Siedziałam już w samochodzie, zaciskając dłonie na książeczce zdrowia. Nate uparł się, że chce być ze mną u psychologa, jednak ja nadal próbowałam go od tego odwieść. On jednak był uparty, dlatego udało mi się wynegocjować, aby tylko podwiózł mnie na odpowiednią ulicę. Nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział, o czym rozmawiałam z psycholożką, bo uważałam, że to, co działo się w mojej głowie, było tylko i wyłącznie moją sprawą.
Byłam wdzięczna wszystkim, że się tak o mnie martwili, ale chciałam w końcu dać sobie radę sama. Bo tylko ja byłam w stanie przezwyciężyć te demony.
Jechaliśmy w ciszy i Nate odezwał się dopiero gdy stanęliśmy pod budynkiem.
— Przyjechać po ciebie, gdy skończysz?
— Nie — odparłam, zawieszając torebkę na ramieniu. — Dam radę. Wrócę autobusem albo się przejdę.
— Ale po co, skoro mam samochód i mogę cię odebrać?
Westchnęłam. Nie chciałam mu mówić, że po prostu nie chciałam się z nim widzieć po sesji. Bo wtedy zawsze byłam rozchwiana emocjonalnie i nie chciałam, aby ktokolwiek mnie taką widział. Zacisnęłam dłoń na udzie, bijąc się z myślami.
— Spotkamy się u mnie w domu. Po sesji pojadę na chwilę do Alice, a potem wrócę. Dam sobie radę.
Niechętnie przytaknął. Nie wnikał, po co i dlaczego chciałam jechać do Alice, bo wiedział, że to moja przyjaciółka i że jej mówiłam zupełnie inne rzeczy, niż jemu. Ale on nie miał mi tego za złe i to akceptował. Zresztą byłam pewna, że on ze swoimi kolegami też rozmawiał o innych sprawach, niż ze mną.
Założyłam torebkę na ramię, schowałam do środka papiery i cmoknąwszy go w policzek, wysiadłam. Nie czekałam, aż odjedzie, bo pogoda w Kalifornii dzisiaj wyjątkowo nie dopisywała i nim zdążyłam dojść do budynku, odpadały mi już palce u rąk.
Szybko odnalazłam recepcję i zapytałam o gabinet mojej lekarki. Pracownica wskazała mi odpowiednie drzwi, dlatego od razu podążyłam w tamtą stronę i usiadłam na krześle, patrząc z przerażeniem na ludzi, którzy też mieli tutaj umówioną wizytę.
Wśród nich były osoby w różnym wieku, jednak miałam wrażenie, że najwięcej osób było moimi równolatkami, bądź o kilka lat starszych. Przerażające było to, jak wiele osób na świecie potrzebowało pomocy specjalisty, bo samo nie umiało sobie poradzić z traumatycznymi przeżyciami.
— Czy ktoś z państwa też jest umówiony do Pani Samanthy Willow? — spytałam i każdy z zebranych podniósł rękę.
Świetnie.
Zrezygnowana usiadłam na krześle koło starszej kobiety, skanując wzrokiem wszystkich obecnych. Rodziców z dwójką awanturujących się dzieci, jakąś matkę ze zbuntowaną nastolatką i osiwiałego mężczyznę koło czterdziestki. Niby ludzie, jak ludzie, a jednak ten widok ranił.
Świat potrafił być okrutny i bardzo często ranił tych, którzy na karę nie zasługiwali. Przypatrywałam się im wszystkim, usiłując odczytać z ich oblicza historię, bo przecież każdy jakąś miał, ale nie potrafiłam teraz tego zrobić.
Po chwili mój wzrok na dłużej zatrzymał się na mniej więcej dwunastoletniej dziewczynce, która siedziała na krześle prawdopodobnie koło siostry i z całych sił ściskała jej rękę. Wyglądała na bardzo zmęczoną i przerażoną. Nie miałam pojęcia, co mogło przydarzyć się tej dziewczynie, jednak miałam dziwne wrażenie, że była to nieco poważniejsza sprawa.
Nagle zapragnęłam, aby Alice tu ze mną była.
Usiadłam na plastikowym krześle i odpaliłam telefon, jednak tak naprawdę całą uwagę miałam skupioną na tych dwóch dziewczynach. Starsza — brunetka z zielonymi oczami i twarzą naznaczoną bliznami — gładziła młodszą po kolanie i szeptała jej do ucha jakieś uspokajające słowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/359527768-288-k202021.jpg)
CZYTASZ
Zduszony Krzyk
RomanceDRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII ZDUSZONEJ Victoria cudem uniknęła śmierci z rąk matki. Topiona i pozbawiona powietrza sądziła, że to był jej ostatni dech. Nie spodziewała się, że dane jej będzie zaczerpnąć jeszcze trochę tlenu. Po chaotycznych zdarzeniach w je...