4. Nie zasługiwałam

66 12 24
                                    

Ze specjalną dedykacją dla dziewczyn - aby każda odnalazła swojego Nathaniela.

— Jak ci idzie jazda, Victorio? — zagadnęła mnie Juliette, gdy siedzieliśmy we czwórkę przy stole, jedząc śniadanie.

Zaraz po tym, jak skończyłam moją rozmowę z Nate'em, do pokoju przyszła jego mama, proponując, abym zjadła z nimi śniadanie. Szybko zaprotestowałam, mówiąc, że muszę lecieć do domu, bo czekają na mnie tata i Laureen, jednak kobieta tak bardzo nalegała, że nie miałam serca jej odmówić.

Dlatego teraz nerwowo przeżuwałam każdy kęs, czując na sobie baczne spojrzenie ojca Nate'a. Bardzo chciałam, aby nasze stosunki się poprawiły, jednak nic tego nie zapowiadało, wręcz przeciwnie, z każdym dniem coraz częściej myślałam o tym, że im dłużej się znaliśmy, tym szybciej przybliżaliśmy się do momentu, w którym to Nick powie Nate'owi, że ma ze mną zerwać.

Byłam pewna, że czarnowłosy i tak by tego nie zrobił. Ufałam mu. Jednak, gdyby moja osoba była przyczyną ich kłótni bądź nie daj boże wyprowadzki Nate'a z domu... Sama bym się usunęła.

Cóż, teraz chciałam tylko zapracować sobie na to, aby ojciec chłopaka na nowo obdarzył mnie takim zaufaniem, jak Nate i Juliette.

— Em...

— Nie rozbiła mi samochodu, więc całkiem nieźle — wciął się Nate, siedzący koło mnie. Zmrużyłam gniewnie oczy i spiorunowałam go spojrzeniem.

— Gdybyś częściej jej pomagał w nauce, to na pewno nie bałbyś się tak teraz o to swoje BMW — zauważyła brązowowłosa kobieta, unosząc prowokująco kącik ust. Szturchnęłam Nate'a łokciem i posłałam mu lapidarny uśmiech.

Nie jeździłam zbyt dużo, bo nie miałam własnego samochodu. Mustang mojego taty nie był zbyt dobrym samochodem dla początkujących kierowców, albowiem jego silnik był tak mocny, że było trzeba naprawdę mieć wyczucie, a ja wolałam się na razie uczyć od podstaw.

— Ale przecież jej pomagam! — zaoponował, wyrzucając ręce w powietrze.

— No już, już — mruknęłam, przeczesując jego włosy. — Nie denerwuj się tak, bo ci się mózg przegrzeje i nie będzie mi miał kto matmy tłumaczyć.

— A więc to tak?! — Odwrócił gwałtownie głowę w moją stronę i jak oparzony zerwał się z krzesła, podnosząc mnie z mojego własnego. Nim się obejrzała, tkwiłam przerzucona przez jego ramię, kręcąc się w kółko. — Jestem ci tylko potrzebny do matematyki?!

— Hm... — zaśmiałam się, wbijając dłonie w jego plecy, niemo prosząc, aby mnie odstawił. Po chwili tkwiłam już na podłodze. Z rozbawieniem wpatrywałam się w jego oczy, nadal nie mogąc nadziwić się ich barwie. — No dobra, może potrzebuję cię do ciut więcej rzeczy niż tylko matematyka.

Na jego twarzy widniało rozbawienie, gdy tak stałam na wprost niego, zaciskając dłonie na jego przedramionach.

Boże i mogłabym tak patrzeć na niego godzinami. Bo on nic się nie zmienił. Może ciut wydoroślał i zmężniał, ale jego oczy nadal były, jak najgłębszy punkt na oceanie i stanowiły moją kotwicę.

On w końcu był mój. A ja w końcu byłam jego.

Głośne chrząknięcie nam przerwało. Gwałtownie odwróciliśmy głowy w kierunku ojca Nate'a, który z karcącą miną i uniesioną brwią nam się przyglądał. Posłusznie wróciliśmy do stołu, a ja poczułam, jak się czerwienię.

Przy Juliette czułam się swobodnie, jednak Nicolas mnie onieśmielał i przerażał i nie mogłam z tym nic zrobić. Oboje pracowaliśmy nad tym, aby nasze relacje się poprawiły, bo jeśli miałam być stałym elementem życia jego syna, to nie wyobrażałam sobie żadnych zgrzytów między nami, jednakże było to ciężkie, zwłaszcza gdy Nick stawał okoniem.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz