Dwie godziny później cisnęłam ołówkiem o blat biurka. Mój mózg już parował, a ja nie pojmowałam absolutnie nic. No, poza francuskim.
Westchnęłam i przebrałam się w dżinsy i ciepły sweter i schowawszy telefon do tylnej kieszeni, zeszłam na dół. Nie miałam pojęcia, dokąd chciałam iść, ale miałam wrażenie, że jeśli zostanę w domu choć chwilę dłużej, to po prostu zwariuję. Dlatego też włożyłam buty i kurtkę i wyszłam na zewnątrz, o mało nie zapominając o zamknięciu drzwi na zamek.
Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam pierwszą, lepszą piosenkę i po chwili zdecydowałam, że pójdę do przyjaciółki. Miałam z nią dużo spraw do obgadania, między innymi kolację z rodziną Walshów, więc takie spotkanie tym bardziej powinno mi dobrze zrobić.
Mogłam się założyć, że (jeśli oczywiście nic się nie schrzaniło i nie było żadnych, niespodziewanych zwrotów akcji) zarówno Caroline z George'em, jak i rodzice Jake'a bardzo się polubili i na pewno znaleźli wspólny język. Ich się po prostu nie dało nie kochać!
Zastanawiałam się tylko, jak to całe spotkanie przebiegło. Czy Jake faktycznie przyszedł, czy może się wycofał? A może Alice schowała się w pokoju pod kołdrą i udawała, że źle się czuła?
Nie, na pewno nie. To byłoby niepodobne do niej.
Otuliłam się szczelniej szalikiem i poprawiłam słuchawkę w uchu, która z jakiegoś powodu non stop z niego wypadała i przyśpieszyłam kroku. Niestety nie miałam wciąż samochodu, a mustanga wziął tata, dlatego byłam skazana na chodzenie o własnych nogach. Bo komunikacja miejska jakoś mi nie odpowiadała na ten moment.
W myślach zanotowałam, aby poszukać jakichś ofert z kupnem aut. Bo inaczej się po prostu nie dało. Jak ja mogłam funkcjonować przez tyle czasu bez auta?!
Westchnęłam i nucąc pod nosem słowa piosenki, po kilkunastu minutach stałam już pod domem przyjaciółki. Drzwi otworzyły się dosłownie sekundę po moim dzwonku i przez chwilę zastanawiałam się, czy dziewczyna nie koczowała przy nich, w oczekiwaniu na moje przyjście. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby tak było.
Alice wciągnęłam mnie gwałtownie do środka i zamknęła drzwi kopniakiem. O mało się nie udusiłam, gdy zacisnęła na mnie swoje szczupłe ramiona. Dziewczyna pomimo tego, że była raczej drobna, to miała naprawdę dużo siły i jej uścisk przypominał mi zmiażdżenie przez wielkiego niedźwiedzia.
Odsunąwszy się od niej, założyłam włosy za uszy i zdjęłam kurtkę. Wsadziłam telefon do kieszeni i bez słowa podążyłam za milczącą dziewczyną. Zastanawiałam się, czy ten brak słów wynikał z tego, że kolacja była katastrofą, czy może czekała, aby wybuchnąć słowotokiem pełnym ekscytacji. Gdy usiadłam na jej nieco roznegliżowanym łóżku, omal nie parsknęłam śmiechem, widząc, jak twarz dziewczyny się czerwieni. Momentalnie podbiegła w moją stronę i rzuciła się koło mnie na materac. Jej brązowe włosy opadły na zaróżowioną twarz, ale szybko odgarnęła je za uszy.
— I jak było? — spytałam. — Długo siedzieliście?
Alice rozszerzyła oczy i skinęła sztywno głową.
— Jak wyszliśmy do domu, to było koło drugiej.
Uniosłam zaskoczona brwi. Alice ułożyła przedramiona na materacu i podparła się na nich, patrząc mi głęboko w oczy.
— Dobra. — Nie wytrzymała i cicho pisnęła. — Było cudownie!!
Wyszczerzyłam zęby, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po moich komórkach.
— Wiesz, kolacja, jak to kolacja. Nudy na pudy, ale nasi rodzice zaczęli pierdzielić o jakichś głupotach, które zupełnie nas nie interesowały, więc poszliśmy do niego do pokoju.
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...