37. Burza kłopotów

21 6 4
                                    

Skończyłem właśnie zadania do szkoły i z ulgą przyjąłem fakt, że dzisiaj była sobota. Ostatnie dni były dla nas niebywale ciężkie. Zarówno ja, jak i Victoria opuściliśmy kilka dni szkoły, co wcale nie podobało się mojemu tacie, jednak nie zważałem na to. Wiedziałem bowiem, że gdyby mnie, nie daj boże, spotkałoby coś podobnego, Victoria by mnie nie zostawiła i nawet ona, ze swoją chorą obowiązkowością szkolną, byłaby w stanie opuścić kilka dni zajęć, aby wesprzeć mnie na duchu.

Atmosfera ostatnio była bardzo napięta, zarówno pomiędzy mną i Victorią, jak i między mną a moją rodziną. Tata był rozdrażniony faktem, że Diaspro wróciła, a mama miała z tym związanych wiele obaw, ale nie dziwiłem im się. Sam się bałem i nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.

— Ta dziewczyna sprowadzi na was burzę kłopotów — rzekł mój ojciec, gdy wyznałem mu i mamie prawdę o tym, co stało się na cmentarzu.

Oparł się wówczas o ścianę, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wbił we mnie ostre spojrzenie. Za oknem rozpętała się burza.

Westchnąłem i wspiąłem się na parapet.

— Nie musisz mi tego uświadamiać. Sam dobrze o tym wiem.

Mama krzątała się gdzieś na dole i nie zamierzała nam przeszkadzać. Bo kto, jak kto, ale mój ojciec był, zaraz po Victorii, osobą, która była tak cięta na Diaspro, że jeden jej niewłaściwy krok mógł sprowadzić na nią zagładę. A w tej kwestii nienawiść mojego ojca do Diaspro była jeszcze większa niż jego obecny niesmak do Victorii.

Stanął koło mnie i położył mi dłoń na ramieniu.

— Co teraz zamierzasz? — spytał. — Wyjedziesz z nią?

O mało nie zsunąłem się z parapetu. Popatrzyłem na tatę tak, jakby co najmniej wyrosła mu druga głowa.

— Żartujesz sobie? Wiem, że nie lubisz ani jej, ani Victorii, ale tutaj nie ma o czym dyskutować. Powrót Black nic nie zmienia.

Zsunął dłoń i westchnął przeciągle, jakby bił się z własnymi myślami. Skierował się w stronę drzwi i zanim wyszedł, rzucił tylko jedno pytanie:

— Jesteś pewien, że w momencie, gdy znów zobaczyłeś Diaspro, nic nie poczułeś?

Odgoniłem od siebie to niedalekie wspomnienie.

Tata wyszedł z mojego pokoju jakieś trzydzieści minut temu, a mimo to, jego słowa nadal brzęczały w mojej głowie. Teraz jednak zastanawiałem się nad tym, jak to wszystko rozwiązać.

Jak zmusić dziewczynę do wyjazdu z Kalifornii?

Bo to była jedyna opcja, aby dała nam spokój. Jej obecność tutaj była mi totalnie nie na rękę i za każdym razem, gdy myślałem o tym, że ona znów pojawiła się w moim życiu, czułem ogromną złość. Układałem sobie od nowa życie. Bez niej. Bez dziewczyny, która zawróciła mi w głowie, bez dziewczyny, która sprawiła, że cierpiałem przez wiele miesięcy. A ona teraz wróciła.

Przeczesałem palcami włosy i wypuściłem ze świstem powietrze. Popatrzyłem wymownie na paczkę wymiętych papierosów i z trudem powstrzymałem się od sięgnięcia po nią i wypalenia całej jej zawartości za jednym razem. W głowie szumiało mi od natłoku myśli i nie mogłem znaleźć żadnego rozwiązania tej sytuacji. Owszem, mogłem spróbować zapomnieć, mogłem spróbować pomóc Victorii ją zignorować, ale wiedziałem, że to tak nie zadziała. Nie, jeśli w grę wchodziła Diaspro Black. Ona pojawiała się zawsze, w najmniej odpowiednim momencie, wchodziła do twojego życia, niszczyła je i naprawiała, aby w ostatecznej bitwie roznieść cię na kawałki i zostawić roztrzaskanego na polu walki. Tylko że teraz ona chciała roznieść nie tylko mnie. Tym razem ona polowała też na Victorię i nawet nie chciałem się zastanawiać nad tym, jakie świństwa wymyśliła ta Angielka, gotowa osiągnąć swój cel. Jej błahy powód odzyskania mnie, był wręcz śmieszny i niedorzeczny. Bo ona, piekielnie piękna modelka, młoda, z pieniędzmi, mogła mieć każdego chłopaka. Nie tylko z Anglii, ale i ze stanów. A ona wróciła do Kalifornii po latach, żeby ponownie zabiegać o moje względy. Nie chciałem w to wierzyć, ale na próżno szukałem jakiegoś innego rozwiązania. Bo go nie było! Tylko ona, tak na dobrą sprawę wiedziała, jaki był cel jej przyjazdu.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz