21. Skrucha

36 10 4
                                    

Poczułam na języku słone łzy, gdy całowałam Nate'a. Nie miałam pojęcia, czyje one były. Moje, czy jego, jednak mnie to nie obchodziło. Najważniejsze było to, że on tu był.

Dopiero po paru sekundach uzmysłowiłam sobie, że nie dałam mu nic powiedzieć, że nie przywitałam się z nim, nie zaprosiłam go nawet do środka, tylko od razu wpiłam się w jego usta. Jednak nie dbałam o to.

Gdy odsunęłam głowę i uchyliłam załzawione oczy, dostrzegłam żal i smutek w jego tęczówkach. Pociągnęłam go za nadgarstek, wprowadzając w głąb domu. Skanowałam jego twarz, gdy nagle zdałam sobie sprawę z tego, że jego policzki były obsmarowane różnymi kolorami farb. Parsknęłam śmiechem i nieskutecznie usiłowałam zetrzeć zielono-niebieskie ślady na jego skórze.

Nate pewnie oderwał moją dłoń od swojej twarzy, po czy pocałował jej wierzch i wyjął zza pleców trzy pędzle. Każdy innej grubości i wielkości. Popatrzyłam na niego, unosząc w niemym zapytaniu brew.

— Najmniejszy dostaniesz, jeśli wykopiesz mnie za drzwi, nie dając mi szansy na przeprosiny — zaczął, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. — Średni, jeśli mi wybaczysz, ale i tak wykopiesz mnie za drzwi. A jeśli nie będziesz już na mnie zła i pozwolisz mi zostać, to dostaniesz wszystkie trzy.

Mój perlisty śmiech rozniósł się po domu. Wyjęłam wszystkie pędzle z jego dłoni i włożyłam je do tylnej kieszeni spodni. Dotknęłam dłonią jego zaróżowionego policzka, który pokrywały kolorowe smugi farb.

— Głuptas z ciebie — oparłam szeptem i cmoknęłam go w usta. — To ja powinnam wręczyć ci klisze do aparatu.

Już miał coś powiedzieć, ale za naszymi plecami stanęli Laureen i tata. Zrobiłam stanowczy krok do tyłu i spłonęłam rumieńcem. Tata podszedł jeszcze bliżej nas i ku mojemu i Nate'a zaskoczeniu, objął chłopaka ramionami i zamknął go w szczelnym uścisku. Nate zawahał się przez chwilę, jednak odwzajemnił gest.

— Przepraszam, ja... — zaczął, jednak mój ojciec stanowczo mu przerwał. Gdy się odsunął, spojrzał na Nate'a z podziwem.

— Nie przepraszaj nas. Takie sprawy, które dzieją się pomiędzy tobą a Victorią, są waszymi sprawami i nie musisz mi się tłumaczyć w żaden sposób. Jednak wiedz, że ja i Laureen od początku braliśmy twoją stronę. Absolutnie nie czuj się winny.

Widziałam szok wymalowany na obliczu granatowookiego. Najwyraźniej uważał, że mój tata był na niego zły. Nic bardziej mylnego. Ojciec jasno dał mi do zrozumienia, że to ja ponosiłam tutaj winę i że zachowałam się nieodpowiednio. Zresztą, nikt nie musiał mi tego uświadamiać. Sama zdawałam sobie z tego sprawę.

Potrząsnęłam raptownie głową i odegnałam od siebie te wizje. Starałam się już nie myśleć o rozmowie, jaką przeprowadziłam z Laureen i ojcem odnośnie do mojej winy w tej całej sprawie.

Laureen jeszcze szybko uściskała Nate'a i wtedy dopiero odezwał się mój tata.

— Idźcie na górę. Coś mi się zdaję, że macie dużo do obgadania.

Zerknęliśmy z Nate'em po sobie. Kołek stanął mi w gardle, jednak sztywno skinęłam głową.

— I niech Nate zmyje tę farbę z twarzy! — dorzuciła Laureen, gdy byliśmy już na półpiętrze.

Zamknąwszy się w pokoju, tchnęłam cicho w przestrzeń i zabrałam się za sprzątanie rozwalonych farb i rozlanej wody. Nate chciał mi pomóc, jednak wstrzymałam go gestem dłoni, dlatego usiadł na łóżku i uważnie śledził każdy mój ruch. Czułam się nieco skrępowana.

Wytarłam podłogę, umyłam wszystkie przybory, a na koniec opłukałam ręce i zmoczyłam kawałek ręcznika pod ciepłą wodą i wróciłam z nim do pokoju. Nate zdawał się nie ruszyć ani o milimetr, jednak, gdy do niego podeszłam, lekko drgnął. Z przejmującą łagodnością ujęłam jego policzek i usiłując unikać jego oczu, przystąpiłam do zmywania odcisków moich dłoni na skórze.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz