8. Woda

51 10 10
                                    

Gdy tylko wysiadłam z samochodu, odetchnęłam pełną piersią.

Z początku nie miałam pojęcia, co Nathaniel planował i za boga nie wiedziałam, gdzie byliśmy, jednak, gdy zaczęliśmy iść w obranym przez chłopaka kierunku, zorientowałam się, że byliśmy nad tym samym jeziorem, nad które zabrał mnie kiedyś po akcji z komornikiem.

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i pognałam do drewnianego domku, zupełnie tak, jakby był on moim dawnym domem. Chciałam wejść do środka, jednak, gdy tylko pociągnęłam za klamkę, szczęknął zamek, ale drzwi się nie uchyliły. Dopiero po tym, jak Nate stanął przede mną z naszymi torbami i pękiem kluczy zawieszonym na palcu, dotarło do mnie, że drzwi były zamknięte.

Strzeliłam się mentalnie w twarz.

Odebrałam od chłopaka swoją torbę i z niecierpliwością czekałam, aż w końcu otworzy drzwi do drewnianej chatki. Gdy domek stanął otworem, jak huragan wparowałam do środka, rzucając torbę na łóżko.

Nic się tutaj nie zmieniło. Meble były te same – drewniane szafki, blaty i stół z krzesłami oraz ta sama kanapa. Tak samo urządzona w czerni łazienka i identyczna sypialnia, choć mogłabym przysiąc, że pościel została zmieniona.

Ale co się dziwić. Byłam tutaj tylko raz, w dodatku dwa lata temu.

W końcu usłyszałam za sobą szelest kroków i dopiero przypomniałam sobie o obecności chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę i o mało nie pisnęłam, gdy ten chwycił mnie w talii i przerzucił sobie przez ramię, jakbym nic nie ważyła. Mój głośny śmiech roznosił się echem po drewnianym domku, aż w końcu ucichł, gdy Nate odstawił mnie na podłogę w sypialni, w której zapewne mieliśmy spać tej nocy.

Słabe światło wpadało do pomieszczenia przez ogromne okna i aż przez myśl mi przeszło, kto normalny robił takie wielkie okna w sypialni.

Nie to, żeby coś, ale raczej takie miejsca kojarzyły się większości z prywatnością i ciszą, a nie przejrzystością.

— Nikt tutaj nie przyjeżdża — rzekł Nate, zupełnie tak, jakby odczytał moje myśli. — Nie ma w pobliżu żadnego domku ani niczego takiego. To dziura. — Wzruszył ramionami i przeciągnął bluzkę przez głowę. Wsparłam ręce na biodrach i uważnie przyglądałam się jego poczynaniom, z trudem utrzymując wzrok na jego twarzy.

— Em... Mogę wiedzieć, co ty takiego robisz?

— Zaraz zobaczysz, ale też się przebierz — polecił mi, gdy odwróciłam spojrzenie. — I już nie udawaj takiej świętoszkowatej. — zachichotał i podszedł do małej komody, z której wyciągnął...

— Kostium kąpielowy? — spytałam, złapawszy materiał, który mi rzucił.

— Jak widzisz.

Na sam widok materiału w mojej dłoni, żołądek ścisnął mi się w supeł.

— Nate, ja nie wejdę do wody — powiedziałam ze śmiertelnie poważnie, momentalnie czując, jak skacze mi ciśnienie. Chłopak pozbył się swoich spodni, a ja z rozszerzonymi oczami spuściłam wzrok.

— Nie każę ci pływać. Idź po prostu nad to jezioro.

— Do tego nie jest potrzebny mi kostium — zauważyłam i rzuciłam materiał na łóżko.

Od razu poczułam się, jakby zdjęto z mojej piersi kilkutonowy głaz.

Nate westchnął i podszedł do mnie bardzo powoli, zabierając czarny strój z łóżka. Stanął na wprost mnie, a ciepło jego ciała uderzyło w moje.

Cholera, coraz cięższe stawało się równomierne oddychanie.

— Załóż go. — Wystawił dłoń w moją stronę. Nawet nie śmiałam na nią spojrzeć.

Zduszony KrzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz