Jeana Mikaelson
Żałuję, że ja nie miałam takiej szansy od losu, aby się zmienić i naprawić tego, co zrobiłam mężowi.
Żałuję, że ja nie miałam takiej szansy od losu, aby się zmienić i naprawić tego, co zrobiłam mężowi.
Żałuję, że ja nie miałam takiej szansy od losu, aby się zmienić i naprawić tego, co zrobiłam mężowi.
Słowa Jennifer nie pozwalały mi zmrużyć oka ani na sekundę.
Kobieta smacznie spała od kilku godzin, a ja niespokojnie przewracałam się z boku na bok i myślałam o córce.
Czy dobrze było jej z ojcem? Na pewno!
Zapewne Howard zamieszkał z nią w jakiejś willi i oboje piją najdroższe wino ze złotych kielichów. Z nim pewnie nie bała się mieszkać tak, jak ze mną. Jego darzyła zaufaniem, a mną gardziła. Ale co się dziwić, przecież lałam ją przez tyle czasu.
Odsunęłam od nosa śmierdzącą kołdrę i wbiłam wzrok w sufit. Jennifer uważała, że wina leżała po mojej stronie, ale co ja niby takiego zrobiłam? A w zasadzie, czego nie zrobiłam... Nie pomogłam jej. Nie było mnie wtedy, gdy najbardziej mnie potrzebowała.
Jennifer żałowała tego, co zrobiła i chciałaby móc cofnąć czas. Czy ja też żałowałam? Kurwa, nie miałam pojęcia.
Gdy patrzyłam na swoje dłonie, czułam pieczenie, zupełnie tak, jakbym dopiero co uderzyła córkę. Jakbym właśnie sprzedała jej siarczysty policzek. Jakbym zadała jej cios w głowę. Moje ręce samoistnie się zaciskały, zupełnie tak, jakby zapamiętały ułożenie do duszenia drugiego człowieka. Czy to było poczucie winy?
Karałam Victorię przez prawie dwa lata za to, że mąż mnie zostawił. Tłumaczyłam sobie, że to ona zawiniła. Ale czy faktycznie tak było? Ale z drugiej strony... Co JA mogłam zrobić źle?! Byłam najlepszą żoną, jaką mogłam być! Dałam Howardowi wszystko, a w zamian otrzymałam zdradę.
To nie mogła być moja wina.
Nie mogła.
Tutaj zawinił ktoś inny.
Musiał.
***
Trzysta osiemdziesiąty siedzenia w więzieniu.
Już od rana mieliśmy zajęcia grupowe i jakieś badziewne spacerki po dworze.
Jennifer oczywiście nie omieszkała nabluźnić na wszystkich pracowników zakładu za to, że kazali nam się dotleniać, a ja w ciszy szłam koło niej i ze znudzeniem obserwowałam teren, który znałam już na pamięć i mogłabym go pokonać z zamkniętymi oczami.
Potem przyszedł czas na obiad i tym razem na kuchni stał ktoś inny. Jadłyśmy posiłek w milczeniu, bo z jakiegoś powodu nie mogłam wydusić z siebie choć słowa.
I tak było podczas kolacji, podczas wielokrotnego przeliczania i oglądania telewizji w celi. Przez cały dzień milczałam.
***
Dzień trzysta osiemdziesiąty szósty.
Rutyna.
Przeliczanka po nocy, śniadanie, bójka lub potyczka słowna, zajęcia w grupach, obiad, spacer i trening, wieczorna pogadanka z Jennifer na temat programu w telewizji.
***
Kolejny tydzień wyglądał identycznie.
***
Czternaście dni później coś się w końcu zmieniło.
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...