Rozdział XIX

51 1 0
                                    

Goście poopuszczali posiadłość Malfoy'ów o różnych godzinach nocnych. Następnego dnia rano według tradycji była pora na prezenty.
Narcissa zapukała do drzwi sypialni swojej siostry i jej męża. Kobieta wolała działać według schematów i planu dnia,była punktualna, nienawidziła zmian, a Bellatrix ze swoją chaotycznością i spóźnialstwem, działała jej na nerwy.Tak było od zawsze. Według planu Pani Malfoy wszyscy już dawno powinni być ubrani i gotowi, a śniadanie( dla rodziny Malfoy + dla rodziny Lestrange i Shirley) miało odbyć się za pół godziny .
Rudolf otworzył jej drzwi z mokrymi włosami, bez koszulki i ze szczoteczką do zębów w buzi. Poczuła się niezręcznie widząc go pół nagiego i odwróciła  z zakłopotaniem wzrok od jego torsu.
-Bellatrix jeszcze śpi - powiedział mężczyzna i wpuścił ją do środka, a sam wrócił do łazienki. Narcissa podeszła szybko do okna i odsłoniła zasłony wpuszczając do pomieszczenia promienie słońca.
Bellatrix mruknęła niezadowolona i odwróciła się na drugi bok, zakrywając twarz ciemną kołdrą.
- Bellatrix wstawaj! Wiesz, która jest godzina?- powiedziała niezadowolona pani Malfoy.
- A co mamo, spóźnię się na pociąg do Hogwartu ? - powiedziała Bellatrix zasłaniając oczy ręką, gdy blondynka zsunęła z jej twarzy kołdrę - Cyziu jeszcze godzinka...
- Nie. Wstawaj - powiedziała - Bo zaraz ściągnę z ciebie całą kołdrę.
Bellatrix niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej i wzięła różdżkę z szafki, a następnie przyciągnęła do siebie czarny szlafrok z oparcia krzesła. Gdy go ubrała wyciągnęła bose stopy spod ciepłej kołdry i stanęła na podłodze. Na szczęście była ogrzewana. Zakręciło jej się lekko w głowie, znowu za dużo piła, a za mało jadła.
- Będziesz gotowa do 20 minut? - powiedziała blondwłosa wracając do drzwi i nie czekając na jej odpowiedź dodała - Masz być za 20 minut w jadalni.
Ku zaskoczeniu pani Malfoy na korytarzu zobaczyła, że z pokoju Rachel wychodzi też jej chłopak .
Przecież wrócił z rodzicami przeszło przez myśl Narcissie. Spojrzała pytająco na młodą Lestrange, a ta poczerwieniała.
- Chyba się nie gniewasz ciociu? Nathan będzie grzeczny... - powiedziała łapiąc go za rękę, a Narcissa westchnęła. Ile by oddała za młodość i brak tych wszystkich zmartwień.
- No cóż... No chodźcie - powiedziała schodząc z nimi po schodach, a po chwili dodała cicho- Nie wiem co na to Bellatrix i Rudolf...
Po kilkunastu minutach do siedzących przy stole dołączyło wspomniane małżeństwo. Bellatrix zamaskowała lata Azkabanu warstwą makijażu, gdyby Narcissa nie musiała jej dobudzac pół godziny wcześniej to nawet nie zauważyła by, że ciemnowłosa dopiero wstała. Była piękna i nie zmieniły tego nawet powstałe przez lata na jej twarzy zmarszczki.
Zbliżała się  wolnym krokiem ,nie patrząc na obecnych, rozmawiała o czymś  z mężem. Mężczyzna trzymał rękę na jejtali, a druga próbował ją przyciągnąć do siebie i pocałować, jednak ona odsunęła się i obchodząc siedzących tyłem doszła do wolnych miejsc uśmiechnęła się do siostry  - Cyziu... widzisz jest.... -  przerwała gdy dostrzegła młodego czarodzieja siedzącego obok jej córki- A co on tu robi? Czy to nie miało być rodzinne śniadanie ?

 -  przerwała gdy dostrzegła młodego czarodzieja siedzącego obok jej córki-  A co on tu robi? Czy to nie miało być rodzinne śniadanie ?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- To Nathan moj chłopak - powiedziała Rachel uśmiechając się na widok skołowanej miny matki.
Chłopak wstał i zakłopotany chciał się przedstawić i podać rękę Bellatrix.
Kobieta nie  była chętna, zignorowała wyciągniętą przez stół rękę i usiadła na swoim miejscu. Rudolf zmierzył go wzrokiem i wysyczał -Tylko spróbuj skrzywdzić Rachel, a zaznasz mojego gniewu - powodując dreszcz na plecach Nathana.
Gdy wszyscy byli już na swoim miejscu na stole pojawiły się kosze z różnymi bagietkami, bułkami i pieczywem. Czarodzieje mogli również zjeść swiezo wypiekane rollsy cynamonowe .Obok stały złote stojaki z każdym rodzajem sera i talerzyk z pasztetem oraz masłem, słoiki z konfiturami, czekoladą, a nad stołem unosiły się w złotych kubeczkach jajka ugotowane na twardo. Oprócz tego podobnie jak w Hogwarcie unosiły się zapalone świece.
Skrzaty podawały napoje wedle potrzeby.
- Rachel słońce - powiedziała, uśmiechając się  ironicznie Bellatrix podnosząc wzrok z nad swojego talerza z niezjedzona połową bajgla z konfiturą różaną - Nie uważasz, że powinnaś spytać się mnie, matkę o zgodę ?
Chciała jeszcze dodać, że nie widzi jej się niańczenie wnuków tak szybko, ale nastolatka jej przerwała.
- Jaką zgodę ? - powiedziała niezadowolona odkładając głośno widelec, którym kroiła rollsa i spojrzała na siedzącą na przeciwko matkę- Nie muszę cię pytać o żadną zgodę, całe życie nie byłaś w nim obecna. Prędzej ciotka Narcissa jest dla mniej jak matka niż Ty .
Oczy Bellatrix zaszkliły się - Jak śmiesz ?! - krzyknęła i szybkim ruchem podniosła się z krzesła.
Miała już  wyciągnąć różdżkę w stronę córki, ale Rudolf przytrzymał jej rękę. Wyrwała się mu i na jej twarzy zagościła złość - Nie dotykaj mnie!
- Dość - krzyknął siedzący na przodzie stołu  Lucjusz, na co para odwróciła się w ich stronę.
Bellatrix miała coś powiedzieć, ale zmieszało ją nagłe wybiegnięcie Rachel z pomieszczenia. Nathan chciał pójść za nią, jednak Shirley go zatrzymała mówiąc, że ona to zrobi.
Bellatrix usiadła z powrotem na swoje krzesło, teatralnie odgarniając włosy z oczu.
- Gruszka przynieś mi kieliszek wina - powiedziała, nie patrząc na siedzących naprzeciwko przerażonego Nathana i  zszkowanego Dracona.
Narcissa wymieniła spojrzenie z Lucjuszem i wstała
- Nie, żadnego wina. Mamy do porozmawiania Bellatrix - powiedziała, a skrzat nalewający Lestrange wino zatrzymał się. Bellatrix powoli odwróciła wzrok w  jej stronę i wywróciła oczami, odkładając kieliszek wina.
- Dobrze Cyziu- powiedziała ironicznie wstając i idąc za siostrą.

Panna Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz