknęła ślinę. Nie wiedziała do czego jej matka jest właściwie zdolna.
Ale kobieta odsunęła się równie chwiejnie jak podeszła i zlustrowała ją wzrokiem.
- Żałosne... Musisz się wyzbyć lęku, Czarny Pan nienawidzi słabych. A wy co jesteście na przedstawieniu?- machnęła różdżka w stronę patrzących się na zajście Narcisse, Dracona i Shirley.
- Jesteś pijana. Może pójdź się połóż - blondwłosa złapała ją delikatnie za rękę, w której trzymała różdżkę i próbowała ustabilizować jej kroki. Spojrzała szybko na Rachel, co dziewczyna odebrała jak znak by pójść już do siebie. Rzuciła na Bellatrix zaklęcie, które miało ją uspokoić i finalnie uspic .
- Wcale nie. Nie wasz się mnie poniżać. A kto to jest? - powiedziała skołowana, ale wciąż ze złością w oczach gdy dojrzała, że za Draco stoi jeszcze Shirley.
Chłopak wolał się upewnić, że jego matce nie będzie nic grozić, więc wciąż stał w miejscu, a Shirley zdezorientowana za nim.
- Bellatrix proszę cię, bo powiesz kilka słów za dużo i będziesz ich żałować - syknęła do niej Narcissa usiłując ją zaprowadzić na piętro. Czarnowłosa nie miała siły by się wyrywać, alkohol i zaklęcie działały. Ale idąc z Narcissa, która praktycznie ją prowadziła po schodach wciąż patrzyła, na Shirley, która utrzymywała kontakt wzrokowy.
- ale ... kto to jest !? powiedz mi ! - pisnęła niezawodolona próbując się jej wyrwać- Kim ona jest ?
- Shirley Riddle miło poznać - powiedziała ironicznie. Spodziewała się, że kobieta będzie ją kojarzyć. Bellatrix poczerwienila się na twarzy.
- Cyziu... co... jak to? To znaczy nasz Pan mi...- kobieta zemdlała, a właściwie to tylko zapadła w sen spowodowany zaklęciem. Draco szybko zdecydował się pomóc matce w odprowadzeniu Lestrange, a Shirley wyminęła ich bez słowa.
CZYTASZ
Panna Riddle
Fanfiction#97 w Opowiadania - 06.06.2017 #42 w Opowiadania - 22.06.2017 EDIT Czy po prawie 7 latach przypomniałam sobie o tej książce i teraz staram się ją zakończyć bez nadmiaru cringe?możliwe :) Chłopiec , który przeżył i pokona Czarnego Pana czy ta, któr...