18. Czas leczy rany

33 11 2
                                    

Siedziałam na języku angielskim, usiłując skupić się na słowach nauczycielki. Omawialiśmy właśnie jakiś tekst z książki, jednak ja za boga nie wiedziałam, o czym ta kobieta mówiła. Nie mogłam się skupić i cały czas starałam się przetłumaczyć na ludzki słowa, które padały z ust profesorki. Niby lepszy z rana angielski niż matma, ale jednak...

Obok mnie w ławce siedziała czarnowłosa dziewczyna, choć określenie „leżała i spała w najlepsze" byłoby chyba bardziej trafne w obecnej sytuacji. Nic sobie nie robiła z tego, że nauczycielka mogła ją zaraz zapytać, tylko niewzruszona drzemała z głową ukrytą w ramieniu.

Na nowo skupiłam się na omawianym temacie, jednak ni w ząb nie rozumiałam, o czym mówiliśmy, nie miałam pojęcia, na której stronie powinnam otworzyć książkę. Byłam w sali osobą, ale na pewno nie umysłem.

Podparłam podbródek na dłoni i bezmyślnie spisałam słowa zanotowane na tablicy, w myślach błagając, aby te tortury się skończyły. Na ziemię zeszłam dopiero wtedy, gdy profesorka wypowiedziała moje imię i zadała mi pytanie dotyczące omawianego tekstu. Oczywiście nie wiedziałam, co odpowiedzieć, dlatego milczałam. A że było to już któreś z kolei zadane mi pytanie, na które nie znałam odpowiedzi, to profesorka się wkurzyła i wstawiła mi pałę.

Byłam cholernie wściekła, wychodząc tego dnia ze szkoły. Jedynka z angielskiego, cholernie złe samopoczucie, w tak zwanym międzyczasie spóźniłam się jeszcze na matmę, bo ja, jak to ja, nie zdążyłam się przebrać po zajęciach sportowych i przyszłam na matematykę z pięciominutowym opóźnieniem, co poskutkowało robieniem karnego zadania, z którym sobie nie poradziłam. I oczywiście też dostałam pałę!

Tego dnia aż wrzałam ze złości i o mało nie wpakowałam się komuś pod auto, wychodząc ze szkoły. Kierowca czarnego mustanga strąbił mnie niemiłosiernie i nie omieszkał się pokazać kilku wulgarnych gestów w moją stronę, jednak ja się tym nie przejęłam. Bo w końcu zdarzyło się tego dnia coś pozytywnego — widziałam mustanga.

Włożywszy słuchawki do uszu, pogrążyłam się w piosence Deana Lewisa „Be Alright", z całych sił starając się nie myśleć o tym całym, dzisiejszym rozgardiaszu.

Ja naprawdę rzadko łapałam jedynki, zwłaszcza z angielskiego i naprawdę bardzo mnie to smuciło. Zawsze starałam się być jak najlepsza. Pilnie się uczyłam, czasami, zdaniem Alice, wręcz z tym przesadzałam i osiągnięcie tak słabego stopnia, w dodatku z angielskiego było dla mnie ciosem w kolano.

Zacisnęłam mocniej usta i idąc przed siebie, analizowałam w głowie słowa jednej z moich ukochanych piosenek.

But nothing heals /bo nic nie leczy/

the past like time /przeszłości tak, jak czas/

And they can't steal, /i nie mogą skraść/

the love you're born to find. /miłości, dla której się urodziłeś/

Zacisnęłam mocniej szczękę i dogłębnie zaczęłam analizować tekst piosenki.

Ciekawe, co moja mama by powiedziała, gdyby mnie zobaczyła. Zrugałaby mnie za złe oceny, czy może pocieszyła i zapewniła, że jeszcze uda mi się je poprawić?

Nie miałam pojęcia, jednak pewna byłam jednego — nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.

Mówią, że czas leczy rany, ale co, jeśli moje były zbyt głębokie, aby czas je uleczył? Co, jeśli nie miałam go aż tyle i niedane mi było nigdy doczekać się pozbycia tych urazów?

Nie chciałam o tym myśleć, ale prawda była taka, że nie było w moim życiu takiego dnia, takiej godziny, w której nie myślałabym o matce. W tym przypadku miałam wrażenie, że z czasem, zamiast być lepiej, to było tylko gorzej. Myślałam o tym, jak jej jest, jak sobie radzi, czy żałuje tego, co zrobiła. No i przede wszystkim zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby nadal nikt się nie dowiedział o torturach.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz