Rozdzial XX

47 1 0
                                    


7 stycznia 1979

Słońce zaszło już dawno, temperatura w aktualnym momencie spadła już napewno dużo  poniżej 0.  Ciemna drogę rozświetlały pojedyncze latarnie, których światło i tak przyćmiewała śnieżyca.
Ostatni dom, właściwie mały dworek  znajdował się na lekkim wzniesieniu, bliżej było do lasu niż innych domostw.
Z nikad na drodze pojawiła się zakapturzona postać. Szybkim krokiem pokonała odległość dzielącą ją od  wejścia na posesję . Wraz z błyskiem światła białą bramka otworzyła się.
Chwilę później z hukiem otworzyły się też drzwi wejściowe, a wraz z nim do holu domu wleciał zimny śnieg.
Mężczyzna ściągnął kaptur i rzucił szybkie spojrzenie w wiszące w holu lustro. W jego zielonych niemal jak u węża oczach błysnął gniew. Zmierzał na piętro do sypialni.
Nie mógł uwierzyć, że do tego doszło. Przymykał oko na próby dolania mu - jak sądził , pewnie słusznie - eliksiru miłosnego. Powinien był się jej pozbyć już wtedy.
Nigdy by nie  pomyślał , że posunie się do złapania go na bachora.
Zgniotł w ręce liścik, a druga otworzył drzwi od sypialni.
W pomieszczeniu znajdowało się wielkie łóżko, satynowa biała pościel, ogromne poduszki  i leżąca w nich kobieta, która poderwała się z niego wraz z momentem, gdy do jej uszu dobiegł hałas. Miała niemal porcelanową skórę i białe długie proste włosy, które układały się jak tafla, zlewając z kolorem poduszek. Anastasia Smirova. Utalentowana czarownica czystej krwi z jednego z najznakomitszych rodów z Rosyjskiej części magicznego świata. Jedna z jego najlepszych i najwierniejszych Śmierciożerców. Później również kochanka. Teraz tak bezbronna, jak zranione zwierzę.
Otworzyła szeroko oczy i spojrzała się na obecnego w pokoju z przerażeniem. Jej różdżka znajdowała się na szafce obok. Strach ją sparaliżował. Co powinna zrobić ? Pomyślała szybko
Mężczyzna rzucił okiem na stojącą przy oknie jasną kołyskę, z niemowlęciem. Mogło mieć maksymalnie tydzień.
- Tom - szepnęła - to nasza córka...
Na dźwięk swojego imienia bruneta ogarnęła jeszcze większa fala złości. Jak ona śmiała je wymawiać. Nie była jego pierwsza kochanką, ale zdecydowanie trwało to już zbyt długo i zaczęła liczyć na coś więcej. Nie powinien był do tego dopuścić.
Złapał dziecko za ubranko, a one ani drgnęło. Patrzyło się mu prosto w oczy, nie płakało, natomiast jego matka wyskoczyła z łóżka błagając by jej nic nie robił .
- Myślałam, że się ucieszysz... Możemy być teraz rodziną czyż nie ? - spytała zapłakana,na co on wybuchł śmiechem i potraktował ją cruciatosem.
To samo napisała mu w tym żałosnym liściku „31 grudnia na świat przyszła twoja córeczka" .
- Błagam, pozwól nam odejść ukryć się gdzieś... Nikt się nie dowie - kobieta zmieniła wersję po serii tortur, ale on miał już lepszy plan.
- Avada Kedavra- jasne światło rozświetliło pokój po raz ostatni, pozostawiając kobietę, której imię o ironi oznaczało nieśmiertelność, skamieniałą na podłodze.
On sam poczuł jak jego dusza rozrywa się na kolejną część.
- 5 horkruks... Jednak do czegoś się przydałaś- powiedział bardziej do siebie. Mimo wszystko nie był zadowolony z faktu, że musi pozbyć się jednego ze swoich. Teraz sytuacja się nieco zmieniła i może na tym jeszcze skorzystać. Wziął dziecko w ręce i teleportując się.
Stanęli pod brudnym  wielopiętrowym budynkiem, dobrze mu znanym z jego własnego dzieciństwa. Nie był to ten sam. Głupotą by było zostawiać ją w tym samym sierocińcu, w jakim się wychował, ale patrząc na niego odniósł wrażenie, że w całej Anglii sierocińce wyglądały tak samo. Może pięć horkruksow temu czułby jakieś współczucie, że ta mała istota spędzi następne lata, jak i nie jego resztę, aż do pełnoletności w miejscu pełnym innych wnerwiających bachorów i chamskich opiekunek, w miejscu o takim niskim standardzie, gdzie będą szczędzić na nią każdy pens. Ale to pięć horkruksow temu, teraz czuł pustkę.
Przyłożył rozdzke do ręki dziecka i szepnął zaklęcie. Nawet nie pisnęło. Na ręce nie było też śladu. Narazie. W dniu ukończenia przez nią pełnoletności na jej ręce pojawi się mroczny znak. Następnie przykrył je spowrotem i położył zawinięcie w jasny koc przy drzwiach, a po chwili namysłu wyczarował jeszcze kawałek papieru z napisem „Riddle" i włożył  to pod kocyk. Jeszcze nie wiedział czy sam wróci, czy młoda będzie musiała go znaleźć.
- Rośnij i bądź silna lub zgiń - powiedział i zostawił tam dzieciątko.
Jeszcze nie zamierzał nikomu mówić. Byłby to narazie najlepiej strzeżony horkruks. Nawet Dumbledore nie powinien go tak szybko połączył z jakimś bobasem z nugolskiego sierocińca. Starzec nie miał o jeszcze pojęcia o żadnym z jego horkruksow i tak powinno pozostać.
A za te naście lat kolejny Śmierciożerca, bądź osoba  do obsadzenia na jakimś ważnym stanowisku, w już opanowanym magicznym świecie napewno mu się przyda.

Panna Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz