Rozdział II

1K 55 8
                                    

Shirley wiedziała, że wszystko co ostatnio się stało to sen. Ona niby jest czarownicą? I to córką Czarnoksiężnika? Nie to nie mogła być prawda. Ale jednak wszystko na to wskazywało. Malfoy'owie, bo tak nazywali się ludzie, którzy ją adoptowali, sprawiali wrażenie jakby się jej bali. Nic im nie zrobiła, ale pewnie to ze względu na jej ojca. Oprócz niej w domu była jeszcze dwójka dzieci. Draco, który pewnie był ich synem i Rachel pewnie ich córka chociaż nie była do nich podobna. Dziewczyna często słyszała jak Narcissa- Pani Malfoy- mówiła im, żeby zaprzyjaźnili się z nią, bo to dla dobra rodziny . Dobrowolnie nikt by jej nie adoptował ani nie chciał się z nią zaprzyjaźnić. Wieczorami Lucjusz- Pan Malfoy- mówił jej o Hogwarcie, czyli Szkole Magii i uczył ją podstawowych zaklęć, ponieważ nie mogła iść na 4 rok nic nie umiejąc. Nie miała jeszcze swojej różdżki, ale używała jakiejś, którą dał jej Lucjusz.

***

Pod koniec sierpnia Shirley, pewna już w 100%, że to nie sen, udała się razem z Malfoy'ami na ulicę Pokątną po różne rzeczy do szkoły.
Lucjusz i Narcissa ustalili, że się rozdzielą.Tak więc Draco poszedł ze swoim ojcem, a Rachel i Shirley z jego matką.
-Dziewczyny może wreszcie się zapoznacie? Co wy na to?- zapytała Narcissa z emocjami, ale Riddle jej nie słuchała a Rachel patrzyła się w inną stronę.

-Dziewczyny!- Narcissa szturchnęła Rachel- Prosiłam cię przecież- szepnęła, ale Panna Riddle to słyszała.
-Ciociu... Kto to Syriusz Black?Co on zrobił? Czemu go poszukują?- spytała Rachel.
Shirley teraz była już pewna, że dziewczyna nie jest ich córką.
-Black zdradził rodziców Pottera, ale według mnie to zdrajca krwi...- prychnęła.
Poszły najpierw kupić szaty do Hogwartu dla Shirley, ponieważ jej nie posiadała, i dla Rachel, ponieważ ze swojej wyrosła, a później po ubrania na codzień.
Shirley oglądając sukienki doskonale słyszała jak Pani Malfoy rozmawia z drugą z dziewczyn, właśnie, o niej.
Czyli wszystko działo się tak jak od początku myślała. Adoptowali ją dlaczego? Bo jest córką, jakiegoś, Lorda Voldemorta. Muszą ją polubić dlaczego? Bo jest JEGO córką. Muszą być dla niej dobrzy dlaczego? BO JEST JEGO CÓRKĄ. Nie mogą już tego wytrzymać. Riddle od teraz wiedziała, że napewno już ich nie polubi... Była strasznie wściekła, ale to maskowała.
Gdy Cissa zapłaciła za ubrania poszły po różdżkę.
- Dzień Dobry- Przywitał ich mężczyzna około 60-tki.- Czyżby kolejna Malfoy?- spytał na widok Shirley.
-Nie Panie Ollivander...- powiedziała Narcissa.
Po chwili Shirley wypróbowała już prawie każdą różdżkę jaką dał jej mężczyzna, ale żadna nie była dobra. W końcu podał jej jakąś starą i zakurzoną, którą znalazł na końcu regału.
- No świetnie teraz się okaże, że i tak nie będzie pasować a ja wcale nie jestem czarownicą- pomyślała Panna Riddle.
Jednak się myliła ostatnia różdżka była dobra a wręcz idealna.
-Jaki to rdzeń?- spytała Narcissa.
-Bardzo rzadki. 13 cali, wiąz i ząb bazyliszka.Podobno istatniła drugą, która należała do samego Salazara Slytherina.- powiedział



Mam nadziej, że rozdział wam się podobał xD
Liczę na gwiazdki(głosy) i komentarze. Jeśli chcecie to wpadnijcie na mojego bloga. ↓↓↓
Rachellestrange.blogspot.com

Panna Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz