Zatrzymawszy się pod domem, z westchnieniem wysiadłam z samochodu i pewnie wkroczyłam do środka. Od razu uderzył we mnie zgiełk rozmowy Laureen i taty. Nie miałam pojęcia, o czym rozmawiali, jednak ich miny nie były zbyt zadowolone.
Tata od razu do mnie podszedł.
— Gdzieś ty była, Victoria?!
Rzuciłam torebkę na blat i otworzyłam szafkę ze szklankami. Nalałam do jednej wody i opróżniłam ją jednym haustem, zastanawiając się przez chwilę, czy nie sięgnąć po coś mocniejszego.
Oparłam się lędźwiami o blat i ścisnęłam szklankę tak mocno, że mogłabym przysiąc, że szkło zatrzeszczało.
Czułam na sobie baczne spojrzenia Laureen i taty.
— Coś się stało? — Głos Laureen docierał do mnie jak zza ściany. Nie rozumiałam tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni. Śmierć mojej mamy, list, jej pogrzeb, a na koniec niespodziewany powrót Diaspro. — Przyszłaś do samochodu cała roztrzęsiona, a gdy tylko zajechaliśmy pod dom, zabrałaś auto i odjechałaś, nic nam nie mówiąc.
Myślałam, że wybuchnę. Wszystko się we mnie gotowało i naprawdę, gdyby nie fakt, że czułam delikatne otępienie w związku ze śmiercią mamy, chyba bym naprawdę wysadziła dom w powietrze.
Usiadłam przy wyspie kuchennej i owinęłam dłonie wkoło szklanki, wbijając wzrok we własne palce. Bałam się, że gdybym spojrzała tacie i Laureen w oczy, wybuchłabym płaczem. A miałam już dość mazania się.
Oboje usiedli przede mną. Dłoń taty nakryła moją.
— Victoria, co się stało? — wychrypiał. Jego ton był łagodny, ale stanowczy. — Gdzie byłaś?
Oczy zaszły mi mgłą, a kołek stanął w moim gardle. Ogień coraz bardziej płonął.
— Na cmentarzu — wyrzęziłam, patrząc załzawionymi oczami na podłogę — gdy wróciłam po torebkę, kogoś spotkałam.
Serce waliło mi jak młotem.
— Nie znałam jej, ale gdy tylko się przedstawiła, wiedziałam, kim jest.
Nie widziałam ich reakcji, bo nie miałam w sobie na tyle siły, aby skrzyżować z nimi spojrzenie.
— O kim ty mówisz? — Laureen była wyraźnie zagubiona.
— Na cmentarzu była taka dziewczyna. Wysoka blondynka. — W końcu uniosłam głowę. Wypuściłam powietrze spomiędzy drżących warg i kontynuowałam: — To była Diaspro.
Popatrzyłam na nich uważnie, a gdy nie skojarzyli, o kim mówiłam, dodałam:
— Była dziewczyna Nate'a z Anglii.
Tata wydymał policzki i przetarł włosy. Widziałam, że był nieco zmieszany. Laureen ściągnęła brwi i popatrzyła na mnie pokrzepiająco. Jej spojrzenie jednak mi nie pomogło.
— Potem Nate kazał mi wrócić do was. Więc wróciłam...
— A gdy zajechaliśmy pod dom — uzupełniła Laureen — wzięłaś samochód i pojechałaś do Nate'a i do niej, tak?
Skinęłam głową, gdy kobieta wyciągnęła rękę i lekko ujęła mnie za palce.
Odstawiłam szklankę.
— Nie widziałam się z nią, bo Nate zdążył już wyjść. Spotkaliśmy się na parkingu. Pogadaliśmy, zawiozłam go do domu i wróciłam tutaj.
Opowiadanie o tym było z jednej strony tak piekielnie trudne, a z drugiej wręcz tak banalne, że aż dziwiłam się sama sobie. Niby czułam złość i smutek, a mimo to słowa płynęły przez moje usta zupełnie tak, jakby nie miały one dla mnie żadnego znaczenia.

CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...