- Gdzie są wszyscy ?- spytała Shirley, gdy weszła do idealnie czystego salonu.
Kominek jako, że był czerwiec stał zgaszony. Na drewnianym blacie stolika, nie można było dostrzec nawet śladu po kubku czy szklance. Nie leżała na nim żadna gazeta, ani książka. Drewno wręcz błyszczało. Tak samo jak panele na podłodze. Ciemnozielone kanapy i fotele miały ułożone, jak od linijki satynowe poduszki. Ciężko było dostrzec wgłębienia na materiale. Jakby od kilku dni nikt z nich nie korzystał, a przy takiej ilości domowników nie zdarzało się to często. Wielokrotnie nawet Pani Malfoy nie przebywała w salonie,bo czuła dyskomfort i stres przebywając w jednym pomieszczeniu ze znajomymi męża. Z tyłu głowy zawsze miała to, że są mordercami. Teraz Narcissa była tu jedyną osobą. Stałą odwrócona tyłem, patrząc w okno, za którym dostrzec można było zadbany ogród i zachodzące słońce.
Już z postawy jej ciała Shirley poznała, że coś jest nie tak. Kobieta wydawała się nerwowo spoglądać na przestrzeń za oknem, jakby obawiała się, nadchodzącego zagrożenia. Ubrana była w ciemny długi sweter, a jej włosy spięte były w nieładzie spinką. To było do niej nie podobne. Kobieta zawsze dbała o jak najmniejszy szczegół, by jej wizerunek wyglądał nieskazitelnie i idealnie. Shirley przez te kilka lat nie widziała jej nigdy bez makijażu, czy w szlafroku, a co dopiero w takim stanie.-Narcisso... co się dzieje ? - podeszła powoli do kobiety, a ta odwróciła się w jej stronę, z roztrzęsioną twarzą. W jej oczach Riddle dostrzegła łzy, które ta starała się ukryć trzepocząc szybko swoimi długimi rzęsami. Makijaż wyglądał jakby już kilkukrotnie go poprawiała, a mimo to wciąż widoczne były ślady rozmytego tuszu na policzkach.
- Lucjusz trafił do Azkabanu - powiedziała łamiącym się głosem i spojrzała znowu w szybę - Tak samo jak inni... Rockwood, Greyback... Mulciber i Rabastan... Rudolf został gdzieś wysłany przez naszego pana.. On też, też wyjechał.... Bellatrix też oberwała...
Shirley położyła rękę na jej ramieniu, chciała okazać jej jakoś wsparcie, nie wiedziała jak, miała wrażenie, jakby dopiero od Narcissy uczyła się znaczenia gestów i uczuć. Przedtem było to dla niej obce.
W reakcji na to Pani Malfoy wybuchnęła cichym płaczem i odwróciła się, wtulając w dziewczynę.-Jejku, Bellatrix wygląda już o wiele lepiej, napewno się z tego wyliże - powiedziała skołowana - Ona jest strasznie silna. To widać
-Tak... to nie pierwszy raz... nie o to chodzi . Nie powinnam ci mówi... nikomu jeszcze nie mówiliśmy... Lucjusz tak się cieszył - szeptała cicho, ale sama sobie przerwała, odrywając się od teraz również blondwlosej dziewczyny - Przepraszam, nie powinnam cię tym zadręczać, nie wypada- szybkim ruchem, zaczęła wycierać łzy z policzków
-Nie musisz przepraszać nic się nie dzieje, Narcisso możesz mi powiedzieć, naprawdę - zachęciła ją Riddle. Mimo, że ciężko było jej postawić się w roli innej osoby i wyobrazić sobie jej uczucia,chciała przy niej być i ją wesprzeć.
To chyba to jest ta empatia... pomyślała. Kiedyś myślała, że nienawidzi każdego, ale jednak była to kwestia braku odpowiednich osób.- Poroniłam - wyszeptała Narcissa znowu patrząc w szybę, jakby ogarnął ją dodatkowo wstyd- Bardzo chcieliśmy mieć z Lucjuszem więcej dzieci... własnych dzieci... ale to nie było nam chyba dane. Z trudem udało się mieć Dracona, a teraz taka dobra wiadomość. Nawet nie zdążyliśmy się z kimkolwiek podzielić...
czy to ta karma od losu.Narcissa od miesięcy czuła się winna. Wierzyła w ideę tego co robi Czarny Pan i Śmierciozercy, a mimo to ciągle towarzyszyły jej wyrzuty sumienia za to co robią jej bliscy- siostra i mąż. Nienawidzila Harry'ego Pottera za to do czego doprowadził, za to szaleństwo, za Azkaban jej siostry, a teraz męża. Ale jednocześnie często miała natłoki myśli, zastanawiając się nawet wyborem matki chłopaka. Słyszała, że Snape wybłagał Voldemorta, by ten oszczędził Lily Potter, jednak ona poświęciła się ,a jej miłość do syna sprawiła, że Harry dostał swego rodzaju ochronę i przeżył starcie z Czarnym Panem.Brzydziła ją myśl, że gdyby chodziło o Draco postąpiła, by tak jak ta szlama.
Byłaby gotowa oddać życie za swojego syna. Każdego dnia żyła w strachu, że Lord zmusi kiedyś jej syna do jakiejś samobójczej misji.- Tak mi przykro - powiedziała Shirley zakłopotana, obejmując jeszcze raz kobietę.
Zrobiło jej się jej szkoda.Skąd we mnie tyle emocji pomyślała. Zauważyła zmianę, może to nie kwestia nauki relacji z innymi, a czegoś innego. Nie musiała sobie wmawiać empatii i współczucia. Ona po prostu je czuła. Jakby w momencie, gdy wyciągnęła różdżkę naprzeciw swojego ojca, jakas siła wyższa zmieniła nie tylko jej włosy, ale i wnętrze.
CZYTASZ
Panna Riddle
Fanfic#97 w Opowiadania - 06.06.2017 #42 w Opowiadania - 22.06.2017 EDIT Czy po prawie 7 latach przypomniałam sobie o tej książce i teraz staram się ją zakończyć bez nadmiaru cringe?możliwe :) Chłopiec , który przeżył i pokona Czarnego Pana czy ta, któr...