2. Rok

79 13 11
                                        

Zbierałam już ostatnie naczynia walające się na stole.

Megan i Claire kilka minut temu zwinęły się do domu, natomiast Alice właśnie wkładała kurtkę i buty, tłumacząc się, że miała umówione ważne spotkanie.

Nie wnikałam z kim, ale byłam pewna, że była to grubsza sprawa. A mówiąc grubsza, miałam na myśli, sprawa płci męskiej. Alice nie chciała powiedzieć wprost, że miała kogoś na oku, bo od zawsze zarzekała się, że nie będzie mieć nikogo aż do ukończenia studiów, ponieważ chciała się skupić na nauce. Wielokrotnie na przestrzeni lat powtarzałam jej, że nie wierzę w to, że wytrzyma tak długo i że nim się obejrzy, jej serce zabije mocniej przy którymś z chłopców, jednak ona nadal upierała się przy swoim. Natomiast teraz byłam więcej niż pewna, że to właśnie o chłopaka tu chodziło, a Grayson nie chciała mi po prostu o nim powiedzieć, bo nie chciała mi przyznać racji. Co nie zmieniało faktu, że w najbliższym czasie planowałam ją przycisnąć, aby wyznała mi prawdę.

- Napisz do mnie, jak będziesz już w domu - poprosiłam.

- Pewnie. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, słoneczko!

Posłałam jej całusa w powietrzu i zamknęłam za sobą drzwi, zgarniając ostatnie śmieci z podłogi i stołu. Nate skończył właśnie pakowanie naczyń do zmywarki, a Laureen i tata wycieńczeni padli na kanapę.

Te urodziny może i nie były jakieś huczne, może i nie dostałam bardzo drogich prezentów, nie upiłam się drogim szampanem, jak to mają w zwyczaju osoby pełnoletnie, jednak spędziłam je z ważnymi dla mnie osobami, co było dla mnie najlepszym prezentem.

Podeszłam do blatu, przy którym Nate kończył zapakowywanie naczyń do zmywarki i oparłam się biodrem o szafkę. Moja granatowa sukienka leciusieńko zafalowała, gdy drzwiczki zmywarki zostały zamknięte.

Myślałam, że nie będzie na świecie takiej siły, która zmusiłaby mnie do założenia sukienki, jednak od momentu, gdy wszystkie moje siniaki i zadrapania się wygoiły i gdy przybrałam nieco na wadze, nareszcie nie wyglądając jak anorektyczka, na nowo odkryłam radość w noszeniu czegoś innego, niż spodnie i golfy. Powoli też przełamywałam się z bluzkami na ramiączka i kostiumami kąpielowymi. Choć w tym drugim zawsze czułam się zbyt... naga.

Nate otrzepał ręce i uniósł na mnie swoje spojrzenie. Jego oczy łudząco przypominały mi odcień mojej sukienki.

- Jak się bawiłeś?

- To była twoja impreza urodzinowa - zauważył. - Więc to chyba ja powinienem zadać to pytanie tobie.

Kącik jego ust minimalnie drgnął ku górze.

- Było cudownie.

- Cieszę się. Ja też się super - zniżył głos do szeptu, gdy z salonu doszło do naszych uszu pochrapywanie.

Powolnym krokiem weszłam do pomieszczenia, czując przyjemne ciepło rozlewające się w mojej duszy, gdy ujrzałam tatę i Laureen uroczo leżących koło siebie na kanapie.

Zgarnęłam z fotela koc i nakryłam ich nim. Pogasiłam światła i zostawiłam tylko jedną lampkę stojącą koło telewizora, po czym wycofałam się z powrotem do kuchni.

Nate popijał wodę ze szklanki i intensywnie nad czymś myślał. Nie mogłam się wyzbyć wrażenia, że był dzisiaj cały dzień jakiś nieobecny.

- Czy to znów moja szklanka?

Wzruszył ramionami.

- Może.

Westchnęłam i wywróciłam oczami.

- Co ty dzisiaj jesteś taki cichy, co?

- Nie jestem - zaoponował i odstawił szklankę. Znalazł się koło mnie w kilku krokach, po czym chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę holu.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz