28. Piekło i niebo

36 9 2
                                    

Szłam właśnie pod salę do języka angielskiego i z niecierpliwością czekałam na przyjście Alice. Nie miałyśmy zajęć razem, jednak nasze sale znajdowały się na tym samym korytarzu. Tyle dobrego.

Dosłownie trzy minuty przed dzwonkiem ujrzałam brunetkę, która w towarzystwie Jacoba szła w moją stronę. Nie mogłam ukryć uśmiechu, gdy rozdzielili się przy schodach, a Jake pożegnał dziewczynę buziakiem w policzek.

Poszło szybciej niż się spodziewałam.

Gdy Grayson znalazła się koło mnie, dostrzegłam rumieńce na jej twarzy i nie uszło mojej uwadze, jak zaciskała dłonie na końcu spódniczki w kartkę, którą miała na sobie. Z uśmiechem triumfu na twarzy, zarzuciłam jej ramiona na szyję i przyciągnęłam bliżej siebie, czując łaskotanie w żołądku, gdy do moich nozdrzy dotarł zapach męskich perfum. Uścisnęłam ją i odsunąwszy się, posłałam jej zawadiacki uśmiech.

— No, no, Alice... Nie spodziewałam się — zawoalowałam, zakładając torbę na ramię. Widziałam w brązowych oczach dziewczyny dziwne iskierki i mogłabym przysiąc, że takie same widniały w moich własnych tęczówkach, gdy poznałam Nate'a.

— Ale co?

— Nie zgrywaj niewiniątka — dodałam prowokacyjnie i zerknęłam na jej usta. — Rozmazany błyszczyk mówi wszystko.

Momentalnie rozszerzyła oczy i włączyła aparat w telefonie, aby się przejrzeć. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.

— Och, Vick! — syknęła i schowała telefon. — Żartowałaś tylko! Jak mogłaś?!

— Normalnie. Widzimy się na długiej przerwie — zadeklarowałam, gdy zadzwonił dzwonek. — I nie myśl, że daruję ci opowiastki. — Dziewczyna spąsowiała, a ja posłałam jej buziaka w powietrzu i weszłam do sali.

Już od dawna nie byłam taka zadowolona z powodu mojej przyjaciółki. Cieszyło mnie, że w końcu odcięła się od tych durnych przekonań, że nauka jest ważniejsza i że chłopaki nie są dla niej. Tłukłam jej z Claire i Megan do głowy przez tyle czasu, że w końcu pozna kogoś takiego, kto będzie dla niej takim Nate'em, ale ona się upierała i wiecznie stawała okoniem. Cóż, najwyraźniej coraz bardziej docierało do niej, w jak wielkim była błędzie przez ten cały czas.

Zajęłam miejsce w ławce pod oknem i w ciszy czekałam na nadejście nauczycielki od angielskiego. Większość uczniów już się zbierała, na korytarzu panowała już względna cisza, jednak profesorki nadal nie było. Nie, żebym się tym przejęła w jakimkolwiek stopniu.

W końcu, po mniej więcej dziesięciu minutach do klasy weszła rozanielona Claire w towarzystwie nauczycielki. Obydwie zawzięcie o czymś rozmawiały i widziałam na twarzy koleżanki wyraźną ekscytację. Gdy tylko mnie dostrzegła, podbiegła w moją stronę i usiadła koło mnie. Z kolei profesorka zajęła się rozpakowywaniem rzeczy i przeszła do sprawdzenia obecności.

— Wiedziałam, że masz jakieś układy z nauczycielami, ale żeby aż takie? — zaśmiałam się i zerknęłam na Claire, która zawzięcie maltretowała zębami skuwkę od długopisu i intensywnie nad czymś myślała. Dziewczyna momentalnie odłożyła długopis i odwróciła się nieco w moją stronę.

— Słuchaj, układy układami, ale właśnie dostałam propozycję wzięcia udziału w jakimś konkursie z angielskiego i stwierdziłam, że czemu nie.

Skinęłam jej głową z uznaniem i z zainteresowaniem powiodłam wzrokiem po jej kruczoczarnych, lśniących włosach. W połączeniu z jasną cerą i zimnymi, błękitnymi oczami, Claire wyglądała jak jakaś zła królowa z baśni. Piękna, zła królowa.

— No to chyba dobrze, nie? — spytałam szeptem, bo profesorka zaczęła już coś tłumaczyć o tekście, z którym mieliśmy się zapoznać w domu.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz