20. Alice

29 8 2
                                    

Siedziałam na miękkim łóżku przyjaciółki i w ciszy jadłam lody.

Przyszłam do niej od razu po zakończonej wizycie u psychologa, chcąc jakoś odreagować. Alice nie pytała. Po prostu zaciągnęła mnie od razu do swojego pokoju, przytuliła, dała ciepły kocyk i kubeł lodów. I byłam jej za to wdzięczna. Ona zawsze wiedziała, czego mi było trzeba. Nie pytała, nie próbowała pomóc. Bo wiedziała, że sama musiałam się z tym uporać. Ona po prostu była ze mną i swoją obecnością starała się podnieść mnie na duchu.

— A właśnie — zagadnęła. Poprawiła się wygodniej na łóżku i spojrzała na mnie z dozą powagi, ale i zaciekawienia. — Przez to wszystko, to znaczy, przez święta, twoją osiemnastkę i te wszystkie, inne bzdety, zapomniałam się ciebie spytać, czy pamiętałaś o złożeniu papierów na studia.

Wywróciłam oczami i wbiłam metalową łyżkę w lody, które jej podałam. Wzięła je z chęcią i dokończyła całą resztę.

— Ty złożyłaś swoje w grudniu, czyż nie?

Przytaknęła.

— Ja nie napisałam jeszcze podania. Miałam to zrobić jakoś na dniach.

Alice wytrzeszczyła oczy.

— Nie wybrałaś jeszcze szkół i nie złożyłaś papierów?! — wrzasnęła i odstawiła lody na szafkę.

— Zwykle zasady na stronach uczelni są takie, że podania składa się do końca roku kalendarzowego, ale tam, gdzie ja chciałam, można jeszcze się zgłaszać. Nie bój się.

Widziałam szok w jej oczach oraz coś, czego nie potrafiłam zdefiniować.

— Victoria, bez żartów! — warknęła i zszedłszy z łóżka, poszła po laptopa. Usiadła z powrotem koło mnie i sięgnęła po mojego IPhone'a leżącego obok. Podała mi go. — W te pędy dzwonisz do taty, bierzesz go na głośnik i uzgadniasz z nim, które uczelnie wybierasz.

Posłałam jej pełne niedowierzania spojrzenie. Ściągnęłam w niezadowoleniu brwi, jednak wykonałam jej prośbę i po chwili po pokoju roznosiły się sygnały połączenia. Tata odebrał dosłownie chwilę później.

— No co tam?

— Ym, tato. Jestem u Alice i jest pewna sprawa do załatwienia. Dość pilna... — wymamrotałam, czując, jak moje policzki pąsowieją z zażenowania.

Alice bardzo często wyolbrzymiała, ale teraz to już niepotrzebnie panikowała. Przecież się nic nie działo. Nie zapomniałabym o czymś tak ważnym.

— Victoria, daruj sobie, ja zrobię to szybciej — wtrąciła się Alice i zabrała mi telefon. — Dzień dobry. Otóż chciałam tylko pana poinformować...

— Alice, nie mów „Pan", bo czuję się staro — pożalił się ze śmiechem. Alice zachichotała, a ja mimowolnie uniosłam kącik ust.

— No dobrze. A więc chciałam tylko poinformować, że Victoria nadal nie złożyła papierów na uczelnię, a czas tak jakby był do grudnia.

Spiorunowałam Alice wzrokiem i już miałam powtórzyć, że miałam jeszcze czas, jednak nie pozwoliła mi dojść do słowa, wykonując jakiś dziwaczny gest ręką. Tata natomiast się zaśmiał. Wiedziałam, że tak będzie.

— Och, Alice — westchnął. Widziałam na twarzy przyjaciółki głębokie zamyślenie. — Doceniam, że się tak martwisz o tę moją córę, ale spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą. Uczelnie, które Victoria wybrała, przyjmują papiery do końca stycznia.

Grayson rozchyliła usta i ściągnęła jeszcze mocniej brwi. Wyraźnie nie wiedziała, co powiedzieć.

— Ale...

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz