Nigdy nie sądziłam, że spędzę w sklepie więcej, niż cztery godziny. I trwałam w tym przekonaniu do momentu, aż nie poszłam na pierwsze w życiu tego typu szaleństwa z Megan i Claire. I mogłam stwierdzić jedno – Alice przy tej dwójce była spokojna i opanowana. Nawet wtedy, gdy dopadał ją szał zakupowy.
Zwiedziłyśmy chyba każdy możliwy sklep w galerii. Przymierzyłyśmy po prostu tonę ciuchów, a z dwoma tonami wyszłyśmy ze sklepu. Oczywiście najwięcej kupiły te dwie wariatki z tylnego siedzenia. Alice zdecydowała się tylko na dwie spódniczki i sweterek, natomiast ja nie mogłam nie kupić pięknej, czarnej, opinającej sukienki z długim rękawem. Jak tylko zobaczyłam ją na wystawie, wiedziałam, że nie opuszczę galerii bez niej. Nawet gdybym miała ją wynieść razem z manekinem.
— Matka mnie z domu wyrzuci, jak zobaczy, ile nakupowałam ubrań. — Głos Megan wyrwał mnie z zamyślenia.
— Znając twoją mamę, to jeszcze sama będzie w tych ciuchach latać — odparowała Claire, gdy parkowałam pod jej domem. — Dzięki za powózkę. No i za zakupy.
— Nie ma problemu. Fajnie było się gdzieś razem wyrwać. — Posłałam im uśmiech w lusterku. Szybko zgarnęły swoje rzeczy, pożegnały się z nami i pognały do domu, o mało nie zabijając się na schodach. Pokręciłam głową i nim ponownie wyruszyłam w drogę, popatrzyłam na Alice, która siedziała w ciszy z głową opartą o szybę. — Co jest?
Spojrzała na mnie. Jej oczy były nieco... wygaszone? A ona sama była nieobecna.
— Nic, martwię się tym samochodem.
— Spokojnie, to Jake'a auto, twojemu nic nie jest — zauważyłam i wyjechałam na drogę prowadzącą do domu dziewczyny. — A poza tym, chłopaki mówili, że to tylko akumulator. Nic poważnego. I pewnie Jake jest już dawno w domu ze sprawnym autem.
Skinęła sztywno głową, jednak jej humor nadal się nie poprawił. Milczała przez kolejne minuty i odważyłam się zabrać głos dopiero wtedy, gdy zaparkowałam pod jej domem. Zerknęłam na zegarek. Było już po trzeciej.
— Hej, co jest? — ponowiłam i położyłam dłoń na jej kolanie. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałam, że coś ją gryzło od środka. Grayson założyła włosy za uszy i posłała mi smutny uśmiech.
— Czy... Czy kiedy poznałaś Nate'a, bałaś się, że on nagle zniknie z twojego życia i że już nigdy więcej go nie zobaczysz?
Och...
Rozchyliłam usta i poczułam ukłucie w sercu. Chwyciłam Alice za dłoń i lekko ją ścisnęłam. Widziałam, jak zaciskała wargi i ściągała brwi. Słyszałam, że oddech miała przyśpieszony, a głos nieco łamliwy. Bała się, że... Że Jake odejdzie.
— Oczywiście, że tak — wyznałam. Mój głos też się nieco załamał. — Tylko że ja miałam tę świadomość, że on może odejść nie dlatego, że chce, a dlatego, że to ja go do tego zmuszę. Sama wiele razy od niego odeszłam i dobrze o tym wiesz. I bałam się tego, ale wiedziałam, że to wszystko zależy tylko i wyłącznie ode mnie. — Jej dolna warga zadrżała. Widziałam w jej brązowozielonych oczach cień strachu i niepokoju.
— To nie jest tak, że ja go... Kocham, czy coś — westchnęła i zagryzła wargę. Jej rysy twarzy jeszcze bardziej złagodniały. — Tylko nie chciałabym, aby on po prostu odszedł. Boję się, że zechce wrócić do Norwegii, a ja nie pojadę tam za nim.
— Och, Alice.
Od razu pochyliłam się w jej stronę i przytuliłam ją. Czułam, że delikatnie drżała w moich ramionach. Było mi tak strasznie trudno tak na nią patrzeć. Jej naprawdę zależało na tej znajomości i może to nie była miłość, może to nie było to coś, ale wiedziałam, że ten chłopak dla niej wiele znaczył. Nieważne, ile się znali, jak wiele razy rozmawiali. Czasami po prostu darzymy osobę pewnymi uczuciami i nie potrafimy tego zmienić.
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomansaDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...